Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Miasto traktuje pasażera jako zło konieczne (LIST)

Przemysław Filar, SZUCH
Radny miejski Jerzy Michalak popiera podwyżki cen we wrocławskim MPK. O motywach swojego działania informuje on w liście, który można przeczytać na łamach tuwroclaw.com.

ZOBACZ list radnego Jerzego Michalaka

Ze stanowiskiem Michalaka polemizuje Przemysław Filar, prezes Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia.

Oto list Przemysława Filara:

Wielce szanowny radny Jerzy Michalak jako jedyny miał odwagę napisać wprost o swoich powodach, dla których podwyższy o 25 proc. ceny biletów na autobusy i tramwaje. Panie radny! Tak jak Pan prosił zapoznałem się z argumentami w sprawie podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej. Odpowiem na nie tak, jak Pan sugerował: odrzucając zabiegi PR.

Zacznijmy od dwóch pierwszych argumentów: „rosną ceny, a inflacja zmniejsza wartość pieniądza” oraz „ pieniądze z podwyżek idą na MPK”. Był Pan łaskaw przypomnieć, że „ostatnia podwyżka cen biletów miała miejsce w 2008 roku” oraz ile wtedy i dziś kosztował litr oleju napędowego i 1 KWh prądu. A skoro ceny tych nośników energii dla MPK wzrosły o ¼ to „nie można zaproponować wrocławianom porównywalnej oferty komunikacyjnej za cenę sprzed 4 lat.

Nowy węzeł przy Dwrocu PKS jest zamały?

Później zaś napisał Pan prawdę, za co chylę czoła: „chodzi o to, aby korzystający z komunikacji w większej niż dotychczas skali, finansowali jej funkcjonowanie. Przy dzisiejszych cenach, tylko 40 proc. kosztów przewozów MPK pokrywanych jest ze sprzedaży biletów. Resztę pokrywa Gmina ze środków pochodzących także od osób, które z komunikacji miejskiej nie korzystają (podatki płacimy wszyscy). W Krakowie wpływy z biletów pokrywają aż 60 proc. kosztów.”

Tu się zatrzymajmy. I przyjrzyjmy faktom. Po pierwsze, wpływy ze sprzedaży biletów rosną systematycznie bez podwyżek. W 2009 roku do budżetu miasta (wrócę do tego) trafiło 122 mln, w 2010 – 120, a w poprzednim, 2011 roku – 125 milionów złotych. Dowodzi to tego, że da się bez podwyżki zmniejszyć obciążenia nakładane na tych, którzy tramwajami i autobusami nie jeżdżą.

Sposobów jest kilka. Pierwszym, najłatwiejszym było uszczelnienie systemu. Po kilkuletniej absencji znów pojawili się kontrolerzy biletów i ich sprzedaż wzrosła. To jednak nie wszystkie dostępne metody. Najlepiej zwiększyć zarobki z biletów poprawiając usługę, za którą wymaga się opłat.

Pisał Pan, że nie można oferować usług po tej samej cenie co cztery lata temu? Ależ można. Ba: trzeba. Zwłaszcza jeśli się chce realizować zapisy Polityki Transportowej uchwalonej przez Radę Miasta. Ta zaś mówi o niczym innym, ale promowaniu transportu zbiorowego. To, że w Krakowie wpływy pokrywają 60 proc. kosztów wynika z jakości tej komunikacji. Co się robi we Wrocławiu by poprawić jakość usług? Utrudnia się życie pasażerom.

W tramwaju Plus kasować bilet czy nie?

Służę przykładami. Z Psiego Pola do centrum jeździło się 131 oraz 141. Kiedyś linie te kursowały na pl. Dominikański. Teraz pasażer musi się przesiadać na rondzie Reagana. Linia 144 dowoziła pasażerów na Kazimierza Wielkiego. Teraz muszą się oni przesiąść na pl. Jana Pawła II. Badania dowodzą, że jeśli przesiadka trwa 10 minut, to połowa pasażerów rezygnuje z komunikacji zbiorowej. We Wrocławiu 10 minut to niezły czas. Przesiadał się Pan kiedyś przy 20 stopniach mrozu? Uważa Pan to za udogodnienie? Czy może jest nim zastąpienie linii 12, która dojeżdżała na Sępolno nową – 33 Plus, która już tam nie dojeżdża? A może poprawianiem oferty jest zmniejszenie częstotliwości kursowania 142?

Gdyby Pan jednak miał wątpliwość pozwolę sobie na przywołanie tekstu portalu tuwroclaw.com, pt. "Prawie wszystkie osiedla są dziś gorzej połączone z centrum niż 10 lat temu", który udowodnił, że w ciągu ostatnich 10 lat dostępność wszystkich osiedli autobusami i tramwajami się zmniejszyła. I to i autobusami i tramwajami.

Podsumowując tę część naszej dyskusji: udowodniłem (a właściwie zrobili to wrocławianie), że można zwiększyć wpływy z biletów bez podnoszenia cen; udowodniłem, że oferta przewozowa z roku na rok się pogarsza.

Trzeci argument, który Pan przytoczył brzmi: „brudny Harry wkracza do akcji”. Oczywiście można polemizować przypominając, że MPK zwalnia kierowców i motorniczych a zatrudnia kadrę kierowniczą, ale to były PR – przepraszam za to, co napiszę – taki sam, który w tym punkcie wkradł się w Pana argumentację.

Zamiast tego zapytam: co to ma do rzeczy? Kupując bilet pasażer wpłaca kasę do budżetu miasta. Nie do MPK. To jak funkcjonuje firma pasażera nie interesuje. A jak ona funkcjonuje? Naprawdę tak źle?

MPK traci pieniądze – nie zawsze ze swojej winy, bo nie o wszystkim decyduje. Remonty torowisk leżą w kompetencjach Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta. O tym, które tory są wydzielane, decydują urzędnicy z wydziału inżynierii miejskiej. Zaś o tym, którędy i jak często jeżdżą poszczególne linie – ich koledzy z wydziału transportu. Dlatego właśnie rozmowa o budżecie MPK nie ma nic wspólnego z podwyżką biletów... co sam Pan napisał „chodzi o to, aby korzystający z komunikacji w większej niż dotychczas skali, finansowali jej funkcjonowanie”. Funkcjonowanie komunikacji – nie MPK. Pasażer płaci za przejazd. Na to jak szybko dotrze tam, gdzie chce nie ma wpływu tylko i wyłącznie MPK. Nie rozmawiajmy więc o MPK – tylko o przewozach.

Nasz serwis - Wrocławski Autobus

Wreszcie ostatni Pana argument: nr 4. „nie można zmarnować inwestycji”. Ten najbardziej kontrowersyjny. Gdyby pisał Pan „wydano” 2 mld złotych można by dyskutować. Ale zdanie „przez ostatnie 3 lata zainwestowaliśmy bardzo dużo, ponad 2 mld złotych” - jest kłamstwem. W tę kwotę urząd miasta wlicza także 1,2 mld złotych umów z MPK na przewozy. To nie jest inwestycja. A nawet – 40 proc. z tych pieniędzy to wpływy z biletów. To za co zapłacili pasażerowie.

To jednak nie wszystko. Budżet miasta nie jest obciążony zakupem autobusów i tramwajów – te na kredyt wzięło MPK. A MPK pasażera nie interesuje. On płaci za przewóz do budżetu miasta. Nowe węzły przesiadkowe? Oczywiście są, ale żaden z nich dobrze nie działa.
Jesteśmy przy wydawaniu pieniędzy?
W przeliczeniu na jednego mieszkańca Wrocław jest na drugim miejscu za Warszawą, gdy chodzi o wydatki na każdego kierowcę, ale trzeci od końca w wydatkach na jednego pasażera autobusu czy tramwaju. Na każdego kierowcę wydajemy 2,513 tys. zł, a na każdego pasażera jedynie 976 zł.

Wróćmy jednak do clue „inwestowania” i „wydawania pieniędzy” - argumentem nie mogą być kwoty, tylko efekty. Co z tego, że wydaje się na dany cel pół miliarda złotych, skoro nie ma tego efektów? Tramwaje i autobusy – nadal są najwolniejsze w Polsce. Po otworzeniu obwodnicy autostradowej przyspieszyły o 0,5 km/h.

Prawda jest brutalna: podwyżki biletów nie mają żadnego uzasadnienia, zaś uzasadnianie ich tylko obnaża błędy popełniane przy zarządzaniu komunikacją zbiorową we Wrocławiu. Komunikacją, w której pasażer nie jest na pierwszym, ale na ostatnim miejscu. Wszystkie organa miasta traktują go jak zło konieczne, podobnie jak tramwaje i autobusy zapominając, że Berlin i Warszawa udowodniły, że przyspieszając komunikację zbiorową zmniejsza się korki, a zwiększa... wpływy z komunikacji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto