Kurs szydełkowania przeszła pani Teresa w … warszawskim szpitalu, jakieś osiem lat temu. – Zaraziła mnie tym jedna z pacjentek. Młoda kobieta z Radomyśla nad Sanem – opowiada. – Cały czas szydełkowała. Próbowała kogoś znaleźć do towarzystwa, ale chętnych nie było.
Postanowiłam spróbować. Jakieś podstawy miałam, ale nie było mowy o odczytywaniu wzorów z gazet. Tego nie umiałam. Ale ona mnie nauczyła tych wszystkich znaczków i symboli. I wciągnęłam się. Robótki okazały się wspaniałą terapią. Zapomniałam o swojej chorobie, dolegliwościach. Głowę zajmowały mi tylko słupki, półsłupki, oczka, pętelki… Szydełkowanie doskonale relaksuje, wycisza.
Po dwóch tygodniach Teresa wyszła z pierwszą własnoręcznie wykonaną serwetką. – Była zrobiona bardzo nieporadnie, ale zachowałam ją na pamiątkę – śmieje się mistrzyni szydełka.
W domu zaczęły się pojawiać nowe, coraz lepsze. W końcu wzięła się za ozdoby choinkowe. Kiedy przeszło Boże Narodzenie, sięgnęła po wzory ozdób wielkanocnych. Na stole wielkanocnym stanęły własnoręcznie zrobione kurczaczki i zajączki. Potem przyszła kolej na wymianę sztucznych kwiatów na wełniane. W tym roku są już wełniane słoneczniki, tulipany, kwiaty jabłoni… W oknach wiszą jeszcze malowane wydmuszki, ale i one z czasem dostaną wełniane wdzianka.
Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?