W ostatnich dniach kibice w Polsce dowiedzieli się, że lada dzień rozpocznie się proces upadłościowy w ŁKS. Klub nie jest w stanie realizować swoich płatności i proponuje (szantażuje?) piłkarzom drastyczne obniżki poborów. W zapewnienia szefów ŁKS, iż resztę pieniędzy spłacą w ciągu 7 lat nikt nie wierzy. Niemal w tym samym czasie Widzew zamraża najlepiej zarabiającym piłkarzom większą część pensji, ale obiecuje, iż pieniądze wypłaci po zakończeniu sezonu.
Ponieważ Widzew jest winny niektórym zawodnikom pieniądze jeszcze z poprzedniego sezonu, to i czerwcowe odmrożenie wypłat wydaje się mało prawdopodobne.
Oba kluby mają olbrzymie problemy finansowe, nie mają odpowiednich stadionów i w praktyce są uzależnione wyłącznie od zasobności portfeli swoich właścicieli. I od ich chęci ładowania własnych pieniędzy w sport. Amatorka - inaczej nazwać tego nie można. Wystarczy tylko powiedzieć, że piłkarze ŁKS tęsknią za czasami, gdy właścicielem klubu był Daniel Goszczyński. - Przy tym, co jest obecnie, to wtedy był luksus - mówią, choć jeszcze niedawno czasy Goszczyńskiego nazywane były finansową patologią.
Dziś pomysłem na uratowanie ŁKS jest zbiórka pieniędzy wśród kibiców, co oznacza, że... pomysłu nie ma. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zebrała w Łodzi kilkaset tysięcy złotych. Ktoś, kto wierzy, że łodzianie chętnie zrzucą się na pensje zarabiających wielokrotnie więcej od zwykłych ludzi piłkarzy, jest bardzo naiwny. Tym bardziej, że potrzeba minimum 2 mln zł...
Więcej o pomyśle połączenia ŁKS i Widzewa: Widzew i ŁKS jednym klubem?
Czytaj też: Izabella Łukomska-Pyżalska wsparła ŁKS. 3 tysiące zł od prezes Warty
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?