Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kuba Czekaj: Najlepsze jest przede mną [rozmowa NaM]

Małgorzata Matuszewska
Mehdi Benkler
Kuba Czekaj, pochodzący z Wrocławia reżyser i scenarzysta zrealizował znakomity film „Królewicz Olch”. Z twórcą znanym także z obrazów „Baby Bump” i „Twist and Blood” rozmawiamy o trudnym dorastaniu, idealnym życiu, planach i dążeniu do realizacji pomysłów.

Dojrzewanie to nieustannie fascynujący temat?
Tak.
Z pojęciem dojrzewania wiążą się: potrzeba miłości, budowanie autonomii, odrzucenie nawet najbliższych ludzi, by znaleźć własną drogę. Co Pana, dorosłego człowieka, wciąż fascynuje w procesie dojrzewania?
Wydaje mi się, że dorastanie polega na nabieraniu wstydu, zatracaniu wrażliwości, która jest podyktowana emocjami, kiedy mamy naście lat. Z czasem tracimy w sobie fascynację światem, dlatego temat wciąż wydaje mi się wyjątkowy. Ten moment stanowi o nas później, jako dorosłych ludzi. Dorastanie wydaje się takim jedynym momentem, kiedy bardzo intensywnie stykamy się z rzeczywistością.
Może jednak dojrzewamy i uczymy się przez całe życie?
Można powiedzieć, że dorastamy przez całe życie, ale nigdy nie jest to już tak gorączkowe i dramatyczne, jak w granicznym momencie.
Czym są zdjęcia uciekające, wspomniane w napisach na końcu filmu?
To zdjęcia wyprzedzające główny etap zdjęciowy. Zajmują niewielki okres czasu, odbywają się wcześniej np. ze względu na porę roku. Jeżeli chcemy zrealizować plenery w lecie, a główne zdjęcia zaplanowane są na jesień, to ciągu kilku dni realizujemy wszystkie sceny zewnętrzne, a później zamykamy się w hali, w wybudowanej scenografii i nie martwimy się warunkami atmosferycznymi. Tym sposobem otrzymujemy w gotowym filmie wrażenie jednej pory roku.
W „Twist and Blood” pokazał Pan odstającego od rówieśników jedenastolatka. Chłopiec w „Królewiczu Olch” jest też inny niż jego rówieśnicy. Podobnie, jak jego rodzice. Interesuje Pana inność?
Interesuje mnie nadwrażliwy bohater, a szczególnie bohater, który ma naście lat, jest przewrażliwiony na punkcie własnej osoby. Właśnie w tym wieku bardzo intensywnie skupiamy się na sobie. Bezlitośnie siebie oceniamy. To jest moment zagubienia, dorastanie jest bardzo samotnym czasem. Pewne procesy powtarzają się u wszystkich, ale dzieją się w różnej kolejności, niekoniecznie do końca tak samo. To bardzo trudny period – wartościowany i kategoryzowany. Dla kina, dla mnie, osoby, które określają siebie, poszukują, błądzą, spełniają się, są szalenie frapujące.
Pana film jest niezwykły wizualnie. Oglądając go, trudno powstrzymywać odruch wyciągnięcia komórki i zrobienia zdjęcia tym pięknym zdjęciom… Strona wizualna buduje klimat?
Wszystko zaczęło się od mojego spotkania z „Królem Olch” Goethego. Możemy rozmawiać o przełożeniu i kluczu dramaturgicznym, który się pojawił w momencie, kiedy odkryłem ten utwór. Ale kiedy pyta mnie pani o warstwę wizualną, wszystkie konotacje, które są wokół ballady, a tak naprawdę reprezentują okres romantyzmu, były dla nas wspornikami filmu. Kreacja światła, poszukiwanie struktur w scenografii, krojów w kostiumach, odwołania do zestawień, kolorów charakteryzujących malarstwo romantyczne, kończąc na muzyce - film otwiera i zamyka utwór Schuberta pod tym samym tytułem co dzieło Goethego.
Agnieszka Podsiadlik, grająca matkę, jest całą gamą barw…
Kolory miały nam pomóc w określeniu bohaterów. Pod batutą Aleksandry Staszko (autorki kostiumów), wraz Agnieszką Podsiadlik, Sebastianem Łachem (Mężczyzną w filmie – przyp. red.), i Staszkiem Cywką szukaliśmy kolorów, które pomogą nam zbudować figury. Istotę chłopca – marzyciela, który jest w rozkroku między rzeczywistym a nierealnym ubraliśmy na szaro. Gdy trafia do nowej szkoły widzimy go w granatowym garniturku, jest ubrany jak wszyscy koledzy ze szkoły. Choć jest uznawany za wybitną jednostkę, nie chce się wyróżniać. Dopiero z czasem, kiedy odkrywa tajniki lasu, jego kostium zmienia kolor. Z kolei postać matki, reprezentująca dobra współczesne, próbuje podążać za swoim synem – ścina nawet włosy na podobieństwo fryzury syna. W jej przypadku posługujemy się bielą, która ma różne znaczenia, obrazuje dążenie chłopca do światła, śmierć. Śmierć usposabia klucz do innego świata i zamyka pewien rozdział relacji matki i syna. Mężczyzna to archetyp czarnego rycerza, przyjeżdżającego na rumaku, żeby przeciąć pępowinę łączącą matkę z synem. Przyjeżdża w ostatecznym momencie, gdyby nie jego ingerencja, nie wiadomo, do czego mogłoby dojść.
Oglądając scenę tańca syna z matką i zastanawiałam się, czy Pan dąży w kierunku kazirodczych związków…
Dokładnie w tym momencie słychać dzwonek do drzwi. Inicjuje to otrzęsiny, chłopak z rąk matki przechodzi pod opiekę mężczyzny.
Film niesie nadzieję na to, że dążenie do dojrzałości jest pozytywne…
Pokwitanie kiedyś się kończy. Okres szczenięctwa trzeba przeżyć, nie ma innego wyjścia. Trzeba iść, cierpliwie iść drogą, tunelem do światła, które otworzy przed nami nowy rozdział. Nasz bohater nie idzie – goni, biegnie, chce wszystkich wyprzedzić i dostaje lekcję. Wszyscy się zastanawiamy, co by było, gdybyśmy zmienili miasto i otoczenie, być może wszystko byłoby lepiej, a niewykluczone, że idealnie.
Pan zmienił miasto, wyjechał Pan z Wrocławia do Warszawy…
Tak, ale nie myślałem, że będzie na mnie czekał idealny świat, raczej świat ciężkiej pracy. Każdy z nas kiedyś rozważał dezercję i myślał, że tam, gdzie nas nie ma, jest lepiej. Cała teoria, nad którą pracuje bohater filmu, zagadnień i domorosłej filozofii, w której się porusza określa najprostsze pragnienie ucieczki. Kiedy przenosi się do idealnego świata, okazuje się, że w takim świecie nie da się żyć.
Przeprowadzając się do Warszawy, trafił Pan do idealnego życia. Jest Pan bardzo cenionym filmowcem, robi Pan to, co chce. Idealne życie to przecież ciężka praca!
Życie jest bardziej skomplikowane, zwłaszcza, kiedy ciągle jesteśmy głodni, poszukujemy nowych wyzwań. Nie o to chodzi, żeby być „najedzonym” do syta. Nie o to chodzi, żeby się zatrzymać. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym przystanął, przyklasnął i pławił się w tym, co dookoła. Zawsze może być inaczej. Lepiej? Ciągle sobie powtarzam, że to, co najlepsze, dopiero przede mną. Usilnie staram się, by to, na czym mi zależy, urzeczywistniać. Razem z fantastycznymi ludźmi, których mam wokół siebie, staram się realizować pomysły. Podejmuję wyzwania i każde doświadczenie napędza mnie do dalszej pracy.
Skąd się wziął Stanisław Cywka, grający Chłopca?
Odkryłem Staszka na castingu. Był jednym z pierwszych kandydatów we Wrocławiu, od razu zrobił na mnie duże wrażenie. Dużo osób pyta, jak się znajduje osobę, która ma udźwignąć film. Nie wiem, to nieodgadniona tajemnica. Czasem, poznając pewnych ludzi, czujemy, że możemy się z nimi zaprzyjaźnić. Takie wrażenie miałem poznając Staszka. Choć przeszedłem jeszcze wiele castingów, w wielu miastach w Polsce, utwierdzałem się w przekonaniu, że warto wrócić do kolegi Cywki. Czułem, że uniesie tę rolę. Oczywiście, nie obyło się bez problemów. Poznaliśmy się, kiedy Staszek miał 13 lat, na planie skończył 15, teraz jest 17 letnim kawalerem. Scenariusz pierwotnie napisany był dla dwunastolatka. Wiedziałem, że mam złoto, którego szukam i że trzeba dać mu jedynie trochę światła, by mógł w pełni zabłysnąć. Przepisałem zatem jego postać na starszą.
Pracuje Pan nad „Sorry, Polsko”. Na tegorocznym festiwalu w Cannes dostał Pan nagrodę ScripTeast im. Krzysztofa Kieślowskiego za najlepszy scenariusz z Europy Środkowo-Wschodniej.
Trudno jest mówić o czymś, co jest na razie zapisem literackim, scenariuszem. Jak wszystko dobrze pójdzie, film będzie gotowy za dwa lata. Ale już teraz możemy umówić się na rozmowę…
Kiedy myśli Pan „Wrocław”, to…
… to moje dzieciństwo. Wychowałem się na Muchoborze Małym, z balkonu słyszałem szkolny dzwonek i pisk rozhuśtanych huśtawek. Akompaniował im stukot przejeżdżających pociągów. Wśród tych dźwięków zdobywałem pierwsze doświadczenia oparte na mieście, w który można było dzielić się wątpliwościami, pytaniami, zainteresowaniami. Dzieciństwo we Wrocławiu to ważny czas, który pozwolił mi zajmować się tym, czym się teraz zajmuję.
Film "Królewicz Olch" można oglądać do czwartku (24 sierpnia) we wrocławskim DCF-ie (ul. Piłsudskiego 64a), o godz. 12 i 20.45 oraz Kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu przy ul. Kazimierza Wielkiego 19a-21, o godz. 15.15 i 20

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kuba Czekaj: Najlepsze jest przede mną [rozmowa NaM] - Dolnośląskie Nasze Miasto

Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto