Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na kawie u Gienka Loski [wywiad]

aaa bbb
aaa bbb
Na kawie u Gienka Loski
Na kawie u Gienka Loski Kamil Kujda
Pasja, praca, rodzina to całe moje życie - mówi zwycięzca polskiej edycji programu X-Factor.

Artykuł bierze udział w konkursie "Tym żyje miasto"dla dziennikarzy obywatelskich. Wy też możecie sprawdzić swoje siły i wygrać pieniądze.

Podobnie jak wielu wrocławian przez lata nasłuchałem się jego śpiewu. Wysoki chropowaty głos. Do tego gitara i wzmacniacz. Gienek Loska! Polak? Białorusin? Hipis - tułacz? O to, kim jest, jaki jest i skąd się wziął, zapytałem go w jego domu.

Gienek Loska: serwis poświecony artyście [wideo, foto]

Gienek przyjął mnie w niedużym mieszkaniu. Ubrany w szlafrok i kapcie. W kuchni cały czas krzątała się jego żona. A do nas co chwilę podbiegała jego córeczka.

Genek czy Gienek?**Jak wolisz, żeby do Ciebie mówić?**

Gienek. Tak mnie ochrzczono w Augustowie. Znajomi mówią, że jestem Giena, bo Genadi. Ludzie nie zawracali sobie głowy i mówili na mnie Gienek. Gienek to jest Eugeniusz, czyli z rosyjskiego Evgeni, znaczy Żenia w skrócie. A ja Żenia nie jestem. Evgeni nie jestem, czyli nie jestem Gienek. W dowodzie mam napisane Henadżi. To jest w ogóle jakieś arabskie imię. Genadi, czyli Henadżi. Zbiałoruszczyli mi imię. Wołają na mnie Gienek i wolę, żeby zostało.

Czujesz się Polakiem?

Uważam, że mentalnie jestem Polakiem, zasymilowanym Białorusinem. Nikt mnie o narodowość zazwyczaj nie pyta. Tak jak to było w Polsce przed wojną.

Jak zacząłeś grać na ulicy?

Pojechałem do Mińska pograć w metrze, bo słyszałem, że ludzie grają. Miałem chyba ze 14 lat. I zarobiłem na kwiaty dziewczynie... Zostało mi na szampana. To były pierwsze pieniążki, jakie zarobiłem, grając. I tak już jest do tej pory.

Uczyłeś się w szkole muzycznej.

Rok później pojechałem się uczyć do zawodówki kulturalno-oświatowej w Grodnie. Tam przyznali mi solfedżio obowiązkowe, fortepian obowiązkowy, klarnet prowadzący orkiestrowy, taniec rytmiczny, historię ZSRR, geografię. Matury nie zdałem, bo uczyłem się tylko rok.

Jakim cudem znalazłeś się w Polsce?

Przyjechałem do Polski na parę koncertów z zespołem Seven B, który założyliśmy na pierwszym roku studiów. Był rok 1992. Graliśmy na Białostocczyźnie. Ostatni koncert był w Augustowie w Tavernie. Trzej koledzy wrócili do Grodna, ponieważ byli uwiązani rodzinami, interesami. Myśmy z Makarem (gitarzystą) zostali i reaktywowaliśmy kapelę Seven B z miejscowymi.

Augustów był dla Was za mały.

Nasz kumpel, Marcin Gawarzyn, skończył szkołę muzyczną w Białymstoku i powiedział: "Chłopaki macie ode mnie miesiąc baletowania w akademiku za darmo". Pojechaliśmy w wielki świat, do Krakowa. Zmieniliśmy skład. Nagraliśmy demówkę... Jedną płytę, drugą. Marka Seven B się wyrobiła, ale zespół się rozpadł z mojego powodu. Odszedłem, ponieważ poznałem moją przyszłą żonę Agnieszkę w Ostrowie Wielkopolskim. Pobraliśmy się. Przyjechaliśmy mieszkać do Wrocławia.

Często jesteś porównywany z Ryszardem Riedlem.

Nie jestem wart nawet brudu pod jego paznokciami. A założę się, że nie zawsze miał czyste paznokcie. Ryszardem Riedlem nie jestem. Pracodawcy od wizerunku mogliby stworzyć sobie taki image. I to dopiero byłaby chałtura i "komercha". Nie jestem Kurtem Cobainem. Broń Boże, bo kolesia nie cierpię, ponieważ mając żonę i dzieci, odstrzelił sobie łeb. Uważam, że człowiek bez rodziny nie ma po co żyć. Jeśli człowiek nie ma po co żyć, to nie może tworzyć. Rodzina jest dla mnie natchnieniem.

To kwestia wychowania?

Jestem klasycznego wychowania. Wzorcem zawsze był dla mnie tata. Pracował jako spawacz, mama była praczką. Rodzina jest całym moim życiem. Muzyka jest całym moim życiem. Jedno czasem przepełnia drugie. I czasami nie zdążam przełączyć tego guzika. Rodzina, praca, rodzina, praca. Pasja, praca, rodzina. I myślę, że to stanowi całe moje życie.

To brzmi bardzo romantycznie.

Jestem strasznym romantykiem, ale ten romantyzm... Lubię spacerować po łąkach, położyć się na trawie, pogapić się w niebo. Wtedy robię reset. To jest rodzaj modlitwy? Romantyzmu? Raczej wszystko na raz.

Wielokrotnie prowadziłeś  pogadanki na temat alkoholu i narkotyków. Jak chciałbyś przestrzec młodych ludzi przed używkami?

Ludziska słuchajcie. Chcecie, kurzcie. Chcecie, chlejcie. Chcecie, kurde, "speedujcie" się, ale pamiętajcie, że wiecznie tacy nie będziecie. Też kiedyś robiłem przez 3-4 lata próby na "trawianym haju". Fajnie szło. Czuć było w tym pasję, przestrzeń, dynamikę. Lecz kiedyś próbowałem zagrać koncert normalnie, czyli jedynie po jednym, dwóch piwkach. Wkurzało mnie to, że nie gra nic na scenie. Otóż to jest oszukaństwo, ponieważ wszystko grało tak samo. Jedynie... jedynie wystarczyło przykurzyć, żeby znowu czuć, jak to hula. Alkohol jest najbardziej podstępnym narkotykiem.

Jak wygląda Twój zwykły dzień?

Na co dzień bawię się z małą. Ma niedosyt mnie. Czasem się przyzwyczaja, jak przyjeżdżam. Oprócz tego uwielbiam gotować. I teraz, stary, jak skończymy ten wywiad, to poproszę cię, żebyś podwiózł mnie do sklepu. Kupię tam z piętnaście metrów jelit wieprzowych i z siedem kilogramów mięsa. Przyjadę do domu i będę robił kiełbasę.

Autor: Kamil Kujda



Pokaż nam swoją choinkę


Finał WOŚP 2012 we Wrocławiu


Koncerty we Wrocławiu w 2012


Konkurs na zdjęcia z wrocławskiego zoo

**

**

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto