Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Randka na speedzie we Wrocławiu

Kinga Czernichowska
Kinga Czernichowska
speed dates
speed dates sxc.hu
Miłość w pięć minut? Sprawdziliśmy, jak to jest być na speed date.

1 kwietnia w Salvadorze ruszył cykl szybkich randek, znanych pod nazwą "speed dates". Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego cieszą się one takim powodzeniem. Co ludzi fascynuje w zaledwie pięciominutowej rozmowie z kimś zupełnie obcym? Postanowiłam sprawdzić to na własnej skórze.

Nastawiłam się sceptycznie. Nigdy nie miałam konta w serwisie randkowym, nie uczestniczyłam w żadnej imprezie dla singli. Miałam wrażenie, że w Salvadorze spotkam albo zdesperowanych mężczyzn, na gwałt szukających dziewczyny, albo nieśmiałych chłopców, albo studentów Politechniki, którzy zbyt dużego wyboru - przynajmniej na uczelni - nie mają.

Czas start!

Godzina 15.40, wchodzę do klubu, w środku czuć woń kadzidełek. O tej porze nie ma tu zbyt wielu klientów. Przy stoliku w rogu siedzi elegancko ubrany chłopak, pewnie też "randkowicz'. Zajmuję miejsce przy innym stoliku, barmanka zaprasza do częstowania się drinkami - dla wszystkich uczestników imprezy za darmo. Rezygnuję jednak i zamawiam sok. Pomarańczowy, bez lodu. W duchu liczę na to, że nie spotkam nikogo znajomego. Pudło. "Cześć!" - słyszę. - "Co ty tu robisz?" Obok mnie stoi koleżanka z uczelni. Mimo najszczerszych chęci nie mogę jej powiedzieć, że przygotowuję artykuł na temat speed dates, bo z kąta sali ktoś mnie obserwuje... Rezygnuję więc i odpowiadam, że przyszłam sobie tak po prostu.

Tymczasem Oliwia, organizatorka imprezy, zaprasza do drugiej sali i prosi wszystkie dziewczyny o zajmowanie miejsc przy stolikach. Urodziłam się 5 września, więc decyduję się na stolik z numerem 5. Mój wzrok przykuwa kartka z imionami - "formularz akceptacji następnego spotkania". Poza Marco żadne z imion mnie nie zaskakuje. Zastanawiam się, dlaczego ktoś podał swoją ksywkę zamiast imienia?

"Zabiję cię za to" - słyszę, jak obok jedna z dziewczyn wypomina swojej przyjaciółce, że ją tu przyciągnęła. Dziewczyna z sąsiedniego stolika pyta mnie: "Ty też pierwszy raz?" Przytakuję. Chyba źle się maskuję. "Masakra!" - dodaje dziewczyna po chwili.

Oliwia prosi panów o zajmowanie miejsc przy stolikach dziewczyn.
- Po pięciu minutach damy wam znać, a wtedy kierujcie się do kolejnego stolika, zgodnie ze strzałkami - mówi.

Przemek, student

Zaczęło się. Pierwszy z chłopaków, który podchodzi do mojego stolika, ma na imię Przemek. Liczę na to, że opowie mi coś o sobie, ale od razu przechodzi do rzeczy i pyta, skąd dowiedziałam się o spotkaniu. Na to pytanie nie byłam przygotowana. Swojego "kandydata" - bo tak określa się "speed datowiczów", z którymi przychodzi nam rozmawiać - zbywam odpowiedzią, że dowiedziałam się gdzieś z Internetu.

- Ja szłem przez Grunwald i zobaczyłem ulotkę, tak że to zupełny przypadek - mówi.

- Czasem przypadek zmienia wszystko - odpowiadam, choć w rzeczywistości słowo "szłem" powoduje, że się w środku gotuję, a rozmowa się jakoś nie klei.

Kiedy wyjawiam, że studiuję dwa kierunki, słyszę: "To pewnie nie masz czasu na imprezy?" Zaczyna mi się wydawać, że pięć minut to cała wieczność.

Jay z Chin

Następny w kolejności jest Jay. Dotarł w ostatniej chwili, nawet nie ma go na liście. Dopisuję więc jego imię na formularzu. Obecność Jaya jest dla mnie lekkim szokiem, bo nie spodziewałam się, że na imprezie będą obcokrajowcy. Szybko jednak przechodzimy na angielski. W przypadku cudzoziemców speed dates wydają mi się bardziej sensowne, bo trudniej kogoś poznać w obcym kraju. Czuję, że nie jestem w typie Jaya, chociaż całkiem dobrze się z nim rozmawia.

Marcin, student

Do mojego stolika dosiada się elegancik, którego widziałam na początku. Ma na imię Marcin i studiuje coś związanego z finansami. Nie jest taki jak pozostali. Zupełnie inaczej rozpoczął rozmowę. Nie zadawał pytań, ale krótko o sobie opowiedział. Pytania nasunęły się same. Okazało się, że oboje lubimy czytać książki, tyle że ja Dostojewskiego i publicystykę, on - raczej te z gatunku fantasy i sensacji. Oboje mamy zasadę "czytania książek do samego końca". Pięć minut mija bardzo szybko, czas na kolejnego kandydata. Ostatniego, jakiego opiszę. Pozostali nie zostali w mojej pamięci na długo.

Marco, student fizjoterapii

Po przerwie poznaję Marco, którego imię wydaje się raczej ksywą. Zaczynamy rozmowę. O studiach, zainteresowaniach i pływaniu. Marco wyróżnia się tym, że na imprezę przyszedł z czystej ciekawości, czyli podobnie jak ja. W końcu nie wytrzymuję i pytam go, dlaczego przedstawia się ksywą. Ale popełniam duże faux pas, bo okazuje się, że Marco to jednak imię.

- Mieszkam we Włoszech, tutaj przyjechałem na studia. Mój ojciec jest Włochem - mówi, zaznaczając przy tym, że nie lubi, kiedy jego imię przekształca się nagle w polskie Marek czy Mareczek.

Zabawa dobiega końca. Ostatnie pięć minut właśnie minęło i nadszedł czas decyzji. Co zrobić? Kogo wybrać?

Postaw krzyżyk

Wybieramy maksymalnie trzy osoby, których imiona widnieją w formularzu. Obowiązują mnie takie same zasady jak pozostałych uczestników, więc muszę się zdecydować. Krzyżyk stawiam przy Marcinie, bo czyta i wykazał się naturalnością podczas rozmowy oraz przy Marco. W końcu czasem warto znać dobrego fizjoterapeutę.

Wybrane osoby, jeżeli również się mną zainteresowały i postawiły krzyżyk przy moim imieniu, otrzymają mojego maila i numer telefonu.

Baw się, lecz nie szukaj

Dobrze się bawiłam. Miałam okazję poznać różnych ludzi, z których tylko nieliczni sprawiali wrażenie nieśmiałych albo zdesperowanych, choć i tacy się zdarzali. Jeden z uczestników, którego imienia nie pamiętam, na pytanie, dlaczego przyszedł na tę imprezę, bez wahania odparł, że wszystkie koleżanki na jego uczelni są już zajęte, a tu można w trzy minuty kogoś poznać. Typowo męski, pragmatyczny punkt widzenia: Po co się starać, skoro można od razu? Lepsze jedenaście randek w półtorej godziny niż jedna.

Gdyby ktoś mnie zapytał, czy poszłabym drugi raz, odpowiedziałabym: "Raczej nie". Nie uważam jednak, że szybkie randki są bezcelowe. Na pewno jest to świetna alternatywa dla tych, którzy miłości szukają w serwisach randkowych. Jestem zdania, że drugiego człowieka możemy poznać dopiero wtedy, gdy rozmawiamy z nim twarzą w twarz.

Szybkie randki to doskonała okazja dla ludzi, którym nie zależy na zobowiązujących relacjach. Są jednak tacy, którzy jeśli się angażują, to robią to z pełną świadomością i na poważnie, a ja należę właśnie do nich. Wydaje mi się, że pięć minut to za mało, żeby powiedzieć sobie - to jest to! Mam wrażenie, że miłości się nie szuka, ona prędzej czy później sama nas znajduje.

Gdzie na szybką randkę we Wrocławiu?


Obsesja
ul. Św.Mikołaja 8-11, Wrocław

Czekoladziarnia
ul. Włodkowica 19 Wrocław

Lewitacja
ul. Św.Mikołaja 8-11, Wrocław

Salvador
pl. Solny 16, Wrocław
Jeśli chcecie zapisać się na kolejną szybką randkę w Salvadorze, wejdźcie na stronę Speed Dates

Czytaj też:



Egzamin gimnazjalny 2012 z CKE


Twórz z nami MM Wrocław


Sprawdzian szóstoklasisty 2012 CKE


Hakuna matata! Konkurs na zdjęcia z zoo

**

**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto