Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kuba Głogowski z Panthers Wrocław: "Brak złota to dla nas ujma"

Piotr Bera
Tomasz Walków/arch. prywatne Jakuba Głogowskiego
"Nie wyobrażam sobie, żeby na rok przed The World Games miasto nie pozwoliło nam zagrać przyszłego sezonu na Oporowskiej. Stadion Olimpijski w 2016 roku zostanie całkowicie zamknięty, a po sukcesie SuperFinału jesteśmy w stanie przyciągać 2-3 tysiące kibiców na trybuny, a tyle miejsc zapewnia jedynie Oporowska" - mówi w rozmowie z mmwroclaw.pl Jakub Głogowski, menedżer Panthers Wrocław.

11 lipca Panthers Wrocław przegrali w X SuperFinale z Seahawks Gdynia. Porażka wrocławian na Stadionie Miejskim była nie lada sensacją i ogromnym rozczarowaniem. Pantery jak burza przechodziły przez kolejne mecze i do finału podeszły jako jedyna niepokonana drużyna (bilans 11-0). Mimo to, w najważniejszym meczu Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego musieli uznać wyższość Seahawks Gdynia, którzy obronili mistrzostwo z 2014 roku. Wtedy też pokonali Panthers.

O rozczarowaniu wynikiem finału, przebiegiem sezonu i problemach w PLFA rozmawiamy z Jakubem Głogowskim.

Macie jeszcze kaca po przegranej w X SuperFinale?

Jakub Głogowski: Zdecydowanie tak. Gdybyśmy wygrali ten mecz, to najbliższe miesiące byłyby dużo łatwiejsze. Zastanawiałbym się jak celebrować mistrzostwo i jak najlepiej je wykorzystać w dalszym rozwoju, no i oczywiście spijając śmietankę z tego sukcesu. W zamian przed mediami czy sponsorami musimy tłumaczyć, dlaczego po tak świetnym sezonie taka drużyna, jak Panthers przegrała finał. Wróciłem z urlopu i czuje się trochę lepiej, ale najbliższe miesiące nie zapowiadają się łatwo.

Było w Was za dużo pychy?

To na pewno jeden z powodów, dla którego przegraliśmy. Jednak wrocławscy futboliści zawsze wyróżniali się tym, że sporo mówili oraz buntowali się – i to niezależnie od klubu, w jakim grali. Jako menedżer i osoba odpowiedzialna za marketing nie walczę z tym i nie zamierzam. Bardzo mi się to podoba, bo o to w sporcie chodzi. Jednak chłopaki chyba zbyt mocno uwierzyli w to, co mówią. Zgubiło to nas na boisku i być może po części na ławce trenerskiej. Seahawks byli znacznie lepiej przygotowani do finału.

Panthers Wrocław przegrali w SuperFinale futbolu amerykańskiego [zdjęcia]

Nie przeszkodziła Wam w przygotowaniach promocja SuperFinału? Aquapark, Hala Stulecia, pl. Solny, to tylko kilka miejsc, w których można było spotkać Pantery. Z kolei Seahawks praktycznie nie istnieli w kontekście promocji wydarzenia i przygotowywali się do meczu w całkowitym skupieniu. Zresztą to samo było rok temu przed finałem w Gdyni.

Zawodnicy pierwszej drużyny mogli brać udział w tylko jednej imprezie poprzedzającej finał. Takie było odgórne założenie i zrealizowaliśmy je dzięki drużynie B i juniorom, którzy wykonali kawał świetnej pracy. Trening był priorytetem. Jakiekolwiek wywiady i nagrania musiały zostać zorganizowane przed treningiem. Po pierwszym gwizdku trenera media miały zakaz rozmawiania z graczami.

Mimo to czuliście ciężar złotego medalu na szyi już kilka dni przed finałem.

Żeby było śmieszniej, taka sytuacja nie pierwszy raz zgubiła chłopaków. Oni zawsze czują się zwycięzcami i nie będę ukrywać, że wszyscy wokół zrobili z nas mistrzów, co nie ułatwiało sprawy. Razem z trenerem staraliśmy się to ograniczać, ale bańka była nadmuchana do granic możliwości. Oczywiście nie mogę generalizować i powiedzieć, że wpłynęło to na wszystkich. Jako zarząd klubu zrobiliśmy wszystko, żeby stworzyć naszej drużynie warunki do mistrzostwa. Bądźmy realistami, finał we Wrocławiu pewnie nie powtórzy się w ciągu kilku kolejnych lat. Będziemy pracować tak długo, aż wyciągniemy wnioski i zdobędziemy mistrzostwo, ale już przed kibicami w Białymstoku, Tychach czy Lublinie. W obecności kilkuset fanów z Wrocławia a nie dziesięcioma tysiącami. To mogła być największa feta w historii futbolu w Polsce.

Które przegrane mistrzostwo boli bardziej?

Przegrywając to mistrzostwo przeżywaliśmy déjà vu. Znów te same błędy, znów mecz przegrywamy przez straty, których zanotowaliśmy więcej niż przez cały sezon. Znowu MVP meczu zostaje czarnoskóry amerykański zawodnik w dredach. Znów zawiedliśmy, pomimo zmian, jakie wprowadziliśmy pod względem organizacyjnym i marketingowym. Rok temu pojechaliśmy na terytorium wroga i byliśmy faworytami, ale nie zdecydowanymi. Przegraliśmy w sezonie zasadniczym z Seahawks i fuksem zajęliśmy pierwsze miejsce w sezonie. W tym roku ból jest nieporównywalnie większy.

Déjà vu musieliście odczuć po przyłożeniu Grzegorza Mazura. Wypisz, wymaluj pierwsza akcja z meczu z Seahawks w sezonie zasadniczym.

Żałuję, że tak szybko zdobyliśmy te punkty. To był kluczowy moment, w którym zawodnicy powiesili sobie medale na szyi.

Mecz trwał wtedy 14 sekund…

Dokładnie. Już po 14 sekundach wiedzieli, że mecz będzie miał taki sam przebieg jak wcześniejsze z Gdynią, w których ich zdemolowaliśmy. Gdybyśmy męczyli się od pierwszej kwarty, to na pewno koncentracja zostałaby utrzymana dużo dłużej.

Zaskoczyli Was czymś? W pierwszej połowie mogliście prowadzić już 14:0 po kilkudziesięciojardowym biegu Marcusa Simsa, ale Michał Berbeć zatrzymał go w ostatniej chwili. Wydawało się, że macie wszystko pod kontrola.

Seahawks przygotowali się perfekcyjnie pod względem taktycznym. Zagrali kompletnie inaczej niż w ciągu całego sezonu. Można mówić, że trenerzy opracowali złą strategię na ten mecz, ale nie mogli przygotować się na coś, czego w życiu nie widzieliśmy. Seahawks dokładnie rozpracowali naszą ofensywę. Krok po kroku. Kyle Israel rozmawiał przed wylotem do Stanów z graczami Jastrzębi i przyznał, że pierwszy raz w życiu słyszał, żeby ktoś tak dobrze rozpracował przeciwnika. Chylę czoła Maćkowi Cetnerowskiemu za to, że ściągnął przed finałem kilku dodatkowych trenerów pracujących w pocie czoła nad rozszyfrowaniem każdej naszej akcji i zawodnika.

Ciężko mówić o nieprzygotowaniu, gdy wszystko działało perfekcyjnie przez kilka miesięcy. Zdobywaliście ponad 45 punktów na mecz i traciliście ich tylko 8. Zwycięskiej taktyki się nie zmienia.

Jedyne, co można nam zarzucić taktycznie, to brak wyciągnięcia wniosków po pierwszej wyrównanej połowie. Maciek Cetnerowski udowodnił, że ma świetny sztab, a Gdynia ma ogromny potencjał, czego nie pokazywali do końca przez cały sezon. Kilka meczów wygrywali w ostatnich akcjach.

Jak sam wspominałeś, balonik przed finałem był napompowany do granic, ale gdy w dniu meczu wszedłem do salonu prasowego sprzedawca od razu zagadał mnie o futbol. „To najważniejsze wydarzenie sportowe w Polsce” – powiedział. Media tez wyczuwały podniosłą atmosferę. Futbol już nie był tylko rugby w kaskach.

Wrocławscy kibice muszą przemyśleć sobie jedną rzecz. Czy jest tutaj jakikolwiek inny klub, dla którego wicemistrzostwo kraju to porażka? Dla nas brak złota to ujma. Na obecnym etapie nie ustępujemy w niczym pozostałym dyscyplinom. Możemy wręcz przewyższać pod względem atrakcyjności piłkę nożną. Dwa dni przed SuperFinałem na Stadionie Wrocław, Śląsk zagrał w eliminacjach Ligi Europy. Widzów było mniej niż na futbolu. Mimo to wielu pytało nas „co my tu robimy”. To samo spotkało Wild Cats Cheerleaders, gdy zatańczyły w przerwie jednego z meczów. Dziewczyny mogły potem przeczytać w Internecie np., że „mają iść do swoich nakoksowanych Murzynów”. W tym roku weszliśmy do świadomości wrocławian przede wszystkim organizacyjnie i marketingowo, bo wyniki sportowe we Wrocławiu zawsze były. Nie mnie oceniać czy robimy to lepiej lub gorzej od innych, ale biorąc pod uwagę brak dofinansowania przez miasto oraz brak pensji dla zawodników, to wizerunkowo stoimy na tym samym poziomie, co dyscypliny będące tu od dziesięcioleci. Wierzę, że niebawem to rugby będzie nazywane futbolem amerykańskim bez kasków, a nie odwrotnie.

Tydzień po SuperFinale do Wrocławia przyjechała Legia Warszawa. Jeszcze dwa lata temu trzeba było walczyć o bilety na mecz z Legią, teraz przyszło 12,5 tys. widzów. To pokazuje siłę futbolu, ale weźmy pod uwagę, że to jednostkowy mecz, na który przyjechali widzowie z całego kraju i zza granicy.

Nagłe przeniesienie każdego meczu Panthers na Stadion Miejski nie spowoduje wzrostu frekwencji do 10-15 tys. Superfinal przyciągnął nie tylko ze względu na wydarzenia na boisku, ale również ze względu na otoczkę i piknik przedmeczowy. To jest nie do powtórzenia na zwykłym meczu ligowym w Polsce w każdej dyscyplinie sportu. Takie rzeczy można organizować tylko w NFL czy NBA. Można oczywiście odbić piłeczkę i powiedzieć, że gdybyśmy mieli odpowiednie finansowanie, to na każdy mecz przygotowywalibyśmy wiele nowych atrakcji i przyciągali ludzi, którzy nigdy nie byli na meczu futbolu amerykańskiego, ale nie jest to realne.

SuperFinał był oczkiem w głowie wrocławskiego magistratu. Miasto jest krytykowane za inwestycję w igrzyska The World Games 2017 i ewentualna porażka frekwencyjna czy organizacyjna mocno zaważyłaby na wizerunku całej imprezy, która i tak od początku jest skreślana.

Ten mecz pokazał, że The World Games we Wrocławiu mają sens. Przecież na igrzyskach olimpijskich jest wiele dyscyplin, które w ogóle nie przyciągają widzów. Futbol z żużlem mogą pokazać, że TWG to naprawdę świetna impreza. Ciarki przechodzą po mnie na samą myśl, że za niecałe dwa lata ok. 20 zawodników z Wrocławia może rywalizować w reprezentacji Polski przeciwko np. USA czy Japonii. Mecze futbolu zostaną rozegrane na wyremontowanym Stadionie Olimpijskim, a co za tym idzie – będziemy mogli go wypełnić.

Jak mocno poza SuperFinałem wspiera Was miasto?

Nigdy nie dostaliśmy doraźnego dofinansowania rocznego od miasta. Jednak angażując się w SuperFinał miasto pokazało, że futbol jest istotny. To jest dużo więcej niż jednorazowa pomoc finansowa. Idąc za ciosem, nie wyobrażam sobie, żeby po takim sukcesie organizacyjnym logo miasta nie znalazło się na naszych strojach w zamian za stałe partnertstwo. Śląsk Wrocław to zupełnie inna półka, ale kluby koszykarskie czy siatkarskie są w naszym zasięgu. Powiem to wprost i wierzę, że osoby decyzyjne to przeczytają: nie wyobrażam sobie, żeby na rok przed The World Games miasto nie pozwoliło nam zagrać przyszłego sezonu na Oporowskiej. Stadion Olimpijski w 2016 roku zostanie całkowicie zamknięty, a po sukcesie SuperFinału jesteśmy w stanie przyciągać 2-3 tysiące kibiców na trybuny, a tyle miejsc zapewnia jedynie Oporowska. Nie chcemy wracać na Niskie Łąki i Sztabową – to byłoby cofnięcie się do 2010 roku. Władze miasta obiecały nam to i liczę, że słowa dotrzymają. To byłaby największa pomoc, jaką można sobie wymarzyć. Kolejnym ważnym aspektem jest pomoc w szkoleniu naszej młodzieży, tę otrzymaliśmy już w tym sezonie i liczymy na dalszą współpracę.

Trener Nick Johansen poprowadzi Panthers na Oporowskiej?

Kontrakt obowiązuje przez dwa lata i przegrana w finale nie może deprecjonować tego, co osiągnął przez cały sezon. Nie wiemy jeszcze, co z resztą Amerykanów. Każdy przyznaje, że chce wrócić, ale gdy emocje ostygną, to może być różnie. Bardzo nam zależy, żeby został Marcus Sims. Kyle Israel? Tak naprawdę wiele zależy od jego planów osobistych. Razem ze wspólnikami prowadzi biznes w USA i sprawy finansowe nie pozwolą mu na powrót do Polski. Z kolei Josh Hartigan musi zaleczyć wszystkie urazy, z którymi borykał się przez cały sezon. To świetny gracz, ale potrzebujemy zapewnienia od lekarza. Pozostaje jeszcze Deante Battle, ale on na pewno wróci. Tu jest jego nowy dom. Negocjacje dotyczące nowego kontraktu trwały trzy minuty.

Co z Bartoszem Dziedzicem? Jest przyszłością futbolu w Polsce i rozgrywającym nr 1 w reprezentacji Polski, ale nie miał zbyt wielu okazji do udowodnienia swoich możliwości. Nawet przy wynikach 50:0 wchodził na kilka na minut, co wywoływało jego frustrację. W końcu od 2-3 lata temu stawiano na niego i nagle usiadł na ławie.

Wydawało mi się, że Bartek otrzyma więcej szans gry i osobiście jest mi przykro, że ich nie dostał, bo zasługuje na nie. Mogę zapewnić, że nikomu go nie oddamy i w przyszłym sezonie dostanie tych szans więcej. To nie jest tak, że trener strącił go na dalszy plan. Po prostu pod niego i Kyle’a opracowano kompletnie inny playbook. Bartek ma wielkie umiejętności i nadal jest statystycznie najlepszym polskim rozgrywającym, co może wydawać się dziwne przy małej liczbie minut albo ta liczba wcale nie była tak mała, jak może się wydawać.

Nietrudno być sportowcem, gdy osiąga się sukcesy i wszyscy cię chwalą. Pokazuje, że jest profesjonalistą.

To ciągle jest bardzo młody zawodnik i to brak frustracji wywołałby nasze zdziwienie. Gdyby się pogodził z tym, że po dwóch latach grania o mistrzostwo i ciągłej presji na barkach, jest mu dobrze z ławką rezerwowych, znaczyłoby to, że nie zasługuje na rolę jaką chcemy mu przypisać. Ogromną siłą Bartka jest to, że mimo młodego wieku jest bardzo rozsądny.

Czeka Was wymiana pokoleniowa tak jak w Seahawks, o czym mówił Cetnerowski na konferencji prasowej po SuperFinale. Przyjdzie moment, w którym bracia Ruta czy Świątek będą historią Panthers. Juniorzy zdobyli mistrzostwo Polski, ale czy wyniosą Panthers na jeszcze wyższym poziom?

Szkolenie coraz młodszych osób jest kluczem do podnoszenia poziomu. Dowodem jest Bartek Dziedzic, o którym mówiliśmy. W wieku 21 lat razem z bratem Tomkiem czy Patrykiem Matkowskim są na poziomie weteranów, za którymi rozgląda się Europa. Jednak ciekawe, że nie wszyscy dostrzegają zachodzące roszady. Wszyscy przeżywali, czy Kamil Ruta zagra w finale, a przecież wystąpił tylko w połowie meczów w sezonie. Wchodzili za niego młodsi zawodnicy, np. Piotrek Wanjas, który rok temu dostał nagrodę za największy postęp. W tych rozgrywkach wystawiliśmy bodajże 11 debiutantów, w drużynie B mamy ich 25. Juniorzy zdobyli mistrzostwo Polski i za 2-3 lata mogą być siłą seniorów. Kładziemy nacisk na zmienników, dlatego ta wymiana nie przebiega tak drastycznie, jak w Warsaw Eagles.

Co czeka Topligę? Gdybyście wygrali, to o dominacji Panthers Wrocław mówiono by przez lata. Abstrahując od jednego meczu, widać że odskoczyliście rywalom w trakcie ostatnich 12 miesięcy. Wchodzi w grę ewentualna przeprowadzka ligowa do Austrii czy Niemiec?

Nie planujemy grać poza Polską. Przecież istniejemy dla kibiców, których interesuje mistrzostwo Polski, a nie Czech czy Niemiec. Bez przerwy mówi się o tym jak nierówna jest Topliga, ale czy inaczej prezentuje się sytuacja gdzie indziej? Jeśli zrobisz jakikolwiek quiz dotyczący danej dyscypliny w danym kraju, to niedzielny kibic wymieni 3-4 kluby. Będą identyczne. O jakich drużynach myślisz w kontekście piłki angielskiej czy hiszpańskiej?
Dominację kilku drużyn może przerwać perełka, jaką byli w tym roku Białystok Lowlanders. Liczę, że pojawią się kolejne.

Jesteś specjalistą od marketingu, ale najpierw z powodzeniem grałeś w obronie The Crew. Poznałeś futbol z obu stron, co pewnie pomaga Ci w codziennych obowiązkach. Jak wygląda typowy dzień menedżera Panthers Wrocław?

Pracuję nietypowo, bo w większości z domu lub innego miejsca, w którym znajdę się w ciągu dnia. Pomijając grę, działam od ośmiu lat i doświadczenie procentuje. Nie ma czegoś takiego, że wybija godzina 16 i zamykam komputer. Do tego weekend w sporcie nie istnieje, bo wtedy jest najwięcej pracy. W futbolu pracuje się wtedy, gdy się nie śpi. Dla wielu to jest zabawa, ale we Wrocławiu przestało nią być w momencie, gdy Panthers zostali spółką. Mamy radę nadzorcza, zarząd i poważnych sponsorów w postaci Tarczyńskiego i Mitutoyo. W każdym miesiącu składam raport z ekwiwalentów medialnych i działań w mediach społecznościowych, szczegółowo jesteśmy też rozliczani z budżetu i ruchów finansowych. Poprzeczka jest postawiona wysoko, bo sami ją ustalamy. Działając w futbolu nie robimy rzeczy, które ktoś wymyśla za nas. Muszę się głowić nad tym, żeby znów zaskoczyć widzów.

Jakiś czas temu otrzymałeś wyróżnienie i nominowano Cię do „30 Kreatywnych Wrocławia”. W tym gronie znaleźli się informatycy, aktywiści i naukowcy. To spore wyróżnienie dla całego środowiska futbolu.

To nie jest tak, że sam siedzę nad planami w Panthers. Sukces futbolu amerykańskiego buduje cały sztab ludzi. Prezydent sam zaprosił wszystkich obecnych na sali gości do przyjścia na SuperFinał. A na galę przyszło wiele inspirujących postaci. Oczywiście wyróżnienie jest ogromne i daje dalszą motywację. Mam nadzieję też, że nasze drogi z niektórym z kreatywnych nie raz się przetną.

Takie sytuacje jak ostatnia z Kraków Kings, którzy odstąpili od rozegrania barażu o prawo gry w Toplidze mogą źle wpłynąć na wizerunek ligi? Ty wiesz, że nie mają wystarczającego budżetu, ale zwykły Kowalski pomyśli, że to brak kompetencji.

Kto poza środowiskiem futbolowym dowie się, że Kraków Kings poddali mecz? Kto zada sobie trud, żeby sprawdzić jak wygląda system spadków i awansów? Mówimy o mocno hermetycznym środowisku, a w innych dyscyplinach, w których są miliony dzieją się gorsze rzeczy. Klub jest dyskwalifikowany z pucharów europejskich, bo ktoś nie sprawdził, czy dany zawodnik może wejść na boisko. Dodatkowo są problemy z losowaniem, bo myszka nie działa. Dlatego nie ma co rozdmuchiwać tego problemu, ale tylko pod warunkiem wyciągnięcia wniosków i dopilnowania, że przepisy zostaną skonstruowane tak, żeby nigdy więcej taka sytuacja nie miała miejsca. Jesteśmy młodą dyscypliną, błędów się nie uniknie.

Takie sytuacje jak awantura na SuperFinale i wbiegnięcie kibiców to jeden z tych elementów, które mogą czasem wystąpić? Nie czujesz rozczarowania postawą mediów, które (także mmwroclaw.pl) zajęły się głównie tym tematem, mniej zwracając uwagę na świetną atmosferę?

Bolało mnie, że nazwano ich chuliganami. Poza jedna osobą, która weszła w konflikt z ochroniarzami i w grę wszedł gaz, to nie działo się nic złego. Od lat kibice wbiegają na murawę stadionów. Całe szczęście, że gość wbiegł w ubraniu. Warto przypomnieć, że pięć lat temu podczas meczu derbów Wrocławia ten sam kibic biegał po murawie nago. Ok, złamał przepisy, ale chuliganem nie jest.

Chuligan zaatakował ochroniarza na X SuperFinale, inny wbiegł na murawę. Są wysokie kary

Przyszłością futbolu w Polsce są juniorzy. Wiele klubów poważnie podchodzi do tematu, ale zdarzają się sytuacje takie jak podczas turnieju w Bielawie, gdy Zagłębie Steelers wystawiło 13-14 chłopaków. Chylę czoła przed nimi, ale ciągłe baty 0:60 mogą tylko zrazić tych chłopaków. Z kolei Bielawa Owls poprosili o szybsze zakończenie meczu. Może się okazać, że w wyniku niepowodzeń nastolatek rzuci futbol i znajdzie sobie inne zainteresowania.

Młodzieży nie można zawieść i stracić ich zaufania. Nie jest łatwo prowadzić juniorów czy szkolną ligę futbolu flagowego, a chcemy dodać do tego młodzików w wieku 9-12 lat. Dlatego trzeba pamiętać, że to jest futbol i to może odbić się na zdrowiu. Gdy grasz u siebie dwunastoma zawodnikami i podejmujesz Panthers, którzy przyjechali pełnym autokarem, to siedzący na trybunach rodzic nie chce, żeby jego syn popełnił samobójstwo, walcząc cały mecz bez wytchnienia. Nie rozumiem dlaczego kluby Topligi muszą mieć drużynę B, a nie juniorów. Powinien tez zmienić się system weryfikacji tego, ile drużyna ma zawodników. Jeśli minimalna liczba graczy nie zostanie wpisana do protokołu, to mecz powinien być poddany, zanim się zaczął.

Regulaminy w PLFA są czasem martwe. Do legendy przeszły obowiązkowe transmisje internetowe dla Topligi.

Sednem jest to, czy ustalenia ze spotkań klubów trafiają ostatecznie do regulaminu ligi. Tego nikt nie sprawdza. Ustalamy wiele rzeczy, a potem okazuje się ze w regulaminie tego nie ma.

Kluby regularnie nie dostarczają filmów z poprzednich meczów, przez co najbliższy rywal ma utrudnione przygotowania do meczu.

Nie tylko rywal ma utrudnione zadanie. Ma je też trener, który chce poprawiać błędy swoich zawodników. To jest materiał do nauki. Za niedostarczenie wideo w Toplidze jest 1000 zł kary. To spora kwota, co motywuje do działania. Jesteśmy amatorskim sportem i kary nie mogą być olbrzymie, ale muszą oscylować wokół takiej wysokości, żeby nie opłacało się klubowi łamać przepisy. Być może w niższych ligach ten system sprawiłby się równie dobrze.

Zresztą problem dotyczy również statystyk, które nie tylko są wymagane, ale płacimy za nie jako kluby. Bez statystyk trenerzy mają problem jak wybrać najlepszych graczy w plebiscytach i posiłkują się popularnością. Skąd mają wiedzieć, kto był najlepszym defensywnym liniowym? Mamy Szymona Adamczyka, który zagrał rewelacyjny sezon i dla wielu jest najlepszy w Polsce, ale ktoś może mieć więcej zatrzymań od niego. Nie będę niczego ujmować naszym graczom ale np. Grzegorz Mazur zdobył tyle przyłożeń, co Tomasz Dziedzic i jedno więcej od Patryka Matkowskiego. Jak ocenić, który z nich jest lepszy? Statystyki pokazałyby, ile jardów zdobywali na mecz itd.

Może rozwiązaniem jest chwalenie klubów za poprawne działania?

Panthers płacą wszystkie raty ligowe już w styczniu, za co otrzymujemy rabat od ligi. Nas to mobilizuje do lepszej pracy, a pieniądze możemy przeznaczyć na coś innego. To jest swego rodzaju nagroda. To samo tyczy się graczy na najlepszych pozycjach – obecnie tylko dostają statuetkę, co nic nie musi znaczyć. Przecież najlepszy defensywny liniowy ligi Szymon Adamczyk nie może zagrać w kadrze, bo jest zawieszony. W tej sytuacji to po prostu fajna pamiątka.

Lata temu Lowell Hussey obiecał zwrot biletów za porażkę The Crew Wrocław w finale. Obiecalibyście coś podobnego teraz?

Nigdy w życiu. X SuperFinał dał nam w kość i nauczył pokory. Może to i dobrze, że nie podejdziemy do nowego sezonu jako zdecydowani faworyci. Przegraliśmy finał, ale Panthers wciąż są najlepsza drużyną w Polsce. I nie ulega to żadnych wątpliwości.

Rozmawiał Piotr Bera

Akcja roku w PLFA

STORYFUL/x-news

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kuba Głogowski z Panthers Wrocław: "Brak złota to dla nas ujma" - Wrocław Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto