Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Klekot: WOŚP nigdy się nie skończy

Lucyna Jadowska
Lucyna Jadowska
O kazaniach pastora, problemach z MIG-iem i hojności wrocławian rozmawiamy z Mirkiem "Klekotem" Walczakiem.

Przed nami XIX Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Tym razem kompania Jurka Owsiaka będzie zbierać pieniądze na dzieci z chorobami urologicznymi i nefrologicznymi. 9 stycznia na ulice Wrocławia wyjdzie 1500 wolontariuszy. Po dwóch latach nieobecności Orkiestra wraca na Rynek. W centrum miasta będzie bicie Rekordu Guinnessa w ilości osób, które wejdą do autobusu przegubowego. Na scenie wystąpią m.in. Optimystic czy Natural Dread Killaz. Gwiazdą wieczoru ma być Stachursky.



Zobacz, jak będzie wyglądał XIX finał WOŚP we Wrocławiu

O Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy rozmawiamy z Mirosławem "Klekotem" Walczakiem, "ojcem" wrocławskiego sztabu akcji Owsiaka, który od dziewiętnastu lat jest współorganizatorem wrocławskiego finału. Walczak to również właściciel Fabryki Koncertowej, która jest organizatorem występów oraz pastorem w zborze ewangelicznym Społeczność Chrześcijańska we Wrocławiu.
**Czy zagrzewa pan swoich wiernych podczas kazań do wzięcia udziału w Orkiestrze? **

Nie wygłaszam jakichś agitek z mównicy i nikogo nie zmuszam do wsparcia Finału WOŚP. Moi znajomi mają do mnie zaufanie i wiedzą, co robią wspierając akcję Owsiaka. Agitacji nie ma, jest tylko zachęta.

Jest pan związany z wrocławskim WOŚP-em od samego początku, czyli od niemal dwudziestu lat. Jak zaczęła się przygoda z fundacją Owsiaka?

Dobrze znam się z Jurkiem Owsiakiem i kiedy na początku lat 90. wpadł on na szalony pomysł zorganizowania takiej ogólnopolskiej akcji charytatywnej, po prostu w to wszedłem. Pierwszy finał to było takie pospolite ruszenie. Pamiętam, że jeszcze w trakcie akcji grałem z moim zespołem w Piwnicy Świdnickiej we Wrocławiu i jednocześnie byłem jednym z organizatorów. Potem zostało tylko to drugie. A dlaczego zostałem z WOŚP-em? Bo mi się podobało. Po pierwszym finale był drugi, trzeci i tak to trwa do dziś.

Organizował pan 18 finałów WOŚP. Wrocławianie są hojni, popierają takie akcje?

Zdecydowanie tak. Wrocławianie chętnie wspomagają takie akcje. Zawsze mogliśmy liczyć na wsparcie pieniężne mieszkańców stolicy Dolnego Śląska. Nasze miasto dobrze wypadało na tle innych miejsc w Polsce, zbieraliśmy dużo kasy. Nie pamiętam takiej akcji, w której naprawdę byłoby krucho.

Ale jakieś problemy pewnie były. Organizacja finału WOŚP do prostych rzeczy nie należy.

Nie oszukujmy się, problemy są zawsze i wszędzie. Tak też było w przypadku wrocławskich finałów WOŚP. A jaki był nasz "najfajniejszy" problem? Chyba ten z MIG-iem. Okazało się, że mężczyzna, który wylicytował na aukcji samolot, nie ma pieniędzy, żeby za niego zapłacić. Na szczęście znowu nie zawiódł wrocławski biznes. Firmy złożyły się i kupiły MIG-a. Pamiętam, że popularne było wtedy powiedzenie "migiem do Wrocławia".

Orkiestra to fenomen. Owsiak gra już od niemal 20 lat i jego akcja ciągle zyskuje poparcie. Jak pan myśli, dlaczego?

Zawsze powtarzam, że powodem tego jest absolutna uczciwość Jurka. Ludzie wiedzą, na co idą ich pieniądze. Przykład, kiedy fundacja zarabia 1 mln złotych, Jurek robi tak, że na konto WOŚP-u trafia 1 mln 400 tys. zł. To mi się zawsze podobało w fundacji, wpłaty na Orkiestrę są zawsze pomnażane. Poza tym od początku istnienia WOŚP kupiła około 70 proc. całego sprzętu dla dzieciaków w polskich szpitalach. I to właśnie działa jak magnes na ludzi. Bo wiedzą, że pieniądze nie idą na "lewy samochód Owsiaka", tylko na chore dzieci.

bicie rekordu guinessa WośpWOŚP Wrocław 2010


Wyobraża pan sobie, że Orkiestra może kiedyś zagrać po raz ostatni?

Nie, ale pamiętam, że takie pytania kiedyś bardzo często padały. Chodziło bodajże o finał w 2002 czy 2003 roku. Kryzys finansowy w Polsce sprawił, że Orkiestra nie miała za dużo pieniędzy. Wszyscy wokoło mówili, że to ostatni finał i w końcu ja też straciłem wiarę, że będzie kolejny. Ale Orkiestra po raz kolejny pokazała, na co ją stać. To machina, która ciągle nieźle działa.

Co roku są też gwiazdy, które pomagają zbierać pieniądze na chore dzieci i biorą za to honorarium. Nie kłócą się ze sobą te dwie rzeczy?

Moim zdaniem, nie. Artysta też człowiek i musi z czegoś żyć. Ale przyznaję, że nigdy nie brałem muzyków na koncert, którzy chcieli za występ 100 proc. honorarium, tylko na przykład 4 tys. zł mniej niż zwykle. Pamiętam, że jakiś dziennikarz z wyrzutem zapytał się mnie kiedyś, dlaczego w trakcie WOŚP płacimy artystom za koncerty. A ja mu na to: "Czy on jest tu na bezpłatnym urlopie?" Jakoś nie miał więcej pytań.

W tym roku gwiazdą wrocławskiego Finału WOŚP ma być Stachursky. Myśli pan, że to dobry wybór?

- Oczywiście, było kilka lepszych zespołów, ale nie oszukujmy się, chodziło o pieniądze. Oni chcieli więcej, Stachursky mniej, dlatego właśnie we Wrocławiu wystąpi Jacek. Nie mam nic do Stachurskiego. Gra "populistyczną" muzykę i z pewnością ma wielu fanów, którzy pojawią się na koncercie. Mam nadzieję, że muzyk rozgrzeje wrocławską publiczność.

Dziękuję za rozmowę


Czytaj też:
Tym żyje miasto! Konkurs dziennikarski
WOŚP 2011. Orkiestra wraca na Rynek
Wybierz z nami 7 Nadziei WrocławiaTwórz z nami MMWrocław

Opublikuj materiał i wygraj nawet 500 zł!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto