Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szpitale są jak noclegownie dla bezdomnych

Zygmunt Mułek
Do legnickiego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego karetka przywiozła nieprzytomną starszą kobietę.

Tomograf wykrył udar mózgu. Lekarze zrobili co mogli, ale pacjentka nie bardzo kontaktuje się z otoczeniem. Powinna zostać wypisana do domu, lecz konkubent, z którym mieszkała, nie chce jej przyjąć. Nie ma rodziny, dowodu osobistego, ubezpieczenia ani chociażby renty.

- Takich przypadków mamy kilkanaście w roku - mówi Grażyna Sokołowska, pełnomocnik ds. praw pacjentów w szpitalu. - Ta pani mogłaby zostać wypisana, ale potrzebuje stałej opieki. Nikt jej nie przyjmie, więc będzie leżała na neurologii może nawet pół roku, blokując łóżko chorym. Pacjenci, którzy mieszkają w szpitalu, bo nie mają gdzie się podziać, nazywani są "leżakami" albo "rezydentami". Z roku na rok jest ich więcej.

- Takiej chorej osobie muszę załatwić dowód osobisty, pomoc społeczną i znaleźć zakład pielęgnacyjno-opiekuńczy - wyjaśnia Grażyna Sokołowska. - To trwa strasznie długo. Przede wszystkim czasochłonne jest znalezienie miejsca w zakładzie, na które czeka się nawet pół roku. Dyrektorka legnickiego szpitala Krystyna Barcik wyliczyła, że miesięczne utrzymanie rezydenta, bez leczenia, kosztuje 1200 zł.

- Teraz, gdy jest coraz mniej pieniędzy na leczenie, oni blokują miejsce. Może ten problem dałoby się rozwiązać, gdyby było więcej zakładów opiekuńczych? - zastanawia się Barcik. Rekordzistka we wrocławskim szpitalu kolejowym przebywała dwa lata. Dyrektorzy szpitali w stolicy Dolnego Śląska też bezradnie rozkładają ręce. - Leżą, leżą, leżą - ujmuje problem Maciej Ziombka, wicedyrektor ds. lecznictwa Dolnośląskiego Szpitala Specjalistycznego im. Marciniaka we Wrocławiu. - Gdy jedni opuszczą sale, pojawiają się następni.

Staramy się rozwiązywać ten problem we współpracy z pomocą społeczną. Joanna Mierzwińska, rzeczniczka Narodowego Funduszu Zdrowia we Wrocławiu, przyznaje, że skala zjawiska jest niepokojąca: - Nieubezpieczeni pacjenci muszą być leczeni na koszt szpitala. Natomiast co dalej, to nie nasza sprawa. Stanisław Woźniak, szef Szpitala Specjalistycznego w Jeleniej Górze: - Są instytucje, które mają nieść pomoc, ale one nie spełniają swojej roli. Nieraz mam ochotę zawieźć takiego pacjenta pod ośrodek pomocy społecznej i go zostawić. Teoretycznie jest to możliwe. Może wtedy coś by się ruszyło.

Duży zakład opiekuńczy (na 330 osób) powstanie w Stroniu Śląskim. Ale problemu braku miejsc w tych placówkach ta inwestycja nie rozwiąże.

1200

kosztuje miesięczne utrzymanie rezydenta w legnickim szpitalu

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Szpitale są jak noclegownie dla bezdomnych - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto