Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z prof. Krystynem Sosadą, chirurgiem i specjalistą medycyny ratunkowej

[email protected]
KRYSTYNA BOCHENEK: Na początek powiedzmy kilka słów o epidemiologii urazów. PROF. KRYSTYN SOSADA: Urazy są pandemią XXI wieku. Nie tylko choroby układu krążenia i nowotwory, ale również urazy stanowią dla nas ogromne ...

KRYSTYNA BOCHENEK: Na początek powiedzmy kilka słów o epidemiologii urazów.
PROF. KRYSTYN SOSADA: Urazy są pandemią XXI wieku. Nie tylko choroby układu krążenia i nowotwory, ale również urazy stanowią dla nas ogromne zagrożenie. Najczęściej doznajemy ich w wypadkach drogowych. Rocznie ginie w nich w Polsce około 6 tysięcy osób, a rannych zostaje 40 tysięcy. To małe miasteczko. Na 100 wypadków drogowych umiera 14 osób. W porównaniu do zachodnich krajów Unii Europejskiej to trzykrotnie więcej. Przyczyną jest między innymi nie w pełni jeszcze funkcjonujący system zintegrowanego ratownictwa medycznego. System ten jest tworzony od 6 lat, czyli od 1999 roku.
Najczęstszą przyczyną zgonów wśród ludzi młodych do 44. roku życia są urazy, a nie choroby układu krążenia i nowotwory. Śmiertelność w Polsce z powodu mnogich obrażeń ciała wynosi 25 proc., podczas gdy w innych krajach UE tylko 11 proc. Podobne dane obrazują kalectwo pourazowe wśród poszkodowanych z mnogimi obrażeniami ciała — w Polsce co czwarty poszkodowany zostaje kaleką, natomiast w innych krajach UE odsetek ten jest zdecydowanie niższy.
Niezwykle istotny jest czas rozpoczęcia udzielania pierwszej pomocy przez świadka zdarzenia w stanach zagrożenia życia. Od momentu zatrzymania krążenia i oddechu do nieodwracalnych zmian w mózgu na skutek niedotlenienia dochodzi już w ciągu 4-5 minut. Ambulans najczęściej nie dojedzie w tym czasie na miejsce wypadku. Najkorzystniejsze dla poszkodowanego jest podjęcie resuscytacji już w pierwszej minucie od zatrzymania krążenia i oddechu. Ponad 50 proc. poszkodowanych przeżywa dzięki podjęciu resuscytacji przez świadka zdarzenia.

KB: Co to jest resuscytacja?
KS: Niektórzy używają określenia reanimacja i resuscytacja zamiennie. Słowa te nie są jednak równoznaczne. Resuscytacja jest pojęciem węższym, oznacza powrót krążenia i oddechu, natomiast reanimacja to nie tylko przywrócenie krążenia i oddechu, ale również świadomości.

KB: Ale dla nas bardziej przyjaznym słowem jest reanimacja, więc może zostańmy przy tej nazwie. Wiemy już, że należy ją rozpocząć jak najszybciej od wypadku. Czy osoba, która nie jest lekarzem czy pielęgniarką i nie ma za sobą profesjonalnego kursu, może się podjąć takich działań? Czy to nie grozi jakimś uszczerbkiem na zdrowiu poszkodowanego?
KS: Musimy zmienić w naszym społeczeństwie mentalność. Trzeba przekonać społeczeństwo, że właśnie od świadka zdarzenia, czyli każdego z nas, kto znajduje się najbliżej miejsca wypadku, w głównej mierze zależy ludzkie życie. Jeżeli będziemy stali biernie z boku, nie dajemy poszkodowanym większych szans na przeżycie. Zróbmy cokolwiek i to już będzie nasz sukces. Udzielmy pierwszej pomocy w takim zakresie, w jakim potrafimy. Już samo uciskanie klatki piersiowej daje szansę na przeżycie.

KB: A jeśli złamiemy komuś żebra i spowodujemy jeszcze większy ból i uraz?
KS: Nie należy przerywać resuscytacji nawet wtedy, gdy są złamane żebra lub mostek. Musimy pamiętać, że walczymy o ludzkie życie. Przerywając resuscytację, nie dajemy poszkodowanemu żadnych szans na przeżycie. Artykuł 5 Ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym z 2001 roku mówi o obowiązku niezwłocznego powiadomienia Centrum Powiadamiania Ratunkowego i udzielania pierwszej pomocy w takim zakresie, w jakim potrafimy. Za nieudzielenie pomocy może nam grozić kara pozbawienia wolności do trzech lat. Przed prawnymi konsekwencjami szkód wyrządzonych podczas udzielenia pierwszej pomocy chroni nas artykuł 13 tej Ustawy. Zgodnie z tym artykułem, nieumiejętne udzielenie pomocy nie spowoduje konsekwencji prawnych. Świadek zdarzenia jest chroniony jak funkcjonariusz państwowy.

KB: Ale będą mu dokuczały wyrzuty sumienia.
KS: Czy nie będą większe, jeżeli stanie z boku i nie zrobi nic, żeby pomóc?

KB: Powinniśmy zatem bezwzględnie udzielać pierwszej pomocy.
KS: Tak, bo od świadka zdarzenia często zależy czyjeś życie. Niestety, w Polsce, podobnie jak w innych krajach UE, tylko co czwarty świadek zdarzenia podejmuje jakiekolwiek działania na miejscu wypadku. Oczywiście byłoby dobrze, gdybyśmy mieli przynajmniej podstawową wiedzę z zakresu udzielania pierwszej pomocy.

KB: W medycynie bardzo często używa się określenia „złota godzina”. Mówią o niej m.in. kardiolodzy. Czy w przypadku medycyny ratunkowej również używa się takiego pojęcia?
KS: Tak, pojęcie to przede wszystkim funkcjonuje w medycynie ratunkowej i dotyczy nie tylko ostrych stanów kardiologicznych, ale również innych zagrożeń życia niezależnie od przyczyny. „Złota godzina” to czas, w którym istnieje potencjalna szansa na uratowanie poszkodowanego. Nie zawsze oznacza 60 minut. Najlepiej, żeby czas od momentu zawiadomienia służb medycznych do udzielenia specjalistycznej pomocy szpitalnej wyniósł 30-40 minut. Wówczas statystycznie chory ma największe szanse na przeżycie. Służby medyczne zawiadamiamy wybierając numer 999 w telefonie stacjonarnym lub 112 w telefonie komórkowym.
Istnieje jeszcze jedno ważne pojęcie — „10 platynowych minut”. Dotyczy to maksymalnego czasu działania zespołu ratownictwa medycznego na miejscu zdarzenia.

KB: Co to jest „łańcuch przeżycia”?
KS: „Łańcuch przeżycia”, jak każdy łańcuch, składa się z poszczególnych ogniw. Pierwszym, a jednocześnie najważniejszym ogniwem jest świadek zdarzenia. Drugie ogniwo to łączność alarmowa (telefon 112 lub 999). Powiadamiając służby ratunkowe przywołujemy na miejsce zdarzenia trzecie ogniwo — zespół ratownictwa medycznego. Kolejnym ogniwem jest Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR), do którego powinien trafić pacjent.

KB: Ile jest takich oddziałów w Polsce?
KS: Mamy już w Polsce około 140 Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych oraz 444 lekarzy specjalistów medycyny ratunkowej i drugie tyle w trakcie specjalizacji. Ważną grupą zawodową w systemie są licencjonowani ratownicy medyczni, których kształcenie rozpoczęto w 2000 roku. Pierwszy rocznik absolwentów w Polsce został wypromowany w Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach.

KB: A ile docelowo powinno być Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych?
KS: Około 240. Jednak już istniejące oddziały powinny być lepiej dofinansowane i racjonalniej wykorzystane w tworzonym systemie ratownictwa medycznego.

KB: Porozmawiajmy teraz o podstawowych zasadach udzielania pierwszej pomocy.
KS: Trzeba zacząć od tego, że każdy świadek zdarzenia, zanim rozpocznie jakiekolwiek działania, musi zadbać o własne bezpieczeństwo. To nie jest egoizm. Jeśli tego nie zrobi, prawdopodobnie nie uratuje poszkodowanego, a sam narazi się na niebezpieczeństwo. Trzeba również pamiętać, by — jeśli to tylko możliwe — założyć rękawiczki ochronne i kamizelkę odblaskową.

KB: Czy w Polsce, podobnie jak w wielu innych krajach, istnieje obowiązek zakładania kamizelki odblaskowej przed wyjściem z samochodu?
KS: Taki obowiązek wprowadzono już w niektórych krajach UE. W Polsce jeszcze takiego obowiązku nie ma, ale przypuszczam, że jest to tylko kwestia czasu.

KB: Założyliśmy już kamizelkę i co dalej?
KS: Trzeba zabezpieczyć miejsce wypadku: ustawić trójkąt ostrzegawczy w odpowiedniej odległości, włączyć światła awaryjne i wyznaczyć osobę, która będzie ostrzegała innych kierowców o wypadku. Nie wolno również zapominać o zaciągnięciu hamulca ręcznego i wyjęciu kluczyków ze stacyjki samochodu, w którym jest poszkodowany. Żeby udzielić mu pomocy, trzeba go przenieść w bezpieczne miejsce. W przypadku urazów zawsze należy podejrzewać obrażenia kręgosłupa szyjnego. Są jednak sytuacje, kiedy musimy wybrać mniejsze zło. Taką sytuacją jest na przykład ryzyko pożaru samochodu, w którym znajduje się poszkodowany. Trzeba go bezwzględnie przetransportować w bezpieczne miejsce.

KB: Na czym powinna polegać nasza pomoc?
KS: Najpierw musimy sprawdzić, co się dzieje z poszkodowanym. Niezależnie od tego, czy coś się wydarzyło w domu, szkole czy na ulicy, trzeba do niego podejść i lekko nim potrząsnąć, za ramiona. Jeżeli coś powie, to sygnał, że ma własny oddech i krążenie. To bardzo cenna wskazówka. W przypadku, gdy nie reaguje, trzeba mu jak najszybciej udzielić pomocy. Łatwiej jest, kiedy mamy jeszcze kogoś obok siebie, dlatego powinniśmy wybrać kogoś z otoczenia. Musimy jednoznacznie wskazać konkretną osobę, która ma nam pomóc, a nie pytać, czy ktoś nam pomoże. Następnie przystępujemy do resuscytacji.

KB: Czy zawsze kładziemy poszkodowanego na ziemi?
KS: Zawsze, gdy wymaga resuscytacji. Nawet w domu należy przenieść chorego z łóżka na podłogę.

KB: Dlaczego to takie ważne?
KS: Chodzi nie tylko o skuteczne udrożnienie dróg oddechowych, ale również o efektywne uciskanie klatki piersiowej. Nie uda nam się tego zrobić u osoby znajdującej się w pozycji siedzącej czy półsiedzącej.

KB: A dlaczego nie na łóżku?
KS: Ponieważ sprężystość łóżka nie pozwala na skuteczny masaż serca.

KB: Jeśli poszkodowanego kładziemy na ziemi, to powinniśmy chyba coś pod niego podłożyć.
KS: Tak. To szczególnie ważne, gdy mamy do czynienia z niską temperaturą, a poszkodowany leży na ulicy. Dobrze jest wtedy podłożyć koc, kurtkę, żeby nie doprowadzić do wychłodzenia organizmu, co może być niebezpieczne.

KB: Jakie znaczenie mają litery A, B i C w udzielaniu pierwszej pomocy?
KS: Na pewno nie jest to ABC dobrego wychowania. Są to pierwsze litery słów angielskich oznaczających odpowiednio: A — drogi oddechowe, B — oddychanie i C — krążenie. W takiej kolejności wykonujemy resuscytację. Udrażniamy drogi oddechowe, wykonujemy sztuczne oddychanie i przywracamy krążenie uciskając klatkę piersiową. Pamiętając, co znaczy ABC, wiemy co zrobić i w jakiej kolejności. Reszta to tylko szczegółowe manewry techniczne. Jeśli zapamiętamy tylko kolejność czynności, na pewno sobie poradzimy z udzieleniem pierwszej pomocy.

KB: Najpierw dzwonimy po pogotowie, czy ratujemy poszkodowanego?
KS: Wszystko zależy od tego, czy jesteśmy sami, czy też mamy kogoś do pomocy. Jeżeli jesteśmy sami, przez pierwszą minutę resuscytujemy, czyli udzielamy pomocy, a dopiero w dalszej kolejności wzywamy pomoc. Taka jest zasada. Jeżeli są dwie lub trzy osoby, jedną wyznaczamy do pomocy, a drugą do powiadomienia Centrum Powiadamiania Ratunkowego.

KB: W jaki sposób udrażnia się drogi oddechowe?
KS: Należy odchylić głowę poszkodowanego do tyłu i wysunąć jego żuchwę do przodu. Dzięki tym czynnościom możemy mu uratować życie. Jeśli tego nie zrobimy, u poszkodowanego leżącego na wznak zapadnie się nasada języka, powodując niedrożność dróg oddechowych.

KB: Jeśli udrożnimy już drogi oddechowe, to powinniśmy...
KS: Sprawdzić, czy poszkodowany oddycha. Są trzy magiczne słowa oznaczające bardzo ważne czynności sprawdzające obecność oddechu: nie widzę (jak klatka piersiowa się unosi), nie słyszę (szmeru oddechowego) i nie czuję (oddechu na policzkach). Pozwala to stwierdzić brak oddechu. Wszystkie te czynności wykonujemy spokojnie, mamy na to do 10 sekund.
Jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości, uznajemy, że poszkodowany nie oddycha. Należy w tym momencie wezwać ambulans. Akcja podjęta przez świadka zdarzenia nie przyniesie zamierzonych efektów, jeżeli wcześnie nie przyjedzie ambulans. Dopiero połączenie wcześnie podjętej resuscytacji z elektrowstrząsami poprzez defibrylację zwiększa szanse na przeżycie. Resuscytacja to tak naprawdę „odpychanie śmierci”, czyli danie szansy na przeżycie do momentu przyjazdu zespołu ratownictwa medycznego.

KB: Zatrzymajmy się teraz przez chwilę przy sztucznym oddychaniu.
KS: Wykonujemy je metodą usta-usta zatykając poszkodowanemu nos. Robimy to zawsze przy udrożnionych drogach oddechowych. Służą do tego pewne akcesoria. Najpopularniejsze są maseczki na usta ze specjalnym filtrem, które za kilka złotych można kupić w sklepie medycznym. Warto je nosić przy sobie jak chusteczkę higieniczną. Taka maseczka zapewnia nam higienę i zapobiega zakażeniom. Po wykonaniu dwóch sztucznych wdechów przechodzimy do punktu C, czyli krążenia. Jeżeli nie ma oznak krążenia, przystępujemy do uciskania klatki piersiowej. Uciskamy ją nasadą dłoni w okolicy dolnej połowy mostka splatając ręce. Uciski wykonuje się przy wyprostowanych stawach łokciowych. To bardzo istotne.

KB: Ile razy trzeba tak uciskać?
KS: Zgodnie z nowymi wytycznymi Europejskiej Rady Resuscytacji, wykonujemy 30 uciśnięć klatki piersiowej z częstotliwością 100 na minutę, a następnie dwa wdechy. Czynności te powtarzamy do przyjazdu ambulansu lub odzyskania prawidłowego oddechu.

KB: Jak powinniśmy się zachować, kiedy ktoś na naszych oczach zasłabnie?
KS: Omdlenie, zasłabnięcie to przejściowa utrata świadomości w wyniku chwilowego niedotlenienia mózgu. Jeśli dojdzie do zasłabnięcia w zamkniętym, dusznym pomieszczeniu, trzeba przede wszystkim otworzyć szeroko okno, położyć osobę i unieść jej nogi. Kiedy nogi znajdą się powyżej głowy, zwiększy się napływ krwi do mózgu, co powinno przywrócić świadomość.

KB: Przejdźmy teraz do pozycji bocznej. Kogo i w jakim momencie powinniśmy ułożyć w takiej pozycji?
KS: Dotyczy to każdej osoby nieprzytomnej. Zarówno tej, której udzielimy pierwszej pomocy przywracając jej własny oddech i krążenie, jak i tej, która ma własny oddech i krążenie. Osoba nieprzytomna nie może leżeć na plecach, bo zapadnie jej się nasada języka, co grozi zatrzymaniem oddechu i krążenia.

KB: Po co ją kłaść na boku?
KS: Żeby się nie udusiła. Leżąc na boku będzie miała drożne drogi oddechowe, a ponadto nie zachłyśnie się.

KB: Czy w przypadku niemowląt obowiązują takie same zasady reanimacji, czy też resuscytacji, jak w przypadku osób dorosłych?
KS: Są pewne różnice w postępowaniu resuscytacyjnym. Niemowlętom nie odchylamy maksymalnie głowy. Odchylenie głowy powinno być niewielkie. Tętna nie sprawdzamy na tętnicy szyjnej, bo szyja jest zbyt krótka. Klatkę piersiową uciskamy dwoma palcami na środku, tuż poniżej teoretycznej linii łączącej oba sutki. Ucisk nie może być silny. I jeszcze jedna ważna zasada: oddechu nie przywracamy małemu dziecku metodą usta-usta, jak w przypadku dorosłych, tylko metodą usta-usta-nos, to znaczy naszymi ustami obejmujemy usta i nos dziecka.

KB: Ile wdechów, a ile ucisków klatki piersiowej?
KS: Po wykonaniu pięciu wstępnych oddechów dalszą resuscytację prowadzimy jak u dorosłych, to znaczy 30 uciśnięć na zmianę z dwoma wdechami.

KB: A jeśli dziecko ma dwa, trzy lub osiem lat?
KS: Od pierwszego roku wzwyż wykonujemy resuscytację podobnie, jak w przypadku dorosłych. Różnica polega na tym, że klatkę piersiową uciskamy jedną ręką.

KB: W jaki sposób powinniśmy poinformować pogotowie o zaistniałym zdarzeniu?
KS: To bardzo ważne pytanie. Po pierwsze, kiedy dzwonimy, nie wolno nam się rozłączyć dopóki dyspozytor medyczny nam na to nie pozwoli. Należy podać numer telefonu, z którego dzwonimy, imię i nazwisko i określić liczbę i stan poszkodowanych, bo od tego zależy ile przyjedzie ambulansów. Trzeba też szczegółowo opisać miejsce zdarzenie. Jeśli zdarzenie ma miejsce w bloku mieszkalnym, trzeba koniecznie określić, które to piętro, a jeśli na autostradzie — podać jakiś szczegół, który pomoże zidentyfikować to miejsce. Niezwykle ważny jest również mechanizm urazu. Jeśli samochód uderzył na przykład w drzewo trzeba o tym koniecznie wspomnieć, bo dzięki temu dyspozytor pogotowia lub Centrum Powiadamiania Ratunkowego wyśle wóz techniczny straży pożarnej do rozcięcia blach. Świadek zdarzenia powinien zachować zimną krew.

KB: Czy dyspozytor poinstruuje nas, w jaki sposób udzielić pierwszej pomocy?
KS: Oczywiście, że nas pokieruje.

KB: W jaki sposób pomóc komuś, kto się zadławi podczas jedzenia?
KS: Jeżeli jesteśmy sami i dojdzie do zadławienia, np. kęsem pokarmu, który wpadnie nam do tchawicy, powinniśmy wykonać energiczny skłon do przodu i wyzwolić kaszel. Przepona unosi się wówczas do góry, co powoduje wzrost ciśnienia w klatce piersiowej i dzięki temu możemy się pozbyć ciała obcego z dróg oddechowych. Nic więcej nie jesteśmy w stanie zrobić. Jeśli natomiast jesteśmy świadkami czyjegoś zadławienia, powinniśmy podejść do tej osoby od tyłu i uderzyć ją pięć razy między łopatki, energicznie. To również wyzwala odruch, dzięki któremu ciało obce może wypaść. Jeśli to nie pomoże, przechylamy taką osobę lekko do przodu, a następnie uciskamy pięścią jej nadbrzusze w kierunku kręgosłupa i przepony.

KB: Jak postępować z osobą, która ma wbity przedmiot do ciała, na przykład nóż?
KS: Nie powinno się go wyjmować, ponieważ ten przedmiot przechodzi przez różne tkanki i naczynia hamując ewentualne krwawienie. Jeśli go usuniemy, może dojść do śmiertelnego krwotoku na miejscu zdarzenia. Trzeba jak najszybciej przetransportować taką osobę do szpitala, stabilizując wcześniej przedmiot, który jest wbity w jej ciało. Usunięcie noża wbitego w brzuch lub klatkę piersiową powinno nastąpić na sali operacyjnej.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto