Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po ponad 70 latach możemy znowu oglądać słynny srebrny ołtarz biskupa Andreasa Jerina. Na razie na wystawie w Muzeum Narodowym we Wrocławiu

Hanna Wieczorek
Bartholomaeus Fichtenberger, Dzieje św. Jana Chrzciciela, 1591

Pierwsze zamknięcie ołtarza.
Bartholomaeus Fichtenberger, Dzieje św. Jana Chrzciciela, 1591 Pierwsze zamknięcie ołtarza. Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Po raz pierwszy od czasów II wojny światowej możemy oglądać słynny srebrny ołtarz z katedry wrocławskiej pw. św. Jana Chrzciciela. Zrekonstruowany ołtarz prezentowany jest na wystawie „Dwa Ołtarze. Srebrne arcydzieła z wrocławskiej katedry” w Muzeum Narodowym we Wrocławiu.

Kiedy opowiadamy o srebrnym ołtarzu musimy zacząć od biskupa Andreasa Jerina. Objął on biskupstwo w trudnych czasach, kiedy wpływy protestanckie narobiły sporo zamieszania we Wrocławiu i na Śląsku.

– Znany jest list, w którym nasz bohater opisuje opłakany stan diecezji wrocławskiej, przede wszystkim pod względem organizacyjnym – opowiada Jacek Witecki, kurator wystawy „Dwa ołtarze. Srebrne arcydzieła z wrocławskiej katedry””. – Ale też wymienia znaczną liczbę księży, którzy nie przestrzegali celibatu.
W sztuce były to czasy renesansu, biskup poza sprawami dotyczącymi życia duchowego diecezji miał też pewną wizję zmian estetycznych, które miały być odzwierciedleniem nowego okresu w sztuce. Biskup więc postanowił ufundować nowy ołtarz w katedrze, który miał zastąpić stary, zapewne jeszcze gotycki.

W zasadzie nie wiemy nic o ołtarzu, który stał w katedrze, kiedy biskupem wrocławskim został Andreas Jerin. Prawdopodobnie był w złym stanie, co ułatwiało decyzję o stworzeniu nowego. Zresztą zmiany nie ograniczyły się do samego ołtarza, Jerin przebudował prezbiterium katedralne w duchu renesansu, było to więc kompleksowe przedsięwzięcie.

Ołtarz wystawiono w 1591 roku za ogromną sumę 10 tysięcy talarów. Koszty były olbrzymie, ponieważ na jego stworzenie potrzeba było dziesiątków kilogramów srebra, a także złota, ale efekt był oszałamiający.
Twórcami ołtarza byli wrocławscy złotnicy – wybitny artysta Paul Nitsch, co ciekawe obaj byli luteranami. On i jego syn Fabian ściśle współpracowali z katedrą. Otrzymywali wiele zamówień.

Ciekawa historia wiąże się z Fabianem. Otóż tak, jak każdy czeladnik musiał wyruszyć w podróż czeladniczą, która miała poszerzyć jego horyzonty – ogólne i artystyczne. Był to wówczas przymusowy element edukacji cechowej. Fabian Nitsch w ową podróż wyruszył z listem polecającym od biskupa Jerina!

– To się rzadko zdarzało. Zapewne przyjeżdżając do Augsburga czy Bam­bergu musiał robić duże wrażenie wyciągając dokument podpisany przez wrocławskiego biskupa – mówi Jacek Witecki. – Co zresztą nie przeszkodziło mu zafunkcjo­nować w aktach, nazwijmy to kryminalnych Bam­bergu. Tak, tak, kryminalnych. Otóż w starych dokumentach można znaleźć notatkę o jego udziale w bójce.

Praca nad srebrnym ołtarzem trwała dość długo, ponieważ w grę wchodziła nie tylko praca złotnicza, ale także malarstwo. Drugim autorem ołtarza, obok Paula Nitscha, był wrocławski malarz Bartho­lomaeus Fichtenberger, także luteranin. Ozdobił on obrazami skrzydła ołtarzowe. Po jednej ich stronie możemy podziwiać żywot św. Jana Chrzciciela, po drugiej ojców Kościoła zachodniego czyli: św. Grzegorza, Ambrożego, Hieronima i Augustyna. To jedyne znane nam sygnowane dzieło Fichten­bergera i rzeczywiście jest to świetne malarstwo.
Biskup Jerin poprosił Bartholomaeusa Fichten­bergera o przedstawienie go na tym obrazie i malarz pokazał, jak biskup słucha kazania św. Jana. Domniemuje się, że być może posłużył także jako model do obrazu jednego z ojców kościoła.

Biskup przedstawił się dosyć skromnie, w stroju wręcz świeckim. Było to charakterystyczne dla tej epoki, kiedy w związku ze zmasowaną krytyką kościoła katolickiego starano się unikać ostentacji.
Srebrny ołtarz i skarbiec katedralny przetrwał od XV wieku do dzisiaj. Uchowały się, pomimo że Ostrów Tumski został splądrowany przez wojska szwedzko-saksońskie w czasie wojny trzydziestoletniej. Skarbiec bowiem został ewakuowany do samego Wrocławia, do którego Szwedzi nie weszli.
Tak więc skarby katedralne ocalały, natomiast ucierpiał nieco ołtarz, ponieważ nie można było go w całości zdemontować. Ukryto więc najcenniejsze elementy, przede wszystkim figury, pozostawiono niestety tła ze srebrnej blachy.

– Być może były na nich jakieś przedstawienia pejzażowe, które mogły towarzyszyć scenie ukrzyżowania – mówi kurator wystawy. – Tego dzisiaj nie wiemy, ponieważ nie mamy żadnej ikonografii, ani bardziej szczegółowych opisów. Tła zrabowali Szwedzi i zapewne je przetopili.

Jednak ołtarz ponownie stanął w katedrze. Został przywrócony do stanu świetności przez kuzyna fundatora Philipa Jacoba Jerina. Jednak, nie dysponował on już takimi środkami jak wuj, więc srebrnych teł nie zrekonstruowano. Z zastąpiono je tkaninami. Początkowo jedwabiem, potem aksamitami i welwetami. Ostatnia z tych tkanin częściowo zachowała się do dzisiaj, szczęśliwie przetrwała II wojnę światową.

– Srebrny Ołtarz przez wieki, przyciągał wszystkich, którzy Wrocław odwiedzali, nawet król czeski Fryderyk V, chociaż wyznania kalwińskiego, wybrał się do katedry, by go obejrzeć – wspomina Jacek Witecki. – Był nim zachwycony, podobnie jak inni, którzy to wielkie dzieło widzieli. Ołtarz był ozdobą katedry do czasów II wojny światowej.

Niemieccy konserwatorzy dość szybko się zajęli sporządzeniem wytycznych dotyczących zabytków. Przygotowali je jeszcze przed wybuchem wojny z Polską w 1939 roku. Zresztą nie dotyczyły one wyłącznie Śląska czy Wrocławia. Przeprowadzono na przykład akcję wycofywania wypożyczeń pochodzących z muzeów niemieckich, a znajdujących się w placówkach innych krajów.

Jak wiadomo, do 1944 roku we Wrocławiu panował względny spokój i kiedy okazało się, że trzeba ratować katedralne zabytki, czasu na to było niewiele. Ukrywano je w dramatycznych okolicznościach.
Precjoza z katedralnego skarbca zostały zabezpieczone w kryptach pod posadzkami katedry, część przedmiotów użytku bardzo już codziennego została w szafach zakrystyjnych. O dziwo wiele z nich przetrwało, ponieważ zakrystia została najmniej zniszczona podczas działań wojennych.

W obliczu zagrożenia zdemontowany został także srebrny ołtarz . Ukryto srebrne figury i drzwi ołtarzowe, w katedrze pozostała jedynie szafa centralna, ponieważ była zbyt ciężka, by ją ruszyć. Szafa spłonęła w pożarze.
Skarby katedralne ratowano w momencie, kiedy słyszalna była artyleria radziecka od strony Oławy, więc trzeba pokłony bić osobom, które wówczas te skarby ratowały.

– Myślę zwłaszcza o siostrze Hildelicie z zakonu sióstr Notre Dame, zakrystiance, która z narażeniem życia ratowała te zabytki – opowiada Jacek Witecki, kurator wystawy „Dwa ołtarze”. – Trzeba pamiętać o realiach wojny, w pewnym momencie nikt się już nie przejmuje nakazami konserwatorskimi, a rozkazy wojskowe mają absolutny priorytet.

W ostatnich tygodniach Festung Breslau zdecydowano przenieść dowództwo wojskowe na Wyspę Piaskową do podziemi Biblioteki na Piasku. Wyspa stała się ostatnim bastionem obrony, artyleria przeciwlotnicza stanęła w ogrodach przy pałacu biskupim, a z katedry zrobiono skład amunicji i paliwa. Trudno o gorszy pomysł, jeśli chodzi o ratowanie zabytków, ale w takich momentach ratowanie zabytków kultury schodzi na dalszy plan.

Ostrów Tumski ucierpiał ogromnie, podczas słynnego nalotu i ostrzału radzieckiego w Wielkanoc 1945 roku. Bombardowanie zaczęło się w nocy, w poniedziałek wielkanocny zostały trafione wieże katedry, hełmy się zapaliły i zwaliły na korpus budynku, przewróciły się na nawę główną, zawaliły dachy, a następnie sklepienia.

Wywołało to gigantyczny pożar , który spustoszył wnętrze, dalszy ostrzał spowodował powstanie wielkich wyrw w ścianach budynku. Gmach katedry był w takim stanie, że każdy kto był świadkiem jego zniszczenia w najśmielszych marzeniach nie mógł przypuszczać, że zachowało się coś z delikatnych przedmiotów, które znajdowały się wewnątrz.

A jednak tak się stało. To jest pewien paradoks, że zawalone sklepienie budynku i tony gruzu, które spadły, uchroniły krypty katedry przed skutkami pożaru, a potem przed rabusiami i szabrem. Zresztą celowo nie spieszono się nadmiernie z usunięciem tego gruzu. Poczekano z tym do momentu, w którym budynek był już na tyle zabezpieczony, że można to było spokojnie odsłonić dostęp do krypt.
Kiedy Maciej Bukowski przystępował do odbudowy, zdawał sobie sprawę z tego co się kryje w katedralnych kryptach.

– Jeszcze raz wspomnę o siostrze Hildelicie, która doskonale wiedziała, gdzie co jest – mówi Jacek Witecki. – Była osobą bardzo oddaną służbie katedrze i po wojnie postanowiła pozostać we Wrocławiu. Postawiła jeden warunek, że nadal będzie mogła być zakrystianką i opiekować się skarbcem.

I dodaje, że faktycznie do końca życia pracowała w skarbcu, nauczyła się języka polskiego. Jej wychowanicą i następczynią była siostra Sylwina z tego samego zakonu. Wielu z nas doskonale ją pamięta. Siostra Sylwina bowiem także niemal do końca życia te funkcje sprawowała i strzegła skarbca. Tak więc od początku widziano oczywiście co tam jest i jak należy się z tym obchodzić.

Wśród zabytków zgromadzonych w skarbcu katedry przechowywano także uratowane fragmenty srebrnego ołtarza.

– Po wojnie dziwnymi kolejami losu malowane skrzydła ołtarzowe trafiły do kościoła pokolegiackiego w Szamo­tułach – opowiada kurator wystawy. – Dopiero w roku 1965 staraniem biskupa sufragana Wincentego Urbana zostały ściągnięte do Wrocławia. Niemniej jednak było już trochę za późno na rekonstrukcję srebrnego ołtarza. Tym bardziej, że w katedrze stanął ołtarz z „Zaśnięciem Marii” z Lubina.

Kiedy dwa lata temu zaczęto przygotowania do wystawy „Skarbiec. Złotnictwo archikatedry wrocławskiej” okazało się, że zachowały się wszystkie figury, spora część dekoracji ornamentalnych, plakieta z wizerunkiem biskupa Jerina, fundatora ołtarza i jego herbem. W sumie około 80 procent oryginalnych elementów, wśród nich malowane skrzydła ołtarzowe, srebrne figury. W pożarze katedry zniszczona została szafa ołtarza. Zaginęło też wiele srebrnych elementów dekoracyjnych.

Jacek Witecki przyznaje, że już wtedy gdzieś w głębi tliła się nadzieja, że może uda się ołtarz zrekonstruować. Bo przecież jest to dzieło, która przez 350 lat było jedną z największych atrakcji Wrocławia i całego Śląska, a którego od 70 lat wrocławianie już nie widzieli i znali jedynie z ilustracji oraz archiwalnych fotografii.
– Nie spodziewałem się, że nastąpi to tak szybko – mówi kurator wystawy. – Decyzja o rekonstrukcji ołtarza nie była prostą sprawą. Bo wymagała nie tylko zgody wielu ludzi i instytucji, ale także zdobycia pieniędzy na całe przedsięwzięcie.

I to niemałych. Prace nad rekonstrukcją srebrnego ołtarza trwały wiele miesięcy. Odbudowano szafę z drewna dębowego – najistotniejszą część konstrukcji, która utrzymuje ciężar ruchomych skrzydeł bocznych. Szafę ołtarza pokryto specjalnie zamówionym we Francji aksamitem, odpowiadającym zachowanym fragmentom oryginalnym. Do wykonania brakujących srebrnych elementów użyto 28 kilogramów srebra.

O tym na jakie problemy natykali się konserwatorzy zabytków opowiada Diana Jędrysek-Skotnicka starszy konserwator z Pracowni Tkanin, która zajmowała się tkaniną do szafy centralnej ołtarza.

– Blisko rok szukałam odpowiedniej tkaniny, była to praca korespondencyjna na wiele frontów i tak, korespondencyjnie, zwiedziłam cały świat – śmieje się Diana Jędrysek-Skotnicka .

Poszukiwania nie były proste, ponieważ tkanina miała spełniać cały szereg warunków. Diana Jędrysek-Skotnicka wylicza: – Musiała być z surowców naturalnych, zależało nam przede wszystkim na jedwabiu, by była godną oprawą ołtarza. Na dodatek bardzo trudno jest dzisiaj kupić aksamit z tak krótką okrywą włosowa, jaki nam był potrzebny, naprawdę w niewielu miejscach jest on tkany, a ponieważ chciałam zachować zgodność technologiczną z epoką, to jeszcze miał być tkany na krośnie ręcznym wąskim. To oznacza, że bryt mierzy tylko 66 centymetrów.

Kiedy już udało się znaleźć odpowiednią tkaninę, wykonaną odpowiednią technologią, o odpowiedniej szerokości, dobrać kolor do tej oryginalnej, która wyściela skrzydła boczne, przyszedł czas na... pracę z dostarczoną materią.

– Nie każdy wie, że tkaninę tez trzeba sezonować, bo ona po zdjęciu z krosna jest zestresowana – opowiada Diana Jędrysek-Skotnicka.– Musiałam więc ją troszkę poprzerzucać, poprzewijać, zapewnić jej różne warunki wilgotności i temperatury, tak, by mogła trochę popracować, zanim trafi już na sztywno na skrzynię ołtarzowa. Tak, by po przyklejeniu nie było żadnych pęknięć czy wybrzuszeń. Po pracy z nią, mogłam przystąpić do klejenia. Bardzo trudne było docięcie tych wszystkich fragmentów, trzeba było sporo policzyć, by rozplanować. Tkanina jest droga, więc trzeba było działać oszczędnie, by nie szafować nią zbytnio.

Ile przetrwa tkanina? Diana Jędrysek-Skotnicka zastanawia się chwilę: – Ile powinna wytrzymać? Noooo, myślę, że nie ma tutaj ograniczenia czasowego, zależy, jak będzie traktowana. Tkanina ma zdecydowanie ma większe wymagania, niż elementy metalowe, dużo zależy od tego, jak się będzie zachowywać drewno, do którego jest przyklejona. Jeśli się wydarzy kataklizm i drewno zacznie pękać, to zacznie pękać i tkanina. Niewielu stać na to, by taką tkaninę sprowadzić, bardzo często stosowane są imitacje. Niestety. Jeśli chodzi o tę tkaninę, to jesteśmy w najlepszym towarzystwie, bo manufaktura z Lyonu tka dla Luwru, dla petersburskiego Ermitażu. Naprawdę wysoka klasa.

Co się stanie ze srebrnym ołtarzem po zakończeniu wystawy? Miejsce dla niego przygotowuje już ksiądz Paweł Cembrowicz, proboszcz Archikatedry pw. św. Jana Chrzciciela we Wrocławiu.
– Pozyskaliśmy fundusze na prace, które trzeba wykonać w prezbiterium, zatwierdzony został projekt budowlany – mówi ks. Paweł Cembrowicz. – Od strony budowlanej już mamy wszystko przygotowany, wykonawca wybrany.
Trudniejszym zadaniem będzie natomiast przeniesienie ołtarza z „Zaśnięciem Marii”, który obecnie stoi w prezbiterium katedry.

– Konserwatorzy, którzy będą się tym zajmowali, muszą spełnić konserwatorzy muszą spełnić bardzo rygorystyczne wymagania wyznaczone przez urząd Konserwatora Miejskiego – wyjaśnia ks. Cem­browicz. – Ołtarz stanie w jednej z bocznych naw kolegiaty św. Krzyża. W przyszłości, jeśli dolny kościół św. Krzyża zostanie osuszony, to tam znalazłby miejsce ołtarz z „Zaśnięciem Marii”, ale tam muszą być zapewnione odpowiednie warunki.

Na wystawie „Dwa ołtarze. Srebrne arcydzieła z wrocławskiej katedry” obok srebrnego ołtarza pokazane są również inne niezwykłe dzieła złotnicze wykonane dla katedry wrocławskiej w Augsburgu, najważniejszym w nowożytnej Europie centrum sztuki złotniczej. Są to: wielkie srebrne tabernakulum J.W. Fesenmayra, antependium A. Drentwetta, komplet czterech srebrnych figur ołtarzowych, zestaw świeczników i tzw. tablice kanonów. Augsburski komplet stanowił swoistą formę drugiego ołtarza, która współistniała z manierystycznym ołtarzem głównym. Zwiedzający zobaczą również odnalezione niedawno barwne projekty przebudowy i aranżacji prezbiterium katedry wrocławskiej z lat 30. XX w. Ekspozycję możemy oglądać do 25 sierpnia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto