18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marek Kocot: "Pomarańczyk" - z Pomarańczową Alternatywą w tle, ale nie o niej

Małgorzata Matuszewska
Mikolaj Nowacki
Marek Kocot jest autorem sztuki i wystąpi w spektaklu "Pomarańczyk", 17 maja we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, obok Aleksandry Dytko i Elżbiety Kozak. Reżyseruje Tomasz Hynek. To przedstawienie z Pomarańczową Alternatywą w tle, ale nie o niej.

Nie pochodzi Pan z Wrocławia. Miał Pan kontakt z Pomarańczową Alternatywą w czasach jej rozkwitu?
Moja sztuka nie opowiada historii Pomarańczowej Alternatywy. To opowieść o aktywnym działaniu w tamtych czasach, co może się wiązać z Pomarańczową. Sam byłem zawsze dobrym uczniem, nie uczestniczyłem w zadymach. Świetny był w tym Igor Wójcik, mój kuzyn pochodzący z Wrocławia: przyjeżdżał do nas – był zaczepnym anarchistą. Brał aktywny udział w strajkach, choć jeszcze nawet nie studiował, uczył się w liceum. Miałem 16 lat, kiedy Pomarańczowa przeżywała swój największy boom.

Podobała się Panu działalność jej aktywistów?
Patrzyłem na nią z ówczesnej perspektywy, odmiennej od dzisiejszej. Ich działanie było bardzo skuteczne – próbowali pokonać komunę ośmieszeniem. W happeningach uczestniczyło 20 tysięcy ludzi, a oni generowali niesamowitą energię. Dziś, kiedy oglądam dokumenty dotyczące tamtych czasów, zdjęcia, to wszystko wygląda nieco inaczej, dość siermiężnie. Ale wtedy się sprawdziło.

To Pana zafascynowało?
Najbardziej urzekło mnie, że nie było nic, a trzeba było stworzyć wszystko. I to jest coś, za czym tęsknię. Wolę taki staromodny chyba styl życia: wyjechać na wycieczkę za miasto niż usiąść w klubie i pić modne drinki.

Bohaterem jest czterdziestokilkulatek o niskim poczuciu wartości, który chce wypełnić pustkę i przywłaszcza sobie cudzą osobowość...
Doświadczenia Pana Nikt to moje doświadczenia, choć to nie jestem ja. Wymyśliłem postać, która nie brała aktywnego udziału w konspiracji, także tej „pomarańczowej”.

Sportretował Pan Majora Frydrycha z Pomarańczowej Alternatywy?
Nie, to nie jest Major. I sztuka nie jest przecież opowieścią o tamtych czasach, ujętą w dosłowność.

A o czym?
Trochę oludziach, którzy nie dopuszczają do siebie informacji, że czasy się zmieniły.

Tacy ludzie byli zawsze.
Tak. I właśnie dlatego „Poma-rańczyk” jest uniwersalną opowieścią o ludziach, którzy nie potrafią oswoić zmian.

Jest na to jakieś lekarstwo?
Nie wiem, chyba nie ma. Gdyby istniało, zapewne byłoby w powszechnym użyciu. Można się zakochać i uciec od starości.

Bohaterów jest trójka...
Pierwszą wersję napisałem jako opowieść o dwóch rówieśnikach. A nasycenie kolorami przyniosło podzielenie bohaterów na płeć, różnice wieku i doświadczeń. Aleksandra Dytko, czyli „X”, gra naprawdę osiem ról. Naprawdę wszystko dzieje się w głowie jednego człowieka. I mogło przydarzyć się każdemu, jak mówił Peter Brook. Prosta historia – w tym cyklu pokażemy sztukę – to wszystko, co jest wokół nas. Bo teatr wziął się z opowieści, którą mógłbym snuć na parkowej ławce.

„Pomarańczyk” będzie miał premierę 17 maja o godz. 19 na Małej Scenie Wrocławskiego Teatru Współczesnego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marek Kocot: "Pomarańczyk" - z Pomarańczową Alternatywą w tle, ale nie o niej - Wrocław Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto