Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rolkarze z Wrocławia uratowali człowieka. "Są jeszcze ludzie o wielkim sercu"

Redakcja
Jaroslaw Jakubczak / Polska Press
- Niech życie im ściele wspaniałe dary od losu. Brawo wrocławianie! - tak Marietta Marcinkowska pisze o parze na rolkach, która przed Narodowym Forum Muzyki ratowała życie jej męża. Po tym, jak karetka przewiozła mężczyznę do szpitala, odjechali, pozostając anonimowi. - Za waszym pośrednictwem chcę im bardzo podziękować - napisała do nas na Facebooku pani Marietta.

Rolkarze pozostali anonimowi, ale państwo Marcinkowscy mają nadzieję, że za naszym pośrednictwem podziękowania do nich dotrą. Poza młodymi ludźmi nie było nikogo, kto w tamtej chwili mógł udzielić pomocy mężowi pani Marietty.

"Dziękuję pani i panu (wiek ok 30-32 lata), którzy jechali na rolkach 5 maja ok. godziny 21.00 w podziemiach samochodowych pod NFM we Wrocławiu. Ci młodzi ludzi wezwali karetkę pogotowia i czekali z moim mężem Janem, który zasłabł i włączył się w jego sercu kardiowerter-defibilator. Dziękuję tym młodym ludziom za empatię, reakcję i czynnik ludzki. To osoby, dla których życie niech ściele wspaniałe dary od losu. Kłaniam się nisko tej parze, która nie przejechała obok człowieka obojętnie. Brawo wrocławianie!" - napisała do nas pani Marietta Marcinkowska, dodając, że marzy, by słowa dotarły do dwójki młodych ludzi.

Pani Marietta i pan Jan przyjechali do Wrocławia z Wałbrzycha. Byli na spektaklu w Operze Wrocławskiej, gdy dotarli do Narodowego Forum Muzyki (w podziemiach NFM zaparkowany był autokar, którym małżeństwo przyjechało do Wrocławia), zasłabła. Pracownicy NFM podali jej wodę i wezwali karetkę. W tym samym czasie jej mąż Jan wziął jej torebkę i zszedł do podziemi, by poinformować grupę z autokaru o zdarzeniu i poprosić, by na nich poczekali. Do autokaru jednak nie dotarł, bo w podziemiach sam zasłabł.

- Mąż choruje na serce, nie domykają mu się przedsionki i ma zamontowane specjalne urządzenie kardiowerter-defibiliator, które może włączyć się w razie jakiegoś emocjonalnego przeżycia. Wtedy mąż słabnie. Całe szczęście, że natrafił na tę parę rolkarzy. Ci dobrzy ludzie zatrzymali się i zapytali męża, co się dzieje. On był w stanie tylko pokazać specjalną opaskę, którą nosi na ręce, z numerem, który trzeba podać pogotowiu w razie gdy coś się dzieje. Mężczyzna zadzwonił na pogotowie, krzycząc do słuchawki, że umiera człowiek.

Karetka zawiozła pana Jana Marcinkowskiego do szpitala przy Borowskiej. Tam po kilku dniach doszedł do siebie. Nie wie jednak, komu zawdzięcza życie. Wrocławskiej parze rolkarzy należą się brawa za szybką reakcję i uratowanie życia człowiekowi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Droga księżycowa w Gdyni, czyli Marszewska Góra

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto