Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mikołejka: Każda śmierć unicestwia człowieczeństwo

Dorota Kowalska
Nad grobami naszych bliskich stajemy się bardziej uduchowieni, bardziej - jak to się mówi - ludzcy
Nad grobami naszych bliskich stajemy się bardziej uduchowieni, bardziej - jak to się mówi - ludzcy fot. maciej jeziorek
O tym, dlaczego ludzie tak boją się śmierci, czy śmierć w ogóle można oswoić, dlaczego współczesny świat odsuwają od siebie, czemu służą obrzędy pogrzebowe i dlaczego nad grobami naszych bliskich stajemy się bardziej uduchowieni, z profesorem Zbigniewem Mikołejką rozmawia Dorota Kowalska.

Boi się Pan śmierci?
Ba, całe moje życie, odkąd zyskałem jaką taką świadomość, trwa w obawie śmierci. Na mniej lub bardziej udanych próbach zaciemnienia faktu, że ona istnieje. To, co się nazywa czasami oswojeniem śmierci, jest próbą zagłuszenia świadomości tego, co nieuniknione.

Dlaczego ludzie boją się śmierci?
Nie boję się umierania, ale straszliwie mi żal, bo życie jest takie interesujące. Wierzący boją się tego, co ich może spotkać po drugiej stronie, grzechów, kary za winy. Niewierzący, tak jak ja, boją się ciemności - pojmowanej jako brak czegokolwiek. Bo nagle wygaśnie to wspaniałe życie i już.

Świat się laicyzuje, jak w takim świecie rozmawiać o śmierci?
To, że rozpadają się religie instytucjonalne, nie oznacza, że dokonuje się laicyzacja. Dokonuje się to, co opisali rozmaici socjolodzy: schodzenie religii głębiej, jej prywatyzacja, indywidualizacja. Kruszą się instytucjonalne dekalogi, ale to nie znaczy, że ludzie stają się amoralni. Każdy potrafi jako tako rozróżnić, co jest dobre, a co złe.

Nie ma Pan wrażenia, że z jednej strony żyjemy w kulcie młodości, a z drugiej coraz więcej ludzi mówi otwarcie o swoich chorobach i umieraniu?
To pomieszanie dwóch porządków. Mówienie o śmierci wynika z czegoś innego.

Agata Mróz, znakomita siatkarka, umierała na naszych oczach i pięknie o życiu i śmierci mówiła.
Historia z Agatą Mróz to draństwo. Wmawianie jej, że tego wymaga jej wiara, rodzenie dziecka w sytuacji, kiedy wiadomo było, że skończy się to dla niej śmiercią, a potem czerpanie z tego korzyści moralnych, to draństwo. Nie ma heroicznej i pięknej śmierci. Heroiczna śmierć to śmierć, która została poddana operacjom ideologicznym. Podobnie sytuacja wygląda z Nergalem. Dzisiaj wszystko jest na sprzedaż. Jeśli można sprzedać własną śmierć, własne umieranie, to czemu nie? Od XVII wieku, kiedy narodziła się nowoczesność, której jesteśmy dziedzicami, nastąpiło rozbuchanie tego, co można nazwać biopolityką. Starożytność grecka uważała, że biologiczna sfera życia jednostki to właściwość tego, co się nazwa domem, rodziną. Państwo się tym nie zajmuje. Ale od XVII wieku państwo zaczyna się interesować również życiem biologicznym jednostki. To ma skutki dobre, bo oznacza dbanie o ludzką zdrowotność, długość życia itp. Ale ma i skutki złe, bo człowiek jest traktowany wyłącznie jako byt biologiczny, którym musimy się zajmować. Skoncentrowanie na biologicznym aspekcie życia oznacza, że inne stają się nieważne. Władzę ocenia się dzisiaj po tym, czy buduje szpitale. Polityka zagraniczna, edukacja, gospodarka nie są już tak ważne.

To źle?
Źle w tym sensie, że jesteśmy ważni tylko jako ciało, które wymaga naprawy: jest dobrze naprawione albo źle, a może jest do wyrzucenia? Skutkiem biopolityki były także - podkreślam - i są obozy koncentracyjne czy obozy uchodźców. Biopolityka gwarantuje biologiczne prawo do życia, często abstrakcyjnie i bez pokrycia, a prawdziwe rządy spoczywają gdzie indziej.

Co biopolityka ma wspólnego z Nergalem?
Bardzo wiele. Przecież nie zajmujemy się śmiercią Nergala, jego umieraniem. Zajmujemy się jego chorobą. Proszę mi powiedzieć, gdzie jest świetna sportsmenka Mróz w swoim umieraniu? Gdzie jest troska o nią, rzeczywista troska? Niby pokazywano jej śmierć, jej chorobę. Ale czy ona miała się wyrazić w śmierci i chorobie? Czy w życiu?

Nie zgadzam się z Panem. Mogła umrzeć, nie rodząc dziecka. Sama podjęła decyzję i miała prawo ją podjąć.
Bzdura. Niech pani sobie wyobrazi, że w takiej sytuacji znajdzie się osoba, która nie należy do środowiska tradycyjnego katolicyzmu. Jaką podejmie decyzję? Naiwny katolicyzm wmawia, że trzeba urodzić dziecko mimo wszystko. Gdyby była protestantką, nikt by jej tego nie wmawiał. Gdyby była niewierząca, byłoby tak samo. Przymus urodzenia dziecka za wszelką cenę należy do pewnego porządku ideologicznego. A najważniejszą wartością jest życie, trzeba żyć za wszelką cenę, a nie mówić: "O, to piękna śmierć". Jeszcze raz do tego wracam: każda śmierć jest straszna. Jest unicestwieniem człowieczeństwa.

I dlatego współczesny świat próbuje wizję śmierci od siebie odsunąć?
Musimy jakoś żyć, mając przed sobą perspektywę niechybnego dołu. Więc są najrozmaitsze sposoby na jego obłaskawienie: erotyzm, śmiech, ironia, działanie, konstrukcje teologiczne czy filozoficzne. Ale są też rzeczy piękne związane ze śmiercią. Niedawno przeczytałem o wykopaniu greckiego grobu: para młoda, nie wiadomo, co ich łączyło, ale do ich grobu wrzucono setki złotych liści. Kiedy nadchodzi święto zmarłych w Polsce, też są te złote liście. Chciałbym wierzyć, że te złote liście, które sypią się na polskie groby, mają jakieś znaczenie, ale wiem, że wizja śmierci, rozkładu, nicości jest nieunikniona. Może pogańskie światy były lepsze, bo wierzyły, że to jest cykl: umieram, łączę się z naturą, natura też umiera, kiedyś to wszystko powróci.

Stwarzanie sobie życia po życiu, kraina Nawii u Słowian, raj u chrześcijan, reinkarnacja w buddyzmie, wynikają ze strachu przed śmiercią?
Nie tylko ze strachu. Reinkarnacji nie mieszałbym tu jednak. My, Europejczycy, widzimy w niej przedłużenie naszego bytu, a naprawdę to kara. I dopiero osiągnięcie stanu pustki jest stanem pełni - nirwaną. Jest wiele kultur, które uważają, że życie po życiu jest złe.
Nawet Biblia nie mówi jednym głosem. Jeśli się czyta Koheleta, którego cenię, to widzi się wizję straszliwą. Bóg, mówi Kohelet, nie daje pocieszenia i gna nas jak zwierzęta do otchłani, gdzie będziemy żyli pozbawieni nawet świadomości Boga. Gdzie jest pocieszenie? W pracy nad winnicą, w zbudowaniu domu, w cieszeniu się tym, co mamy, młodością, kiedy ona jest, starością, kiedy odchodzi. Owszem, wszystko przemija, ale w tym przemijaniu jest to coś, w czym jesteśmy.

Smutno się zrobiło.
A cóż ja mam powiedzieć? Że fajnie jest umierać? Nie, umierać nie jest fajnie. Ale trzeba się uczyć od K

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto