Pozostałe, których w Łodzi zostało kilka, także ciężko wiążą koniec z końcem.
Do skupu przynieść można jedynie butelki po piwie, winie i nalewkach. Za jedną dostaje się 10 groszy. Innych nikt nie chce skupować.
- Jeszcze pięć lat temu z butelkami przychodziło do mnie po kilkaset osób dziennie. Dziś jak przyjdzie 20, to jestem zadowolona - mówi Krystyna Adamczyk, właścicielka punktu przy ul. Młynarskiej. - Ludziom nie opłaca się zbierać butelek. A ja także mam kłopoty ze zbytem, bo szkła nie przyjmują już huty. Większość firm, tak jak łódzki Polmos, zrezygnowało z kupowania butelek od momentu, gdy weszliśmy do Unii Europejskiej. Spośród 20 winiarni, które brały ode mnie butelki, zostały dwie. Flaszki po piwie kupują hurtownie, lecz nie chcą brać dużych ilości.
Skup butelek prowadzi jeszcze Barbara Cieślak, jednak bardziej z przyzwyczajenia niż dla zarobku.
- Ciężko coś zarobić na surowcach wtórnych - mówi. - Dlatego swój skup przekształciłam w sklep kosmetyczno-papierniczy, a butelki i makulaturę przyjmuję tylko dlatego, że zajmowałam się tym kilkadziesiąt lat.
Butelki po piwie i nalewkach przyjmują też niektóre sklepy, jednak pod warunkiem, że sprzedawcy pokaże się paragon potwierdzający, że pochodzą one z tego miejsca. Butelek od wódki nigdzie już sprzedać nie można.
Widowiskowy egzamin dla policyjnych wierzchowców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?