Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rycerz-rabuś błąka się po Wilkołaku

Piotr Kanikowski
Od czasów Czarnego Krzysztofa Wilcza Góra zmieniła się znacznie. Połowę wzgórza rozebrano na bazalt do budowy dróg
Od czasów Czarnego Krzysztofa Wilcza Góra zmieniła się znacznie. Połowę wzgórza rozebrano na bazalt do budowy dróg fot. krzysztof maciejak/ goldcentrum.pl
W XVI wieku w okolicach Złotoryi żył najsłynniejszy ze śląskich raubritterów. Dziś też lepiej omijać jego ducha

Kim za życia był upiór z Wilkołaka, którym przewodnicy straszą turystów na Pogórzu Kaczawskim? W słotne dni widać, jak włóczy się konno wśród drzew, zaczepiając poszarpaną opończą o kolce akacji i ostrężyny. Błoto oblepia kopyta i brzuch rumaka, chrzęści zardzewiałe żelazo, jeździec słania się w siodle ze zmęczenia i wzdycha ciężko. Biada temu, kto upiorowi wejdzie w drogę - pociągnie go potępieniec do piekła, na wieczne zatracenie.

Jarosław Szczyżowski i Grzegorz Kapla z Gildii Przewodników Sudeckich opowiadają, że to duch Czarnego Krzysztofa - najsłynniejszego ze śląskich raubritterów, okrutnych rycerzy-rabusiów napadających na kupców po średniowiecznych gościńcach. Na szczycie koło Złotoryi, ochrzczonym z czasem Wilczą Górą albo Wilkołakiem, jego banda miała - jak twierdzą - swoją kryjówkę. Odkąd w 1513 roku ciało Czarnego Krzysztofa zadyndało na jednej z legnickich szubienic, potępiona dusza rycerza nie przestaje błąkać się po wzgórzu.

- Istnieje kilka niemieckich legend o Czarnym Krzysztofie, ale nigdy nie spotkałem się z tą historią - ze zdziwieniem słucha Mariusz Łesiuk, archeolog, który w lipcu 2003 roku razem z Bartłomiejem Gruszką odkopał warownię raubrittera kilkanaście kilometrów od Wilczej Góry, w Olszanicy. W gliniastej ziemi odkryli ślady wieży mieszkalnej zamku zbudowanego w technice pruskiego muru i pozostałości po kuchni bądź sali jadalnej. A do tego trzy topory, żelazną kulę do bombardy, kilka dobrze zachowanych trójnóżków wykorzystywanych jako patelnie, protokamionkowy kufel i mnóstwo innych naczyń z ceramiki, metalu, drewna.

Przydomek Krzysztofa wziął się od długich czarnych włosów. Rycerz był młodszym synem Berhardta von Zedlitz, właściciela wsi Kopacz koło Złotoryi. Pogodził się z faktem, że to jego brat Melchior będzie dziedzicem rodzinnego majątku, ale ani myślał spędzić z tego powodu życie w klasztorze. Za bardzo kochał kobiety, wino i bójkę, by rycerską zbroję zamienić na mnisi habit. Po śmierci ojca skumał się z Wawrzyńcem von Stehwitzem, Jakobem i Marti-nem von Promnitz oraz paroma innymi typami spod ciemnej gwiazdy.

Tak powstała raubritterska drużyna, która od końca XV wieku siała grozę nie tylko wśród kupców podążających traktem z Polski do Czech. Jako pierwsze ofiary rabusiów kroniki wymieniają mieszkańców Nysy. Potem banda napadła m.in. na proboszcza z Wir koło Wałbrzycha, pod Mechler Heide zamordowała rzeźnika z Lubania, pod Frankfurtem wielu ludzi pozbawiła rąk. Okradali i palili karczmy, jarmarki, dwory i plebanie.

W 1506 roku nieopodal Choińca banda złożona z 18 rycerzy zaatakowała kupców powracających z Wrocławia. W potyczce z raubritte-rami Czarnego Krzysztofa zginęli Tschoertner - burmistrz Lwówka Śląskiego, rycerz Jerzy von Zedlitz z Brunowa i mieszczanin Hans Thomas. Jak podaje jedna z kronik, zostali oni przytroczeni do koni i wleczeni na powrozach aż do miasta. Czarny Krzysztof zwolnił jeńców dopiero po otrzymaniu sowitego okupu. W październiku 1508 roku raubritterzy obcięli dłonie wrocławskim urzędnikom, odebrawszy im wcześniej listy królewskie i biskupie. Rajcy z Wrocławia wyznaczyli sowitą nagrodę za głowę rycerza-rabusia. Zmuszeni uciekać przed zbrojnymi z Wrocławia, bandyci schronili się pod skrzydła księcia legnickiego Fryderyka.

Historycy podejrzewają, że olszanicki raubritter dzielił się z księciem łupem lub wykonywał dla niego jakieś zlecenia - tylko w ten sposób można wyjaśnić trwającą kilkanaście lat bezkarność bandy Krzysztofa von Zedlitz.

Jednak miarka w końcu się przebrała. Gdy podpaliwszy folwark złotoryjskiego rajcy Jerzego Kuntha uprowadził jego córkę do zamku w Olszanicy i uśmiercił okrutnie jej narzeczonego, okolica zawrzała gniewem. W 1512 roku mieszczanie ze Złotoryi otoczyli i zdobyli jego warownię. Zamek spalono, a Czarny Krzysztof spędził rok w legnickim więzieniu, skąd listami błagał o litość księcia Fryderyka. Rok później powieszono olszanickiego raubrittera.

Jak zaświadczają kroniki, gdy prowadzono skazańca na szubienicę, Czarny Krzysztof śpiewał psalm: "Nie chciejcie ufać w książęta ani w synów ludzkich, w których nie ma pomocy". Upiorne widziadło z Wilkołaka raczej nie śpiewa nic. Chociaż - kto je tam wie.

Moc wulkanów
Wilcza Góra (367 m n.p.m.) koło Złotoryi to pozostałość po wygasłym wulkanie. Przed 20 mln lat na Pogórzu Kaczawskim istniały ich setki. Pod Wilczą Górą - do połowy rozebraną na bazalt dla drogowców - wciąż leżą bomby wulkaniczne: okrągłe głazy ważące kilka ton, wyrzucone z czeluści ziemi wraz z rozgrzaną do czerwoności lawą i popiołem. Przez wzgórze wiedzie 85-kilometrowy Szlak Wygasłych Wulkanów. Można nim wędrować przez Proboszczów, Grodziec, Wąwóz Myśliborski, Jawor do Legnickiego Pola.

Skarby rycerzy
Odnalezione w zamku Czarnego Krzysztofa przedmioty znajdują się w zbiorach Muzeum Ceramiki w Bolesławcu. Tam też za 4 złote jest do nabycia książeczka "Średniowieczna warowania rycerza-rabusia Czarnego Krzysztofa w świetle badań archeologicznych i historycznych", autorstwa Anny Bober-Tubaj, Andrzeja Olejniczaka, Mariusza Łesiuka i Bartłomieja Gruszki, z której tutaj korzystałem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto