Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szajka kradnie samochody pod Trzebnicą

Małgorzata Dubowiecka
Jan Łobocki odzyskał już swoje auta. Pies też wyzdrowiał
Jan Łobocki odzyskał już swoje auta. Pies też wyzdrowiał Janusz Wójtowicz
Citroën berlingo, volkswagen lupo, opel astra, trzy piły spalinowe, dwie wiertarki, młot, kosa, piekarnik - tyle złodzieje zabrali ze wsi Sanie w powiecie trzebnickim w połowie stycznia. Psy się nie odezwały, bo złodzieje większość z nich uśpili. Do dzisiaj okradli już pięć kolejnych miejscowości w okolicy. Policjanci ciągle ich szukają.

W nocy z 18 na 19 stycznia okradli 11 mieszkańców wsi Sanie pod Żmigrodem. Pierwszy zorientował się o godz. 3.30 w nocy i zaraz zadzwonił na policję. Funkcjonariusze przyjechali do gospodarstwa i zaczęli spisywać zeznania. Jak się później okazało, złodzieje w tym samym czasie w najlepsze grabili kolejne domy w Saniach. Gdy mieszkańcy wstali rano do pracy i zobaczyli, co się stało, zaczęli dzwonić na policję.

- O trzeciej w nocy wyszłam podłożyć do pieca, żeby napalić w kurniku. Podwórko mamy oświetlone, we wsi było dziwnie cicho, nie szczekał żaden pies. Ale nie zwróciłam wtedy na to uwagi - opowiada Wiesława Połońska. Do domu wróciła o godz. 6. Gdy jej mąż Czesław 20 minut później chciał wyjechać samochodem do pracy do lasu, auta już nie było.

- Oni musieli obserwować moją żonę, gdy chodziła po podwórku - denerwuje się Czesław Połoński. Złodzieje ukradli mu nowego opla astrę. Pies nie zaszczekał, bo okazało się, że tak pobili go łopatą i widłami, że omal nie zdechł. Kiedy policja spisywała zeznania Połońskich, rodzina sąsiadów zbierała się do pracy.

- Żona wychodziła do sklepu, kiedy zorientowała się, że drzwi do garażu są otwarte. Weszła tam. Nie było naszych dwóch samochodów. Pies był dziwnie senny i w ogóle nie szczekał - opowiada Jan Łobocki.

Złodzieje okradli wiele innych gospodarstw. Byli sprytni. Najpierw swój samochód zaparkowali w szczerym polu. Poszli do wsi. Następnie włamywali się do gospodarstw i wynosili sprzęt przed ogrodzenia. Potem, by nie budzić podejrzeń, podjeżdżali po łupy ukradzionym citroënem berlingo Jana Łobockiego.

Do większości gospodarstw weszli bez problemu, bo nie było żadnych kłódek. Ale złodzieje mieli też specjalne nożyce do metalu.

Co było im niepotrzebne, wyrzucali. Mieszkańcy Sań znaleźli rower pod lasem, a zlewozmywak przed wjazdem do wsi. W polu stały też auta Jana Łobockiego, bo ugrzęzły w błocie. Złodzieje próbowali je holować, ale się nie udało. Zostawili więc kradzione samochody razem z jednym swoim, w którym zatarli wszelkie ślady. Wybili okna i wszystko spryskali proszkiem z gaśnicy.

Policjanci nie złapali jeszcze nikogo z szajki. Proszą mieszkańców o zamykanie mieszkań i pomieszczeń gospodarczych. A także samochodów.

Kto padł ofiarą złodziei, powinien zadzwonić na komisariat w Trzebnicy, tel. 71-388-82-00.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na trzebnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto