Jeszcze większa katorga czeka nas w remontowanych właśnie miejscach, gdzie tymczasową organizację ruchu oznaczono żółtymi liniami na jezdni. Na placu Wróblewskiego, Orląt Lwowskich czy na skrzyżowaniu Grabiszyńskiej z Hallera samochody już dawno rozjeździły żółte oznakowanie na asfalcie. Pomógł w tym padający od trzech dni deszcz, bo żółte oznakowanie jest przyklejane do asfaltu.
- Albo ktoś jeździ tą trasą codziennie i jedzie na pamięć, albo zwalnia na środku skrzyżowania i wszyscy na niego trąbią - tłumaczy Jan Markiewicz, który w drodze do pracy codziennie przejeżdża przez skrzyżowanie Grabiszyńskiej z Hallera. - Doszło do tego, że ostatnio kolega, który nie zna tego rejonu miasta, pytał mnie, jak tamtędy jechać - dodaje. Podobnych miejsc we Wrocławiu nie brakuje.
Co na to urzędnicy odpowiedzialni za utrzymanie wrocławskich ulic? Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta tłumaczy, że w tym roku i tak przeznaczono na malowanie pasów i linii około 200 tys. złotych więcej, niż w 2009 - ponad 1,2 mln złotych. - Większość tej kwoty już wykorzystaliśmy, odmalowując pasy i linie oddzielające jezdnie na wielu ulicach - wyjaśnia Ewa Mazur, rzeczniczka ZDiUM.
Problem w tym, że przy wrocławskim stanie dróg, jest to syzyfowa praca. Na wszystkich ulicach o nawierzchni brukowej oraz bardzo ruchliwych drogach przelotowych przez miasto (przykład drogi krajowej nr 8) linie wytrzymują nie więcej niż dwa miesiące. A przy tak deszczowej pogodzie, jak teraz, farba schodzi pod kołami samochodów w dwa, trzy tygodnie. I znów jazda przypomina koszmar.
Problemy kierowców dostrzegają policjanci. - Oczywiście, że dobrze wymalowane linie, czyli oznakowanie poziome, bardzo ułatwia jazdę po mieście - mówi Magdalena Kruaze z dolnośląskiej policji. - Szczególnie przed skrzyżowaniami, gdzie kierowcom często łatwiej patrzeć na wymalowane na drodze oznaczenia i w porę zmienić pas, niż szukać odpowiednich znaków pionowych - dodaje.
Paradoksalnie, jest jeden przypadek, w którym brak wymalowanych linii może nam ułatwić życie. W miejscach, gdzie ich nie widać, a nie ma znaków pionowych, można uniknąć mandatu.
8 razy drożej
We Wrocławiu na ulicach mamy dwa rodzaje linii. Jedne, malowane tzw. metodą cienkowarstwową, mają gwarancje zaledwie dwumiesięczną i kosztują 14 zł za mkw. Drugie - grubowarstwowe, znacznie lepsze, bo odblaskowe i z dwuletnią gwarancją, kosztują aż 106 zł za mkw.
Jednak droższe, "świecące" linie maluje się wyłącznie na głównych ulicach z nawierzchnią asfaltową, a nie na bruku.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?