18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Monika Ciołkiewicz: Kiedy lecę, czuję się wolna

Katarzyna Ponikowska
Monika z mężem Andrzejem i córką Dorotą
Monika z mężem Andrzejem i córką Dorotą Katarzyna Ponikowska
Monika Ciołkiewicz należy do Speleoklubu Olkusz i zrobiła licencję pilota paralotniarstwa. Niestety, od kwietnia nie może uprawiać sportów, miała poważny wypadek na paralotni.

Wspinaczka górska, odkrywanie jaskiń i loty na paralotni to ulubiony sposób spędzania czasu Moniki Ciołkiewicz ze Speleoklubu Olkusz, która na co dzień pracuje w Agencji Celnej przy Urzędzie Celnym w Sławkowie. Swoje pasje dzieli z mężem Andrzejem. Niestety, od kwietnia 2014 r. jest unieruchomiona po tym, jak miała we Francji groźny wypadek na paralotni. Zmiażdżyła pięty. Zresztą nie tylko ona osiadła na miejscu. Mąż Andrzej nie jedzie na sierpniową wyprawę do jaskini w Czarnogórze, bo jak podkreśla, cały sens tego wszystkiego jest wtedy, kiedy robi to z Moniką. - Wyjazdy są fajne, ale jak jedziemy razem. A nie chcę, żeby spędzała czas wyłącznie w obozie. Będzie jej przykro, jak nie będzie mogła wejść do jaskini - mówi Andrzej.

- Po dwóch minutach lotu wpadłam w chmurę i przestałam cokolwiek widzieć. Od razu wiedziałam, że nie będzie łatwo - wspomina Monika Ciołkiewicz swój feralny lot paralotnią we Francji. - Teraz już wiem, że jako żółtodziób nie powinnam w tych warunkach decydować się na lot. Najpierw trzeba nabrać doświadczenia, pewności siebie.
Monika zrobiła licencję pilota w ubiegłym roku. Na paralotni lata od dwóch lat. - Kiedy się zakłada uprząż i w momencie startu, jest ogromna adrenalina. Ale kiedy się już leci, przezwycięży pierwszy strach, można poczuć niesamowitą wolność - wyjaśnia, dlaczego tak lubi latać.

Na początku były jednak jaskinie. Pierwszy raz weszła do jaskini w lutym 2009 r. Razem z mężem i córką. Wcześniej dużo chodzili po górach. Namówił ich wspólny znajomy. Jakoś jej to nie przekonało. - Zmarzłam strasznie. Nie podobało mi się. Powiedziałam sobie, że nikt mnie więcej do tego nie zmusi - wspomina. Ale już dwa miesiące później razem z mężem Andrzejem i córką, Dorotą postanowili spróbować raz jeszcze. Święta wielkanocne spędzili w jaskiniach na Słowenii, byli zachwyceni. Zapisali się do Speleoklubu w Olkuszu. Co prawda mieszkają obecnie w Sławkowie, ale od zawsze byli związani z Olkuszem. Tu chodzili do szkół, tu mieszkali, a teraz udzielają się w klubie. Zapisali się też na kurs taternictwa jaskiniowego. - Wciągnęło nas to bardzo, oboje - mówi Monika. Razem z olkuskim klubem podczas jednej z wypraw uczestniczyli w ekspoloracji nowo odkrytej jaskini w Czarnogórze. To było kolejne pokonywanie barier i własnego lęku.

W 2012 r. Monika zdecydowała się spróbować lotu na paralotni. Zaczęło się od prób na Górze Siewierskiej. Szybka fascynacja, I stopień kursu, II stopień i wreszcie wymarzona wyprawa do Francji, a później do Monako...
Pogoda nie była najlepsza, a pogorszyła się, jak Monika już startowała. Fatalna widoczność spowodowała utratę orientacji, nie miała pojęcia, co zrobić. Kiedy chmura się przerzedziła, Monika zauważyła, że leci w kierunku skał. Z prędkością 40-50 km na godz. Było bardzo groźnie. Wiedziała jedno, że musi chronić kręgosłup i głowę. Kiedy doleciała do skały, uderzyła o nią stopami. Paralotnia zaczepiła się o krzaki, a Monika zawisła 600 metrów nad ziemią, obolała i przerażona. - Nie wiedziałam, gdzie jestem. Zupełnie straciłam orientację. Gdyby nie Francuz, który akurat przechodził i wezwał pomoc, nie wiem, co by było - wspomina.

Diagnoza: całkowicie zmiażdżona prawa pięta, uszkodzona poważnie lewa stopa. Na początku nie wiadomo było, czy Monika będzie chodzić. Operacja była bardzo skomplikowana, ale udała się. Po trzech miesiącach porusza się o kulach. - Kiedy w szpitalu spytałem, czy sprzedajemy skrzydło, naskoczyła na mnie, że nie ma o tym mowy - śmieje się mąż Andrzej. - Na pewno będzie obawa przed kolejnym lotem, ale nie potrafiłabym z tego zrezygnować - podkreśla Monika. Latanie jest piękne, tylko decyzja o locie w tamtym dniu była niewłaściwa.

Chcesz pomóc?
Kosztowna rehabilitacja Moniki może potrwać nawet rok. Jeśli ktoś chciałby ją wesprzeć finansowo, może wpłacać dowolne datki na konto Stowarzyszenia Dobroczynnego "Res Sacra Miser" Olkusz, numer konta: 49 8450 00005 0050 0552 3310 0033.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olkusz.naszemiasto.pl Nasze Miasto