Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Widzieli śmierć przyjaciół. Nie każdy wychodzi z tego bez szwanku. Bohaterowie żyją wśród nas [ZDJĘCIA]

Ewa Chojna
Widzieli śmierć przyjaciół. Nie każdy wychodzi z tego bez szwanku. Bohaterowie żyją wśród nas
Widzieli śmierć przyjaciół. Nie każdy wychodzi z tego bez szwanku. Bohaterowie żyją wśród nas JRGH KGHM
Przez 24 godziny na dobę. Siedem dni w tygodniu. 12 miesięcy w roku. Nad bezpieczeństwem ludzi pracujących w zakładach górniczych i hutach należących do KGHM Polska Miedź S.A, czuwają ratownicy z Jednostki Ratownictwa Górniczo-Hutniczego w Lubinie.

Nie jest to jedyne ich zadanie, bowiem kiedy trzeba niosą pomoc bez względu na okoliczności. Klęski żywiołowe, wypadki, tragedie w innych regionach kraju, a nawet poza jego granicami. Tam gdzie mogą się przydać – są. Bez dodatkowych pytań, zawsze przygotowani do akcji. Zawsze gotowi by do ostatnich sił ratować ludzkie zdrowie i życie.

Gotowi w 60 sekund

Mają tylko minutę od alarmu do wyjazdu. Przebierają się już w autobusie, który do akcji wyjeżdża z bazy w Sobinie. Dla nich najważniejsze jest to by uratować poszkodowanych. Przez ostatnie 18 lat miedziowi ratownicy wyjeżdżali do akcji 154 razy. To 154 profesjonalnie przeprowadzone przedsięwzięcia, mnóstwo stresu, ale również radości. Choć czasami zakończenie akcji przynosiło łzy. Ten rok jest stosunkowo spokojny – mówi nam Piotr Walczak, Dyrektor Naczelny Jednostki Ratownictwa Górniczo-Hutniczego. Najtragiczniejszy był jednak 2016 rok, w którym zginęło najwięcej pracowników KGHM PM S.A. To wtedy na Rudnej w jednym wypadku zginęło ośmiu naszych kolegów.

Jak przyznaje Piotr Walczak, takie akcje jak ta na Rudnej na długo zostają w pamięci. – Naszym przekonaniem jest zawsze to, że idziemy po żywego człowieka. Akcja na Rudnej była dla mnie, jak do tej pory, najbardziej tragiczną. Cały czas pamiętam malejące szanse i ogromną nadzieję, która była z nami do końca – wspomina Szef ratowników. - Wierzyliśmy w powodzenie akcji. Ale z każdą godziną mieliśmy tej nadziei coraz mniej. Akcja się przedłużała i niestety, jak wszyscy wiemy, zakończyła się tragicznie. Odmienną sytuacją jest również akcja na kopalni Rudna z marca 2013 roku. Po wstrząsie na Oddziale G-3, 19 górników zostało odciętych. Przez kilka godzin nie było z nimi żadnego kontaktu. Miałem czarne myśli, przyznaję. Ale w końcu dotarliśmy do nich poprzez szczelinę od sąsiedniej kopalni Polkowice-Sieroszowice. Wszyscy, choć zestresowani z niewielkimi obrażeniami wyszli bezpiecznie na powierzchnię. Nikt nie trafił do szpitala, po przebadaniu wszyscy wrócili do domów. To dwie diametralnie różne i piekielnie trudne akcje. Raz liczyliśmy na to, że wyciągniemy kolegów żywych, wcześniej obawialiśmy się, że będzie tragicznie. A rzeczywistość pokazała coś zupełnie innego.

Dlatego tak istotne w ratownictwie górniczym jest doświadczenie i radzenie sobie w trudnych sytuacjach. - Gdyby akcje były łatwe prowadziłby je ktoś zupełnie przypadkowy. A tak nie jest. Prowadzą je profesjonalnie przygotowani ratownicy górniczy. Ludzie, którzy są szkoleni, sprawdzani i weryfikowani w ekstremalnych sytuacjach – mówi Piotr Walczak. - Sam jestem ratownikiem już ponad 30 lat i mogę powiedzieć jedno - każda akcja zostaje w głowie, a na pewno każda tragiczna akcja. To się pamięta do końca życia. Ale są również takie momenty, jak po uratowaniu 19 górników z Rudnej. Kiedy już wszyscy byli bezpieczni, my w sztabie, gdzie przebywają naprawdę twardzi faceci, wszyscy płakaliśmy ze szczęścia.

Pieniądze to nie wszystko

Obecnie w KGHM Polska Miedź S.A. jest ponad 400 ratowników – ochotników, którzy na co dzień pracują na kopalniach. Dyżurują rotacyjnie. Z kolei zawodowych ratowników jest tylko 14. Ale jak zapewnia Piotr Walczak – tylu wystarczy. W naszych szeregach mamy ratowników niemal ze wszystkich stanowisk pracy pod ziemią. Każdy ratownik minimum sześć razy w roku przechodzi ćwiczenia i przynajmniej raz w roku przyjeżdża na dyżur do Sobina, gdzie pełni go przez całą dobę w ciągu ośmiu dni. Uważam ten model pracy za dobry i efektywny – dodaje Piotr Walczak.

Praca ratownika górniczego jest nobilitująca. Szczególnie dla nowych adeptów sztuki ratowniczej, którzy niewiele wiedzą o warunkach, szkoleniu i trudach z jakimi ratownicy muszą się mierzyć. Jeżeli ktoś nie zjechał pod ziemię, nie zobaczył tysięcy ton skał tuż nad głową, nie jest w stanie sobie tego wyobrazić. Ale nawet ci, którzy przeszli szkolenie czasami rezygnują.
- Nie każdy może zostać ratownikiem – przyznaje Piotr Walczak. - Selekcję statystycznie przechodzi co dziesiąty ochotnik. Mimo dobrego przygotowania, posiadanej wiedzy i umiejętności, często to dramatyczna akcja potrafi wszystko zweryfikować. Teoria teorią, szkolenie szkoleniem, a sprawdzenie się w boju to zupełnie inna sprawa. Mieliśmy takie przypadki. Koledzy przychodzili i mówili szczerze, że to jest ponad ich siły. Psychika człowieka jest bardzo skomplikowana i nie każdy jest w stanie wytrwać w ciężkich warunkach i nie załamać się w obliczu nieszczęścia a czasem śmierci kolegów i przyjaciół.

Wytrzymałość i dyscyplina

Jednak ci, którzy radzą sobie ze skutkami takich akcji mają przed sobą jeszcze wiele innych wyzwań. By zostać ratownikiem górniczym trzeba przejść szkolenie praktyczne i teoretyczne. Trzeba poznać sprzęt i jego możliwości. Trzeba umieć go obsłużyć. Ale również – dbać o samego siebie. Dobra kondycja i wytrzymałość to podstawa w życiu codziennym ratownika.

- Ratownik musi prowadzić zdrowy, higieniczny tryb życia. Jako Szef mobilizuję moich podwładnych do dbania o siebie i staram się być dobrym przykładem dla ratowników – mówi Piotr Walczak. - Równie istotna jest kondycja fizyczna. To jest praca w bardzo ciężkich warunkach, w wysokich temperaturach, w wyjątkowym mikroklimacie i co tu kryć – w ogromnym stresie. To wymusza na nas dużą wytrzymałość. Treningi prowadzone są na bieżąco. Każdego dnia. Nie ma odstępstw od tej normy.

Idą w pięciu, są nierozłączni

Zastępy ratowników do akcji idą w pięć osób. Sami przyznają, że są jak dłoń – nierozłączni. Ale dlaczego akurat pięciu? To proste – kiedy jednemu z ratowników coś się stanie, pozostali muszą go wynieść, wyciągnąć, wręcz czasami wyszarpać z niebezpiecznego rejonu.
- Najgorsze co może się zdarzyć w akcji to właśnie utrata ratownika. Jeśli zasłabnie, straci przytomność, albo zostanie ranny, to nie dość, że nie pomoże poszkodowanemu, to jeszcze sam tej pomocy będzie wymagał – wyjaśnia Szef JRGH – W takiej sytuacji wycofywany jest cały zastęp. Grupa jest niepodzielna.

Ratownicy KGHM Polska Miedź S.A. po akcjach mają zapewnioną pomoc psychologiczną. - Kiedyś popełniłem błąd pytając - kto potrzebuje takiego wsparcia ? Jak można było przewidzieć, nikt się nie zgłosił. To dumne chłopaki. Dlatego teraz rozmowa z psychologiem jest obowiązkowa dla wszystkich uczestniczących w akcji – dodaje Szef JRGH.

Łzy, radość i dokładna analiza

A co po akcji? - Analizujemy. Omawiamy. Sprawdzamy co mogliśmy zrobić inaczej, lepiej. W górnictwie wiele rzeczy zdarza się po raz pierwszy. Bazujemy na doświadczeniu, na tym co było kiedyś ale często stajemy przed wyzwaniami, musimy być bardzo kreatywni i przewidujący stosując innowacyjne działania i procedury, które powstają w ciągu kilku sekund w naszych głowach – mówi Piotr Walczak. - Musimy myśleć, wprowadzać nowatorskie rozwiązania.

Ratownicy z KGHM brali udział w wielu akcjach również poza terenem Zagłębia Miedziowego. Zawalenie się kamienicy w Mirsku, powodzie w roku 1997 i w 2010, liczne wypadki drogowe i awarie techniczno – technologiczne. Ratownicy także wykonują bardzo duży zakres prac profilaktycznych zapobiegających wypadkom i awariom. Choć nie zawsze uda się pomóc i nie wszystkie akcje kończą się dobrze, to jak przyznaje Piotr Walczak, uściski i podziękowania uratowanych, a także ich rodzin dodają skrzydeł, które pomagają znosić wszystkie trudy i ratować kolejnych ludzi.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto