Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marek Dyjak: darowane i ciekawe życie

Michał Potocki
Michał Potocki
Jak śpię, to się boję, że się obudzę gdzieś indziej - mówi muzyk z papierami hydraulika.

Marek Dyjak wydał niedawno płytę "Teraz", która utrzymana jest w typowych dla niego smutnych i naturalistycznych klimatach. Promował ją m.in. na koncercie we wrocławskim Imparcie 25 listopada. Artysta wzbudza kontrowersje. Ma za sobą kilknaście kuracji odwykowych i nieudaną próbę samoobójczą. Nie pije już prawie trzy lata, za to dużo śpiewa.

Promujesz swoją siódmą płytę, licząc pierwszy singiel "Żołnierzyk i laleczka". Jak na siódemkę jest szczęśliwa?

Jak już ją zrobiłem, to widzę, że tam coś nie gra. Taki niepokój motoryczny, który mam w sobie, nie pozwala mi się cieszyć. Cały czas dowiaduję się, ile jeszcze muszę się uczyć. To nie jakaś pazerność, ale chęć robienia lepszej muzyki.

A może jednak pazerność na koncertowanie.

Nie. Ja nie chcę dużo grać. Chciałbym grać mało i dobrze, a ciągle mi do tego dużo brakuje.

U Ciebie ciągle smutno.

Coraz smutniej, niestety. Teraz jestem między jednym rozwodem a drugim albo między jednym wędkowaniem nad zatrutą rzeką a drugim. Cały czas znajduję się w nieciekawym krajobrazie. Jestem niepijącym pijakiem i zawsze stoję w jakiejś poczekalni. Mam darowane i ciekawe życie. Nie powinienem narzekać, ale jakiś taki skażony jestem.

Narzekasz, jak typowy Polak?
Nie jak typowy Polak, ale jak chłopak, który coś spieprzył w życiu. To nie jest tak, że ktoś mi coś zepsuł, tylko sam zrobiłem sobie dużo krzywdy.

Nie zapowiada się, że zaśpiewasz w najbliższym czasie o czymś wesołym.

To by była groteska. Śpiewam to, co przeżyłem, a że to głównie dołujące, to również takie są piosenki, które wykonuję. Takich, co śpiewają wesołe rzeczy nie brakuje. Nikt nie ucierpi, jak będę robił swoje.

Zmiany image nie będzie. Ludzie ciągle będą Cię postrzegać jako smutnego i rozżalonego człowieka.

Ja nie mam jakiegoś tam image. Uważam, że człowiek nie jest taki, jakim go postrzegają ludzie, ale taki, jaki jest. Żeby mieć jakiś wizerunek, to potrzeba nad sobą pracować, mieć jakiś plan. A ja nie wiem, co będę robił za 10 minut. Ja nawet jak śpię, to się boję, że się obudzę gdzieś indziej.

Czyli tytuł najnowszej płyty "Teraz" jest adekwatny do Twojego sposobu bycia.

Tak, to jest zapis tego, w jakim stanie byłem, wchodząc do studia. Płytę nagraliśmy w dwa dni.

Zamieniłeś kiedyś boks na śpiewanie.

To już dawno temu. Byłem kiepskim bokserem, ale bardzo mi się to podobało. Przenosiłem chętnie treningi na czas poza salą. Zauważyłem u siebie cechy małego esesmana i się tego przestraszyłem. Do tego pojawiła się pierwsza prawdziwa miłość i przerzuciłem się na śpiewanie. Dwa ambiwalentne kierunki zaczęły się zwalczać i wygrała ta natura przygnębiona.

Podobno stresujesz się przed koncertami.

Bardzo się stresuję, a jak jestem zmęczony, to jeszcze bardziej się denerwuję.

Marek DyjakMarek DyjakMarek Dyjak we Wrocławiu ImpartMarek Dyjak we Wrocławiu

Mówisz, że nie jesteś twardzielem, ale twardo bronisz się przed wkręceniem w wir polskiego show-biznesu.

Nigdy nie byłem twardy, ale nie chcę się w coś takiego wkręcać, bo to nie jest show-biznes. Jak ktoś kogoś wykorzystuje, to nie jest fair. Prawdziwy show-biznes jest, gdy mamy kij i marchewkę. Ja nie chcę być ani bardzo bogaty, ani sławny. Chcę mieć parę groszy na alimenty, by pomóc matce, nie pożyczać od nikogo i żyć spokojnie w tym naszym dziwnym społeczeństwie. Wystarczy mi granie ballad dla przyjaciół, których uda mi się spotkać po drodze. To, by być gwiazdorem, mam serdecznie w d.... Jak widzę takich ludzi w telewizji, to dostaję jeszcze większej depresji.

To po co oglądasz telewizję?

Czasami włączę, bo chcę się dowiedzieć, jaka jest pogoda, bo wybieram się na ryby. Wyskakuje wtedy jakiś baran przemalowany za coś dziwnego. I jak mam się nie stresować? Serce pęka. Mam córkę, która też chce śpiewać. Jestem przerażony, jako ojciec, nie jako śpiewak. Nie chcę, żeby miała do czynienia z takimi ludźmi, jak w tych wszystkich telewizyjnych show.

A gdybyś dostał propozycję wystąpienia np. w "Mam Talent"?

To bym im powiedział, żeby zapomnieli, jaki mam numer.

Dużo mówisz o wędkowaniu. Lepszym jesteś wędkarzem czy śpiewakiem?

Tak samo wędkuję jak śpiewam. To jest tak, że masz np. dzień, gdy ci bierze. Ze śpiewaniem jest tak samo. Nie da się wymyślić, jak będzie. Zawsze jesteś w jakiejś formie, a publiczność jest jak ryby. Czasem biorą, czasem nie.

Żeby chwycić publikę nie używasz sztucznych przynęt, tylko żywego robala. Nie oszukujesz, tylko pokazujesz prawdę?

Wiadomo, że wszystko, co żywe, jest lepsze. Koncert czy ryby wymagają poświęcenia. Nie lubię udawać, że coś robię. Ostatnio z przyjacielem łowiliśmy nad Wisłą kilkanaście godzin. Wyglądaliśmy jak komando foki, jak nas Maria Seweryn odbierała spod mostu, gdzie próbowaliśmy wyschnąć i otrzepać się z błota.

Polski hydraulik zrobił karierę na Zachodzie. Miałbyś chyba szansę się tam przebić.
Pracowałem rok jako monter instalacji sanitarnych. Zakładałem wodomierze, ale nie byłem w tym najlepszy. Zachodnią granicę bojkotuję. Nie wydaję tam, nie zarabiam, nie jeżdżę. Ze względu na historię i to, co stamtąd do nas napływa. Wschodnia granica zawsze będzie otwarta dla mojego serca. Na Ukrainie trochę grywałem.

Czyli Wrocław jako niemieckie kiedyś miasto nie za bardzo Ci się podoba.

Lubię wrocławian. Wielu przyjechało tu ze Lwowa. Do tej pory jest tu świetne pieczywo, sympatyczni i uśmiechnięci ludzie. Architektura nie za bardzo mi się podoba. Sam bym tu do Impartu nie trafił, gdyby nie dobroduszność taksówkarza, który za darmo mnie tu przywiózł.

Łatwo przyciągasz ludzi? Podobno masz dużo przyjaciół.

To są ludzie przyjaźnie nastawieni. Przez całe życie spotykam takie osoby i to dzięki ich dobroci żyję. Niewielu poznałem złych ludzi. W czasach szpitali i żebractwa za wódką przeżyłem tylko dzięki ludzkiej dobroci i czułości moich przyjaciółek. Byłem pętakiem, nie miałem domu ani nic, a ciągle byłem ekskluzywnym żulem. Próbuję się odwdzięczać, ale wobec niektórych postaw nie spłacę tak wielkiego długu. Z moim ADHD nie jest łatwo. Niektórzy mogą mieć problemy, żeby się ze mną porozumieć, ale dajemy radę.

Co to jest tysiąc dni Dyjaka?

Trzy lata temu wyszedłem z oddziału zamkniętego w Lublińcu i od tamtej pory nie piję. Zaliczyłem kilkanaście takich oddziałów, to było straszne.

Tym razem udało Ci się odrzucić wódkę. Ktoś Ci pomógł czy sam sobie poradziłeś?

Chce mi się czasami napić. Tak jak np. gdy przyjechałem do wrocławskiego hotelu i zobaczyłem lodówkę. Coś mnie jednak trzyma, chyba Bóg, bo sam sobie radzić z tym próbowałem i nie potrafiłem. Wódka rozkładała mnie na łopatki. Nie wierzę w jakieś kluby AA czy coś takiego, to musi być Bóg. Nie wiem, jak się nazywa, bo się nie przedstawił, ale to jest ogromna siła.

Parę lat temu chciałeś go trochę szybciej spotkać.

To nie tak. Ja po prostu nie chciałem spotkać ludzi. Jest taki moment, gdy czujesz się niepotrzebny. Masz taki stan, kiedy myślisz, że świat wyglądałby lepiej bez ciebie. I jesteś już po drugiej stronie.

Cieszysz się, że jednak tu zostałeś?

Wiesz, jak to jest, czasem się uśmiechniesz, czasem spluniesz na podłogę.


Czytaj również:

Opublikuj materiał i wygraj nawet 500 zł!

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marek Dyjak: darowane i ciekawe życie - Wrocław Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto