18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przegląd Piosenki Aktorskiej: Król Dawid Sambor! Perła PPA! (ZOBACZ)

Małgorzata Matuszewska
Przegląd Piosenki Aktorskiej – jego 35. edycja – dzięki temu spektaklowi stanie się niezapomniana
Przegląd Piosenki Aktorskiej – jego 35. edycja – dzięki temu spektaklowi stanie się niezapomniana Przegląd Piosenki Aktorskiej/Marek Grotowski
Przegląd Piosenki Aktorskiej stał się prawdziwą, odkrywczą, pełną świeżości i wzruszeń ucztą dla oka i ucha. We wtorek (25 marca) w spektaklu Jacka Bały „Król Dawid – Live!” wystąpił Sambor Dudziński – wokalista, performer, tancerz, konstruktor instrumentów, podobnie jak biblijny król Dawid. A właściwie wystąpili we dwóch – on, król Dawid i Sambor – król tego wieczoru.

Perłą, bo trudno nazwać to perełką, było wszystko. I oszczędna scenografia, i muzyka, i ruch sceniczny, i pomysł, by pokazać aktora odartego ze wszystkiego, ale nie przekroczyć granic dobrego smaku – Sambor Dudziński w kilku scenach wyglądał tak, jak biblijny Dawid wyglądać chyba musiał. I jak Jezus Chrystus w najwspanialszych pietach, które powstały przez wieki.

„Król Dawid - Live!” to monolog oparty na dwóch fabularnych filarach: biblijnym przekazie o burzliwym życiu natchnionego psalmisty - króla Dawida; z drugiej – legenda o dybuku, niespokojnym duchu, biorącym w posiadanie ciało śmiertelnika na czas, póki rabin nie nakłoni go do wyjawienia swego imienia i nie każe wyjść przez mały palec u nogi opętanego.

„Słyszę w sobie monotonne symfonie gwiazd, niczym Odyseusz syreni śpiew na pełnym morzu, robi mi się dziwnie słabo... – mówi bohater. - Nagle ktoś zaszedł mnie od tyłu kiedy grałem na didżeridu , poczułem lekkie ukłucie w okolicach tętnicy szyjnej - jak przy pobieraniu krwi, jak przy wstrzyknięciu narkotyku. Potem rozbiegł się po mnie, zdobył jak wielka konna armia. Zacząłem go tańczyć, nie mogłem się zatrzymać, zacząłem go śpiewać, próbowałem zakleić sobie usta srebrną taśmą, demolowałem mieszkanie, muzykowałem…”

Nawiedzony młodzieniec opowiada historię Dawida. Współczesność przeplata się w jego głowie się z epizodami biblijnymi. Król Dawid – jedna z najwspanialszych postaci w dziejach Izraela – zmaga się ze swoją zawiścią, pożądliwością i świętością. On, niegdyś rudy, uzdolniony muzycznie pasterz owiec, potem mający władzę, kiedy się zakocha, wyśle męża pożądanej kobiety na śmierć. Jest barwny wszystkimi kolorami tęczy, intensywny, niczym świat na początku swego istnienia.

A Sambor Dudziński wykorzystuje chyba wszystkie swoje talenty: śpiewa, monologuje, tańczy, wykonuje z wprawą stand-up comedy, poddaje się atakom epilepsji, przedstawia perfekcyjnie teatr cieni.

Samborowi, wezwanemu przez Dawida do niesienia misji, jawi się współczesność, dobrze znana każdemu z nas. Aktor opowiada historię dzisiejszego człowieka, urodzonego, by zetknąć się ze szkołą (koszmar), dostać na studia (brawo), zdobyć etat (prawie niemożliwe), korzystać z kart płatniczych, kupując bez umiaru. Upadającego, niczym biblijny Dawid, pod ciężarem rat w szwajcarskich frankach i presji opinii publicznej usiłującej wymóc na nim życie na tzw. poziomie.

Twórcy przedstawienia przenieśli historię Dawida na grunt współczesnej Polski. „Święty Witoldzie Gombrowiczu – módl się za nami”, „święty Rafale Wojaczku – módl się za nami”. „Od łapówkarstwa, emocjonalnej żebraniny, strachu przed strachem, nagłej i niespodziewanej śmierci z powodu wzrostu raty we frankach szwajcarskich, strachu przed nazwaniem księży, którzy nie wierzą w Boga – wybaw nas, Panie” – modlił się piękną litanią Sambor Dudziński.

Jacek Bała, scenarzysta i reżyser spektaklu, płakał ze wzruszenia podczas oklasków, a do owacji na stojąco publiczność Przeglądu Piosenki Aktorskiej zerwała się tuż po ostatniej scenie. – Nieczęsto się ogląda płaczącego reżysera – przyznał reżyser. Do wzruszeń na pewno skłoniła go wspaniała praca wszystkich twórców tego wydarzenia, i jaśniejącego z poruszenia Sambora Dudzińskiego, a także małej Julki, córeczki, której nagrany głos słyszymy w spektaklu, a podczas premiery słyszymy także jej radosny śmiech.

Sambor Dudziński bisował, co niezwykłe, bo dwie godziny tak intensywnej obecności na scenie (słowo „monodram” po tym wieczorze nabrało zupełnie nowego znaczenia), musiał być po prostu bardzo zmęczony. Na bis zaczął śpiewać po hebrajsku, by za chwilę, już po polsku, śpiewnie dziękować wszystkim współpracownikom (m.in.: Jackowi Bale – scenarzyście i reżyserowi, Agnieszce Bale – autorce dramaturgii, a także paniom, które po próbach sprzątały Scenę Ciśnień, a których imion nie zdążył poznać). I życzył sobie, by stan, w którym trwał podczas pracy nad spektaklem, „utrzymał się do końca życia”. – Żebym był odważny, żebym się nie bał i nie przynudzał nigdy” – śpiewał Sambor Dudziński.

Dla tych, którzy nie byli na „Król Dawid – Live!”, mamy dobrą wiadomość: Konrad Imiela, dyrektor Teatru Muzycznego Capitol, obiecał mi po premierze, że spektakl zostanie w repertuarze Capitolu. Czego życzę wszystkim: widzom, twórcom i sobie.

TUTAJ zobaczysz wszystkie recenzje i program festiwalu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto