Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mnie się jeszcze udało …

Robert Grzeszczyk
Widoczne ogromne powierzchnie wylesień w związku z zagładą świerczyn - widok z drogi Wisła-Istebna
Widoczne ogromne powierzchnie wylesień w związku z zagładą świerczyn - widok z drogi Wisła-Istebna Robert Grzeszczyk
Czytając artykuł Ewy Krzysiak: „Ksiądz Jan Byrt: Lasy potrzebują naszej pomocy”, przypomniałem sobie inny, związany z lasami Beskidów Ślaska i obserwowaną tam od kilku lat klęską.

Artykuł Pani Ewy Siedleckiej ( link )
przedstawiał zupełnie inne spojrzenie od zwykle prezentowanych na łamach Gazety Wyborczej. Mówił nie o „haniebnym procederze” wycinek drzew w lesie lecz do tego "procederu" nakłaniał. Przedstawiał problem z wycinką chorych i zasiedlonych przez szkodliwe owady świerków na terenie lasów prywatnych. Zapoznał nas z uroczą inicjatywą (prawdopodobnie finansowaną przez Lasy Państwowe) w celu zwrócenia uwagi na ten problem i nakłonienia prywatnych właścicieli do większej czujności i działania. Stworzenie olbrzymiego graffiti
miało zwrócić społeczną uwagę na ten problem.

Być może malowanie murów i podobne działania zwracają uwagę, ale nie rozwiązują problemu. Problem odpowiednich działań na terenach lasów prywatnych powinien zostać rozwiązany w tamtej kryzysowej sytuacji w sposób szybki i odpowiadający aktualnym okolicznościom. Powinno to zostać wykonane przez jednostki mające nadzór nad prywatnymi terenami zagrożonych lasów czyli przez starostwa powiatowe. O ile wiem nie zostało to uczynione, co świadczy o niedostatecznych kompetencjach tych jednostek. Mural powinien powstać na budynkach starostw Żywca lub Cieszyna. Nie w Warszawie. Sam zaś artykuł zajął się klęską lasu wyłącznie w kontekście artystycznego happeningu. Okazało się, że to jest ważniejsze.

Mnie się jeszcze udało oglądać zdrowe świerczyny w okolicach Wisły i Istebnej. Słyszę, że już niebawem nie będzie co oglądać. Cieszę się tym bardziej, że i moje dzieci zdążyły zobaczyć coś naprawdę wyjątkowego, cenionego w całej niemal Europie. Cennej proweniencji świerka pospolitego, poszukiwanej w Skandynawii i Wielkiej Brytanii. I to już przed wojną.

Wnioski jakie są wyciągane z faktu obumierania tych cennych i monumentalnych drzewostanów nie wydają mi się prawdziwe. Są to wnioski koniunkturalne. Nie jest przyczyną zamierania tych wspaniałych lasów ich cesarsko-królewsko-austriackie pochodzenie.

Dopóki nie zamierały, były jak najbardziej polskie i wspaniałe. Obwiniani są Habsburgowie, byli właścicielami tych ziem, ale nie są nimi już od niemal wieku.

Świerczyny, które zostały wówczas zasadzone z planami ich wyrębu w wieku sześćdziesięciu – osiemdziesięciu lat już dawno osiągnęły wiek ponad 3 razy większy. Dzisiejsi gospodarze próbowali „namówić” te drzewostany, by żyły wiecznie. Czynili to z wiedzą, że świerk żyje optymalnie do wieku 100 a maksymalnie 120 lat. Nie podjęto w odpowiednim czasie odpowiednich działań ochronnych, gospodarczych i związanych z koniecznością przebudowy lasów wraz z niezbędnością zachowania potomstwa tych cennych proweniencji. Bo nie ulega najmniejszych wątpliwości, że świerk rosnący w okolicy Istebnej znalazł tu optymalne warunki rozwoju. W polskich lasach mało jest fragmentów o udowodnionym, rodzimym pochodzeniu. Co nie oznacza oczywiście, że ich nie ma. Z pewnością jest ich więcej niż na zachodzie Europy.

To, że świerk w Istebnej nie jest miejscowego pochodzenia wcale nie oznacza, że jest bez wartości. Wręcz przeciwnie. Przypadek lub ówczesna praktyka (której nie znamy) spowodowała posadzenie go właśnie w tym miejscu. Jeśli w wyniku tych działań uzyskano efekt, który już przed II wojną światową wzbudzał podziw leśników i przyrodników z całego świata to nie może oznaczać, że uzyskany wynik był mierny, że popełniono błąd.

Jedyny błąd jaki popełniono to stworzenie monokultury, czyli lasu jednogatunkowego na żyznych siedliskach górskich gleb. Było to spowodowane ówczesnym podejściem do lasu – traktowanym prawie wyłącznie jako bazy surowcowej i przekonaniem, że optymalny ekonomicznie efekt daje jednolita struktura drzewostanu.

Od wielu lat spojrzenie na las jest inne. Nie spowodowało to jednak podjęcia właściwych kroków i przebudowy monokultur świerkowych. Nie stało się to w PRL ale i nie stało w III Rzeczpospolitej. Praktyka, przyjęte oraz wciąż przyjmowane prawa ograniczają właściwą, czynną ochronę lasu oraz wydłużają wieki rębności lasów. Powoduje to ogromne straty gospodarcze, gdyż przyjęte wieki rębności zdecydowanie przekraczają średnią długość życia poszczególnych gatunków drzew (określoną przez naukę i praktykę leśną). Dodatkowo często bezprawne decyzje administracyjne skazują na śmierć całe ogromne połacie lasów w myśl popularyzowanej ideologii, że tylko las, który umiera jest prawdziwym i "naturalnym lasem" w opanowanym przez cywilizacje człowieka środowisku (najłatwiej zaobserwować to aktualnie na obszarze Puszczy Białowieskiej).

Zmiana monokultur świerkowych i przebudowa ogromnych połaci leśnych Beskidów Śląska dopiero w momencie ich fizycznej zagłady powoduje zdecydowany wzrost kosztów oraz kumulację prac teraz i w przyszłości. Nie służy to lasom i nie rokuje najlepiej na przyszłość.
Wytykanie świerczynom Śląska ich Habsburskie pochodzenie nasuwa mi kolejne skojarzenia. Bardziej uniwersalne niż by się początkowo wydawało. Bo rozważmy wcale nie hipotetyczną sytuację: przyjeżdża do Polski Brazylijczyk i po jakimś czasie zapada na zdrowiu. Czy choruje z powodu tego, że jest Brazylijczykiem i opuścił swoją ukochaną Brazylię czy też dlatego, że dopadła go tu grypa czy też inna zaraza? Czy lekarze załamują ręce w beznadziei czy też leczą zdiagnozowaną chorobę?

Podobna rzecz ma się ze świerkiem istebniańskim ( i nie tylko, gdyż określono już w Polsce wiele drzew jako rodzime lub nierodzime; ostatnio nawet modrzew przestał być rodzimym gatunkiem w niektórych rodzimych rejonach naszego kraju). Te świerki umierają nie z powodu swego złego pochodzenia lecz z powodu złej diagnozy, zaniedbań lub wręcz działań na ich szkodę.
W wielu krajach, również unijnych, nie rozważa się zagrożeń i chorób drzew w kategoriach: gatunek obcy - gatunek krajowy. Widzi się natomiast możliwości jakie daje wzbogacania środowiska o sprawdzone pochodzenia gatunków spoza rejonów ich naturalnego występowania.

Ma to duże znaczenia dla wprowadzenia bioróżnorodności, zwiększenia odporności jak i wzmocnienia trwałości siedlisk leśnych w spaczonym przez cywilizację środowisku przyrodniczym. Również i w naszym kraju od ponad wieku testowane są gatunki drzew, które mogą rozwijać się w naszych warunkach klimatycznych. Nauka i praktyka potrafi wskazać takie gatunki. Ich umiejętne wprowadzenie do środowiska w żaden sposób temu środowisku nie szkodzą. Wzbogacają go i uzupełniają. Niestety aktualnie nie jest możliwe wprowadzanie takich gatunków do lasów. Zabronione jest to nawet w lasach prywatnych. Uważam to za wstecznictwo (w stosunku do czasów międzywojnia, PRL oraz praktyki w innych krajach) oraz hamowanie rozwoju i ograniczanie wzrostu bezpieczeństwa ekologicznego.
W latach 70. i 80. XX wieku w Górach Izerskich i okolicy rozegrała się inna leśna tragedia – całe połacie lasu zniknęły w wyniku skażenia środowiska. W odbudowie i porządkowaniu tego stanu brali udział leśnicy i robotnicy leśni z całego kraju. Sytuacja była znacznie bardziej tragiczna, groźna i skomplikowana. Niestety w wielu miejscach Izerów znów rosną monolity świerkowe.

Aktualne niebezpieczeństwo, które powoduje tracenie przez Polskę cenionych w świecie pochodzeń świerka pospolitego ma przede wszystkim przyczyny związane ze stanem gospodarki leśnej w kraju i kierunkiem rozwoju tej gospodarki w ostatnich dekadach. Obowiązujące ustawodawstwo oraz przepisy wykonawcze powodują, że Lasy Państwowe nie zwracają już należytej uwagi na stan sanitarny zarządzanej powierzchni leśnej Skarbu Państwa. Przyczyn tego jest wiele – przede wszystkim upolitycznienie wyższej kadry zarządzającej Lasami Państwowymi i w związku z tym brak stabilnej i niezależnej gospodarki w oparciu o sprawdzone zasady ochrony lasu i nauki leśne.

Lasy Państwowe nie potrafią stanowczo i w sposób autorytatywny przeciwstawić się naciskom różnych grup pseudoekologów. Przypuszczam, że nie samoistnie narzuciły sobie prawne ograniczenia skutkujące już teraz, a w perspektywie czasu mogące skutkować zdecydowanie mocniejszym spadkiem odporności biocenozy leśnej. Przyjęcie i podporządkowywanie się warunkom audytu, do którego zmuszono nadleśnictwa, powoduje spadek odporności lasu, brak dbałości o właściwy stan sanitarny jak i marnotrawstwo drewna. Działania te i ich skutki już dawno powinny być przedmiotem analizy przez właściwe organy.

Społeczeństwo widzi las w większości jako użyteczny dla człowieka i taki akceptuje. Nie akceptuje natomiast wizji lasu przedstawianej przez różnej maści ekologów jako zbiorowiska „naturalnego”, w którym 50 proc. drzew właśnie zamienia się w próchnicę. Wartości 50 proc. masy drzew używam celowo, świadomie i z pełną odpowiedzialnością (w przeliczeniu na drewno, to ok. 30-40 milionów metrów sześciennych, co przy średniej cenie 140 zł daję kwotę niemal 5 miliardów złotych mniejszych przychodów w Lasach Państwowych, co rok). Taka jest skala marnotrawstwa w czasach kryzysu i budżetowej bryndzy. Nie odzwierciedla jednak globalnej szkody dla kraju w związku ze zmniejszonym o połowę przerobem surowca i sprzedażą wysokoprzetworzoną.

Innymi słowy co drugie drzewo ma zgnić i się rozłożyć w próchnicę.
Będąc w lesie proszę popatrzeć na jeszcze rosnące tam drzewa i to sobie wyobrazić. Jak w takich warunkach spacerować, zbierać grzyby, jeździć rowerem czy też konno?

Niestety, aktualni gospodarze lasów w pełni realizują ten kierunek: zaniechano czynnej ochrony wielu powierzchni dotkniętych chorobami, ogranicza się możliwości stosowania ogólnie dostępnych środków chemicznych, przyjmuje się rozwiązania dopuszczające stałe obniżanie stanu sanitarnego lasu. W tych okolicznościach niezbędna czujność bezpośrednich gospodarzy terenów pozostaje uśpiona.

Tylko wyprowadzenie organizacji Lasów Państwowych ze struktur obecnego Ministerstwa Środowiska, niezależność od polityki oraz trwałość tego majątku zawarowana w odpowiednich zapisach Konstytucji daje gwarancję zdrowych i trwałych lasów, ich publicznej własności i powszechnej dostępności.
W istniejących warunkach, stare przysłowie o lesie szybko się zdeaktualizuje.

Artykuł Ewy Siedleckiej "Obywatelu wytnij swój las" w GW:link

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto