To historia, która nadaje się na scenariusz filmu fabularnego, albo bardziej thrillera psychologicznego. Kto chce niech wierzy...A wierzy wielu ludzi z całej Polski, o czym świadczą choćby listy z podziękowaniami…
Pan Jerzy mieszka pod Wałbrzychem. Mówi o sobie, że ma dar. Dzięki niemu odnajduje zaginionych ludzi i przedmioty, uzdrawia, zna przeszłość i przyszłość. To wszystko dzięki kontaktowi z „tamtym światem”. Nie zabiega o rozgłos, a pomaga bezinteresownie. Pomógł już setkom osób.
Kiedy odwiedzamy emerytowanego górnika z Wałbrzycha, chyba wyczuwając niedowiarków, pokazuje listy z podziękowaniami (są napisane różnymi charakterami pisma). „Wysłuchał nas, poprosił o zdjęcie Taty i mapkę z „lotu ptaka” naszej miejscowości. Na drugi dzień wskazał nam miejsce, gdzie znajdziemy Tatę. Poszłam tam z bratem i znalazłam Tatę” - pisze w jednym z nich, wdzięczna pani Katarzyna. Jej ojciec zaginął pod koniec 2011 roku w miejscowości pod Świdnicą. Trwające miesiąc poszukiwania nie dawały efektu.
– Rzeczywiście sprowadzono wtedy jasnowidza – mówi nam mieszkanka wioski.
Podobnych sytuacji jest więcej. Pan Jerzy miał też m.in. wskazywać żyły wodne w miejscach, gdzie profesjonalne formy, wody nie mogły odnaleźć. Pomaga chorym.
– W ciągu dziesięciu minut postawił mnie na nogi, po udarze – zapewnia śmiejąc się jego żona.
Pan Jerzy opowiada, że ma dar od urodzenia.
– Już kiedy byłem dzieckiem, to widziałem więcej niż inni. Nie zdawałem sobie jednak sprawy o co chodzi – opowiada. Wyjaśnia, że takie niezwykłe zdolności miały też jego babcia i mama. – To babcia wprowadziła mnie w ten świat, ale dopiero kiedy miałem 24 czy 25 lat. Wcześniej nie pozwalała na to – mówi.
Teraz wałbrzyszanin podobno potrafi odprawić złe moce tam, gdzie ich miejsce. Pewnej rodzinie np. „oczyścił” kupiony przez nich, używany samochód, który ściągał na nich nieszczęścia.
– Przysłali mi zdjęcie tego auta. Widać było znajdujące się w nim duchy dwóch dorosłych osób i dwójki dzieci. Później okazało się, że ci ludzie w tym samochodzie stracili życie – wyjaśnia.
Załatwia też zwykłe sprawy. W jednym z listów czytamy, jak wdzięczny jest znajomy, któremu na odległość wskazał, gdzie powinien szukać zaginionych dokumentów. Były pod fotelem, w samochodzie. A wszystko...na drugim krańcu Polski.
Emerytowany górnik „nietypową” pomoc deklarował też przy poszukiwaniu „złotego pociągu”. Nie chciał jednak pomagać poszukiwaczom, ale władzom miasta.
– Chciałem, żeby Wałbrzych na tym skorzystał. Usłyszałem jednak, że oddzwonią i na tym się skończyło. Szkoda, że w takich sytuacjach nie jestem traktowany poważnie. Można mi nie wierzyć, ale co szkodzi spróbować i na przykład zrobić odwierty. Pomogłem już setkom osób. One jednak zaufały mi – mówi.
Dodaje, że nie jest w stanie zapewnić, że właśnie taki złoty skład znajduje się w miejscach, które potrafi wskazać, ale jest przekonany, że nieodkryte jeszcze podziemne pomieszczenia tam są.
Pan Jerzy wyjaśnia, że wystarczy, żeby porozmawiał z kimś przez telefon, a wie już o tej osobie wszystko. Wielu informacji jednak nie może przekazać.
– Na przykład o śmierci. Mogę jednak sugerować, żeby mój rozmówca unikał pewnych sytuacji – tłumaczy.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?