Kto przyszedł we wtorek do Orbity - nie żałował. Zresztą kibiców pojawiło się sporo, bo prawie 2 tysiące. Z pewnością pobity został wrocławski rekord frekwencji w tym sezonie.
Wicemistrzynie Polski wyszły na mecz z Agatą Sawicką, która po złamaniu palca walczyła z czasem, oraz z Magdą Gryką. U tej drugiej przed świętami wykryto arytmię serca i były obawy, że może nie grać nawet kilka miesięcy. Dlatego sprowadzono Amerykankę Jennę Hagglund (siedziała na ławce). Zabrakło za to chorej Anny Grejman. Chemik wystąpił w najmocniejszym składzie: z Werblińską, Glinką czy świetną Veljković.
Mimo porażki Impel pokazał się z niezłej strony, no może z wyjątkiem trzeciej odsłony. W pierwszym secie prowadził 13:10 i 22:20, by przegrać 23:25 po dwóch własnych błędach: złym przyjęciu Hany Cutury i ataku w aut Joanny Kaczor. W drugim secie zaczął od 1:4, ale też walczył. Popełnił jednak więcej błędów, a raz pomylił się sędzia.
W trzeciej partii wszystko się posypało. Chemik wzmocnił blok, lepiej atakował i na drugiej przerwie technicznej prowadził już 16:9. W ekipie mistrzyń Polski nie było właściwie słabych punktów.
To było 13 zwycięstwo w lidze policzanek, które jako jedyne są niepokonane.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?