Po dwóch meczach półfinału play-off każda z drużyn ma po jednej wygranej bitwie, ale wojna toczy się do dwóch zwycięstw. Grając u siebie, Ślęza wydaje się faworytem, ale w przypadku zmagań z Dekorexem trudno o jakiekolwiek racjonalne przewidywania. Przecież u siebie wrocławianki przegrały aż 43:71, by w delegacji wygrać 59:40. Tak, kobieta zmienną jest...
- W koszykówce mężczyzn na tym etapie rywalizacji takie wyniki się nie zdarzają – nie ukrywa trener Ślęzy Radosław Czerniak. - Między nami a Dekorexem nie ma tak wielkiej różnicy w poziomie, żeby mecze kończyły się tak przygniatająca przewagą. W obu przypadkach – w meczu we Wrocławiu i Pabianicach – zdecydowała dyspozycja dnia – dodaje.
Przegrywając u siebie, ślęzanki jechały do Pabianic z nożem na gardle. Porażka oznaczała koniec marzeń o ekstraklasie. Na szczęście nasze dziewczyny udowodniły, że mają charakter. – Obudziła się w nich sportowa złość. W tygodniu poprzedzającym drugi mecz pracowały na treningach jeszcze ciężej niż w sezonie regularnym – cieszy się Czerniak.
Nie tylko w głowach naszych koszykarek nastąpiła pozytywna zmiana. W grze również. Jaka? - Uprościliśmy wszystko, żeby dziewczyny nie musiały dodatkowo myśleć o skomplikowanych zagrywkach. Zmieniliśmy zasady w obronie, znaleźliśmy miejsca, z których najłatwiej nam zdobywać punkty. Do tego ograniczyliśmy straty – tłumaczy szkoleniowiec 1 KS-u.
Skoro już wrocławianki potrafiły znaleźć sposób na Dekorex i nie uległy presji związanej z widmem porażki w Pabianicach, można wysnuć wniosek, że teraz mają w rękach wszystkie atuty. Tym bardziej, że trzeci mecz zagrają u siebie. Tyle tylko, że obciążenie psychiczne dopiero się potęguje. To przecież najważniejszy mecz dla klubu od dekady. Oczekiwania związane z powrotem do ekstraklasy po tylu latach są olbrzymie. Nikt nie wyobraża sobie, by w środę Ślęza miała przegrać. Zawodniczki doskonale o tym wiedzą. Pytanie tylko, jak sobie z tym poradzą.
- Presja powraca jak bumerang. Gramy u siebie, ale na tym etapie rywalizacji to ma mniejsze znaczenie. Co więcej, to może nawet bardziej przeszkadzać, niż być atutem. Dziewczyny dostały lekcję w pierwszy meczu i bardzo przeżyły tę porażkę. Było mi ich szkoda, bo wcale nie zlekceważyły Dekorexu. Przegrały w sferze mentalnej, po prostu sobie z tym nie poradziły. Ale teraz wiedzą już, jak trzeba podejść do trzeciego spotkania, żeby wygrać. Dziewczyny są rozpędzone i bardzo chcą wygrać – uspokaja trener Czerniak.
Nie pozostaje nam nic innego, jak zaprosić na środowe starcie. Takiego meczu po prostu opuścić nie można. Po ponad dziesięciu latach Ślęza staje przed wielką szansą na powrót do ekstraklasy. Jeśli sama ranga spotkania nie przekonuje do przyjścia do hali przy ul. Wojciecha z Brudzewa, to przypomnijmy, że na kibiców jak zawsze czekają atrakcje. Będą bum-bum rurki do dopingowania, będą cheerleaderki, a najmłodszych z pewnością ucieszy obecność maskotki Ślęzy - „Czaka”. A że mecz ma wymiar historyczny, to nie zabraknie – jak zawsze zresztą – Marioli Pawlak-Marzec, jednej z najlepszych zawodniczek klubu w jego dziejach. Pani Mariola obiecuje, że nikomu nie odmówi autografu i wspólnego zdjęcia.
Organizacyjnie Ślęza jest już w elicie. Czekamy na awans sportowy. Początek meczu w hali przy ul. Wojciecha z Brudzewa o godz. 17.30. Wstęp wolny! Każdy zdąży wrócić do domu, by na przykład obejrzeć Ligę Mistrzów. No, chyba że feta się przedłuży.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?