Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Recenzja premiery Teatru Polskiego – w podziemiu

Małgorzata Matuszewska
Wybitny spektakl Teatru Polskiego – w podziemiu przypomina Igora Przegrodzkiego
Wybitny spektakl Teatru Polskiego – w podziemiu przypomina Igora Przegrodzkiego Natalia Kabanow
Bardzo udana jest pierwsza premiera Teatru Polskiego – w podziemiu. Długo i z niepokojem oczekiwana, spełniła swoje zadanie i przyniosła mnóstwo dobrych emocji.

Wyjątkowa „Postać dnia / siedem reakcji na jedno zdarzenie czyli opowieść teatralna o aktorze Przegrodzkim” po prostu i zwyczajnie wzrusza. Zespół Teatru Polskiego – w podziemiu przypomniał legendę Wrocławia, barwną postać, znakomitego aktora, Igora Przegrodzkiego. Przypomniał w opowieści, która nie jest dokumentem, tylko poetycką refleksją. Nad przemijaniem, pamięcią o aktorze i człowieku. Na szczęście, dzięki przytoczonym anegdotom z czasów Przegrodzkiego, spektakl przypomina też o zabawnej stronie życia i pracy aktora. I jest zupełnie pozbawiony egzaltacji, a o tę nie było trudno.
Niezorientowanym czytelnikom wyjaśniam, czym jest Teatr Polski – w podziemiu: to instytucja stworzona przez zespół twórców niegodzących się na dyrekcję Cezarego Morawskiego, w większości zwolnionych z Polskiego. Długo nie mieli gdzie grać, teraz pracują pod opieką OkiS-u, producenta wydarzenia, w partnerstwie z Instytutem Grotowskiego. Tę premierę wystawili w sali Teatru Laboratorium.
Igora Przegrodzkiego zagrał Michał Opaliński, kreując po mistrzowsku postać mistrza w wielkiej roli, jednej z najlepszych w dotychczasowej karierze. W niczym mu nie ustępuje partnerująca Agnieszka Kwietniewska, grająca drzewo – lipę na wrocławskim placu Kościuszki. To na niej zamieszkał mężczyzna – twórca, który znalazł tu swój dom i miejsce spełnienia. Jednak życie bez problemów nie byłoby życiem w ogóle, więc drzewo niesie je ze sobą. Swego czasu zostało poświęcone przyjaźni polsko-wschodnioniemieckiej i powinno zostać wycięte. A Przegrodzki wycięty wraz z nim, bo czym jest aktor bez swojego miejsca do życia? – Jesteś odważnym człowiekiem i aktorem też. Każde drzewo przyjmie cię z otwartymi ramionami – zapewnia swojego lokatora zagrożona lipa. Nie pomagają mediacje prowadzone przez Mediatora (Igor Kujawski) z Przewodniczącym (Tomasz Lulek), lipie grozi unicestwienie.
Jest w reżyserskich pomysłach łagodna czułość dla Przegrodzkiego i pamięci o nim. W prawdziwym świecie współpracownicy i ci, którzy mogli zajrzeć za kulisy, przypominają sobie jego zwyczaj bycia w teatrze w białym fartuchu. Nie pamiętam, czy widywałam go w fartuchu wyprasowanym, czy wymiętym, jak ten spektaklowy. Przegrodzki Opalińskiego swoje relacje z drzewem buduje dzierganiem zielonego świata na drutach. A drzewo, słuchając kłótliwych dialogów, dba o siebie, siedząc przy toaletce (ta należąca do Pana Igora była swego czasu ważnym meblem w teatrze). Dba też o przyjaźń, przerzucając między nimi biały tiul.
Pięknie zagrał swoją rolę Andrzej Wilk, opowiadający tę historię. Aktorzy przypomnieli związane z Przegrodzkim anegdoty. Że broniąc studenta powiedział, że może jest mało zdolny, ale punktualny. Uważał, że może był słabym dyrektorem Polskiego, ale papier toaletowy był w teatrze.
Na wielu poziomach każdy znajdzie w tym pięknym przedstawieniu coś dla siebie ważnego. Już to dyskretne przypomnienie o zespole, który stracił dom. Albo opowieść o tym, że my wszyscy, odchodząc ze sceny życia, zostajemy zapomniani. „Miało być spokojne dobre życie, a stało się smutnym teatrem”, stwierdza Przegrodzki i nie patetycznie, a zwyczajnie dorzuca: „przecież teatr jest tylko na chwilę”.
Jakie to mądre, ładne i pięknie zagrane. Przez wszystkich: wyraźnie wzruszonego Andrzeja Wilka, zabawnego Igora Kujawskiego, trzymającego formę Tomasza Lulka. Michał Opaliński stworzył wybitną kreację, dobrze zaopiekowany przez Agnieszkę Kwietniewską.
Po sobotniej premierze zespół zbierał podpisy pod prośbą do władz miasta o nazwanie Arkad, przez które codziennie chodził do teatru, imieniem Igora Przegrodzkiego. Słusznie, niech Wrocław znajdzie miejsce dla wielkiego wrocławianina.
Teatr Polski – w podziemiu, pilgrim/majewski, „Postać dnia / siedem reakcji na jedno zdarzenie czyli opowieść teatralna o aktorze Przegrodzkim”. Reżyseria: Seb Majewski, dramaturgia i archiwalia: Tomasz Jękot, scenografia: Karolina Mazur. Obsada: Agnieszka Kwietniewska, Igor Kujawski, Tomasz Lulek, Michał Opaliński, Andrzej Wilk. Premiera 16 czerwca w sali Teatru Laboratorium.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Recenzja premiery Teatru Polskiego – w podziemiu - Wrocław Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto