Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Nie wiadomo jak jeździć, bo na jezdniach nie ma linii

Jerzy Wójcik
Jazda przez labirynt zamazanych linii przy pl. Orląt Lwowskich to prawdziwe wyzwanie
Jazda przez labirynt zamazanych linii przy pl. Orląt Lwowskich to prawdziwe wyzwanie Tomasz Hołod
Kochanowskiego, Pułaskiego, Opolska, Popowicka, Wyszyńskiego czy fragmenty obwodnicy śródmiejskiej to tylko niektóre miejsca, gdzie próżno szukać wymalowanych linii oddzielających pasy i jezdnie. Kierowcy muszą sami ocenić, czy zmieszczą się obok drugiego samochodu i gdzie właściwie znajduje się oś dzieląca jezdnię na pół.

Jeszcze większa katorga czeka nas w remontowanych właśnie miejscach, gdzie tymczasową organizację ruchu oznaczono żółtymi liniami na jezdni. Na placu Wróblewskiego, Orląt Lwowskich czy na skrzyżowaniu Grabiszyńskiej z Hallera samochody już dawno rozjeździły żółte oznakowanie na asfalcie. Pomógł w tym padający od trzech dni deszcz, bo żółte oznakowanie jest przyklejane do asfaltu.

- Albo ktoś jeździ tą trasą codziennie i jedzie na pamięć, albo zwalnia na środku skrzyżowania i wszyscy na niego trąbią - tłumaczy Jan Markiewicz, który w drodze do pracy codziennie przejeżdża przez skrzyżowanie Grabiszyńskiej z Hallera. - Doszło do tego, że ostatnio kolega, który nie zna tego rejonu miasta, pytał mnie, jak tamtędy jechać - dodaje. Podobnych miejsc we Wrocławiu nie brakuje.

Co na to urzędnicy odpowiedzialni za utrzymanie wrocławskich ulic? Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta tłumaczy, że w tym roku i tak przeznaczono na malowanie pasów i linii około 200 tys. złotych więcej, niż w 2009 - ponad 1,2 mln złotych. - Większość tej kwoty już wykorzystaliśmy, odmalowując pasy i linie oddzielające jezdnie na wielu ulicach - wyjaśnia Ewa Mazur, rzeczniczka ZDiUM.

Problem w tym, że przy wrocławskim stanie dróg, jest to syzyfowa praca. Na wszystkich ulicach o nawierzchni brukowej oraz bardzo ruchliwych drogach przelotowych przez miasto (przykład drogi krajowej nr 8) linie wytrzymują nie więcej niż dwa miesiące. A przy tak deszczowej pogodzie, jak teraz, farba schodzi pod kołami samochodów w dwa, trzy tygodnie. I znów jazda przypomina koszmar.

Problemy kierowców dostrzegają policjanci. - Oczywiście, że dobrze wymalowane linie, czyli oznakowanie poziome, bardzo ułatwia jazdę po mieście - mówi Magdalena Kruaze z dolnośląskiej policji. - Szczególnie przed skrzyżowaniami, gdzie kierowcom często łatwiej patrzeć na wymalowane na drodze oznaczenia i w porę zmienić pas, niż szukać odpowiednich znaków pionowych - dodaje.

Paradoksalnie, jest jeden przypadek, w którym brak wymalowanych linii może nam ułatwić życie. W miejscach, gdzie ich nie widać, a nie ma znaków pionowych, można uniknąć mandatu.

8 razy drożej

We Wrocławiu na ulicach mamy dwa rodzaje linii. Jedne, malowane tzw. metodą cienkowarstwową, mają gwarancje zaledwie dwumiesięczną i kosztują 14 zł za mkw. Drugie - grubowarstwowe, znacznie lepsze, bo odblaskowe i z dwuletnią gwarancją, kosztują aż 106 zł za mkw.

Jednak droższe, "świecące" linie maluje się wyłącznie na głównych ulicach z nawierzchnią asfaltową, a nie na bruku.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto