Kim za życia był upiór z Wilkołaka, którym przewodnicy straszą turystów na Pogórzu Kaczawskim? W słotne dni widać, jak włóczy się konno wśród drzew, zaczepiając poszarpaną opończą o kolce akacji i ostrężyny. Błoto oblepia kopyta i brzuch rumaka, chrzęści zardzewiałe żelazo, jeździec słania się w siodle ze zmęczenia i wzdycha ciężko. Biada temu, kto upiorowi wejdzie w drogę - pociągnie go potępieniec do piekła, na wieczne zatracenie.
Jarosław Szczyżowski i Grzegorz Kapla z Gildii Przewodników Sudeckich opowiadają, że to duch Czarnego Krzysztofa - najsłynniejszego ze śląskich raubritterów, okrutnych rycerzy-rabusiów napadających na kupców po średniowiecznych gościńcach. Na szczycie koło Złotoryi, ochrzczonym z czasem Wilczą Górą albo Wilkołakiem, jego banda miała - jak twierdzą - swoją kryjówkę. Odkąd w 1513 roku ciało Czarnego Krzysztofa zadyndało na jednej z legnickich szubienic, potępiona dusza rycerza nie przestaje błąkać się po wzgórzu.
- Istnieje kilka niemieckich legend o Czarnym Krzysztofie, ale nigdy nie spotkałem się z tą historią - ze zdziwieniem słucha Mariusz Łesiuk, archeolog, który w lipcu 2003 roku razem z Bartłomiejem Gruszką odkopał warownię raubrittera kilkanaście kilometrów od Wilczej Góry, w Olszanicy. W gliniastej ziemi odkryli ślady wieży mieszkalnej zamku zbudowanego w technice pruskiego muru i pozostałości po kuchni bądź sali jadalnej. A do tego trzy topory, żelazną kulę do bombardy, kilka dobrze zachowanych trójnóżków wykorzystywanych jako patelnie, protokamionkowy kufel i mnóstwo innych naczyń z ceramiki, metalu, drewna.
Przydomek Krzysztofa wziął się od długich czarnych włosów. Rycerz był młodszym synem Berhardta von Zedlitz, właściciela wsi Kopacz koło Złotoryi. Pogodził się z faktem, że to jego brat Melchior będzie dziedzicem rodzinnego majątku, ale ani myślał spędzić z tego powodu życie w klasztorze. Za bardzo kochał kobiety, wino i bójkę, by rycerską zbroję zamienić na mnisi habit. Po śmierci ojca skumał się z Wawrzyńcem von Stehwitzem, Jakobem i Marti-nem von Promnitz oraz paroma innymi typami spod ciemnej gwiazdy.
Tak powstała raubritterska drużyna, która od końca XV wieku siała grozę nie tylko wśród kupców podążających traktem z Polski do Czech. Jako pierwsze ofiary rabusiów kroniki wymieniają mieszkańców Nysy. Potem banda napadła m.in. na proboszcza z Wir koło Wałbrzycha, pod Mechler Heide zamordowała rzeźnika z Lubania, pod Frankfurtem wielu ludzi pozbawiła rąk. Okradali i palili karczmy, jarmarki, dwory i plebanie.
W 1506 roku nieopodal Choińca banda złożona z 18 rycerzy zaatakowała kupców powracających z Wrocławia. W potyczce z raubritte-rami Czarnego Krzysztofa zginęli Tschoertner - burmistrz Lwówka Śląskiego, rycerz Jerzy von Zedlitz z Brunowa i mieszczanin Hans Thomas. Jak podaje jedna z kronik, zostali oni przytroczeni do koni i wleczeni na powrozach aż do miasta. Czarny Krzysztof zwolnił jeńców dopiero po otrzymaniu sowitego okupu. W październiku 1508 roku raubritterzy obcięli dłonie wrocławskim urzędnikom, odebrawszy im wcześniej listy królewskie i biskupie. Rajcy z Wrocławia wyznaczyli sowitą nagrodę za głowę rycerza-rabusia. Zmuszeni uciekać przed zbrojnymi z Wrocławia, bandyci schronili się pod skrzydła księcia legnickiego Fryderyka.
Historycy podejrzewają, że olszanicki raubritter dzielił się z księciem łupem lub wykonywał dla niego jakieś zlecenia - tylko w ten sposób można wyjaśnić trwającą kilkanaście lat bezkarność bandy Krzysztofa von Zedlitz.
Jednak miarka w końcu się przebrała. Gdy podpaliwszy folwark złotoryjskiego rajcy Jerzego Kuntha uprowadził jego córkę do zamku w Olszanicy i uśmiercił okrutnie jej narzeczonego, okolica zawrzała gniewem. W 1512 roku mieszczanie ze Złotoryi otoczyli i zdobyli jego warownię. Zamek spalono, a Czarny Krzysztof spędził rok w legnickim więzieniu, skąd listami błagał o litość księcia Fryderyka. Rok później powieszono olszanickiego raubrittera.
Jak zaświadczają kroniki, gdy prowadzono skazańca na szubienicę, Czarny Krzysztof śpiewał psalm: "Nie chciejcie ufać w książęta ani w synów ludzkich, w których nie ma pomocy". Upiorne widziadło z Wilkołaka raczej nie śpiewa nic. Chociaż - kto je tam wie.
Moc wulkanów
Wilcza Góra (367 m n.p.m.) koło Złotoryi to pozostałość po wygasłym wulkanie. Przed 20 mln lat na Pogórzu Kaczawskim istniały ich setki. Pod Wilczą Górą - do połowy rozebraną na bazalt dla drogowców - wciąż leżą bomby wulkaniczne: okrągłe głazy ważące kilka ton, wyrzucone z czeluści ziemi wraz z rozgrzaną do czerwoności lawą i popiołem. Przez wzgórze wiedzie 85-kilometrowy Szlak Wygasłych Wulkanów. Można nim wędrować przez Proboszczów, Grodziec, Wąwóz Myśliborski, Jawor do Legnickiego Pola.
Skarby rycerzy
Odnalezione w zamku Czarnego Krzysztofa przedmioty znajdują się w zbiorach Muzeum Ceramiki w Bolesławcu. Tam też za 4 złote jest do nabycia książeczka "Średniowieczna warowania rycerza-rabusia Czarnego Krzysztofa w świetle badań archeologicznych i historycznych", autorstwa Anny Bober-Tubaj, Andrzeja Olejniczaka, Mariusza Łesiuka i Bartłomieja Gruszki, z której tutaj korzystałem.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?