Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Janina Tyrcz fryzjerką już od 60 lat

Weronika Skupin
Janina Tyrcz
Janina Tyrcz Piotr Warczak
Janina Tyrcz od 60 lat strzyże, układa koki i ślubne fryzury. O tym, jak zmieniała się moda i fryzjerstwo, opowiada Weronice Skupin

Ile lat pracuje Pani w zawodzie?
Pracuję już 60 lat. Nauczyłam się fryzjerstwa w czasie wojny. Trzeba było coś robić, bo czasy były bardzo trudne. Okazało się, że mam wyjątkowe zdolności, i po dwóch, trzech miesiącach nauki w Stalowej Woli dojeżdżałam już do pracy do Rozwadowa. Tam byłam wielką fryzjerką. Zorientowałam się, że robię coś pięknego.

Chciała Pani to robić?
Nie miałam wyjścia. Byłam dzieckiem, kiedy wywieziono mnie do Niemiec. Udało mi się wrócić do Polski, ale nie mogłam podjąć nauki, więc została praca. Uczyłam się w zakładzie, ale za to w tempie ekspresowym- obserwując innych. Trzeba wiedzieć, że wtedy nie było katalogów mody, a pomysły brały się z wyobraźni.

Katalogów nie było, a moda?

Moda była zawsze. Wtedy na proste włosy zakręcone na końcu pod spód lub na wierzch. Zawsze były też modne koki z długich włosów. I zawsze lubiłam je układać.

Jak zmieniała się moda?
W tamtych czasach powoli. Na pierwszym planie była wojna i o fryzurach mało kto myślał. Pokazy, szkolenia i czasopisma pojawiły się dopiero w latach 50. Wtedy można było już nawet gdzieś wyjechać na pokazy, na przykład do NRD. Po wojnie bardzo długo modne były trwałe. Paniom kręciło się włosy na wałki i chodziły w takich barankach na głowie. Bywało i tak, że robiło się 20 trwałych dziennie. Na początku trwałą robiono elektrycznie. Przewody wisiały przy suficie i podpinało się je klamrami do wałków. Sekunda dłużej wystarczyła, by klientka pozostała bez włosów. Potem były trwałe parowe. Wałeczki z otworami łączyło się gumkami z kociołkiem z parą. Następnie była trwała kompresowa. Nowoczesna i bezpieczniejsza.

A teraz jaka jest moda?
Piękna. Modne są loki. Proste włosy nosimy często. Młodym pasują, ale jak widzę starsze panie z wycieniowanymi prostymi włosami, to wygląda to strasznie. W listopadzie byliśmy na mistrzostwach świata w Mediolanie. Pokazywano trendy na wiosnę - same loki i fale. Teraz wybieramy się do Wiednia na mistrzostwa Europy. Kolejne mistrzostwa świata są w listopadzie w Paryżu.

Przyjechała Pani do Wrocławia i...

W 1957 roku otworzyłam zakład na pl. Uniwersyteckim, potem na Kotlarskiej, a na św. Mikołaja, jestem od 20 lat. Najlepiej było na pl. Uniwersyteckim. Duże pomieszczenie, no i człowiek miło wspomina to, co działo się za młodu.

Jakie były wtedy wrocławianki?
Miałam wyjątkowo dobrą klientelę - żony profesorów, adwokatów i sędziów. I wiele studentek. To oczywiste, że klientki mi się zwierzały. Nieraz poruszały tematy, o których dawno chciały porozmawiać. Czasem jednak były niemiłe sytuacje. Przychodziły dwie koleżanki, panie na poziomie, a jak wyszła jedna, to druga zaczynała ją obgadywać, wyliczać, że jest taka i owaka.

Wrocławianki zmieniły się przez te lata?
Zmieniły się bardzo. Są lepiej wykształcone, odważniejsze, przebojowe. Ale za tymi zmianami nie idzie zachowanie. Bywa, że uczennica nie przyjdzie do pracy, nie przyniesie usprawiedliwienia i myśli, że wszystko jest w porządku.

A klientki? Już nie plotkują?
Plotki nie były nagminne. Rozmawiało się na różne tematy, na przykład polityczne. Bardzo często dyskutowałam o tym z klientkami. No i niezmiennie klientki narzekają, jak widzę, teraz powody do narzekań są zupełnie inne niż kiedyś.

Panowie też przychodzili na ploteczki?
Nie strzygłam panów, a teraz, z tego, co widzę na ulicy, nastała moda na wygolone głowy. Coś strasznego. Dziewczęta też są czasem okropnie wystrzyżone. A ja przez lata pracy przyzwyczaiłam się, że klientki dawały mi wolną rękę i to ja decydowałam, co będą miały na głowie. Spoglądałam na kobietę, gdy tylko wchodziła, na jej włosy, figurę, urodę, bo każda uroda wymaga innego ścięcia. I wymyślałam fryzurę.

Zdarzyło się Pani posprzeczać z klientką?
Kiedyś przyszła do mnie dziewczyna niezbyt urodziwa. Jak mówiłam, widzę od razu, co komu pasuje. Staram się też, by każda klientka wyglądała inaczej, by choć pasemko w jej fryzurze się różniło. Ta dziewczyna prosiła, żebym ostrzygła ją tak jak panią obok. Byłam bardzo zmęczona i uległam jej prośbie. Boże, jak ona wyglądała... Poprosiłam ją na fotel jeszcze raz i starałam się to uratować.

Ma Pani w zakładzie sporo zdjęć z zagranicy.
Jedno jest z samym prezydentem Światowej Federacji Fryzjerskiej. Zdobyliśmy pierwsze miejsce na zawodach. Były lata 70., modne były uczesania z tyłu mocno skręcone na wałki, a z przodu wyprostowane.

Przychodzą do Pani klientki z polecenia?

Bardzo często. Wrocławianki przekazują sobie z ust do ust, że jest tu dobry fryzjer.

A te mnóstwo zakładów w okolicy nie robi Pani konkurencji?
Nie mam nic przeciwko temu. Jest ich mnóstwo, ale mój jest najlepszy, choć każdy oczywiście ma swój styl. Dbam o to, by moje pracownice wiedziały, co jest modne, a klientka wyszła zadowolona i tu wróciła. Obok jakości idzie rozsądna cena. Nie mam marmurów i zakładu przerabiać nie będę, ale tam, gdzie są, usługa wcale nie jest lepsza. Warto jednak podkreślić, że w Holandii, Belgii czy Francji, żeby otworzyć zakład fryzjerski, trzeba mieć odpowiednie wykształcenie w tym kierunku. U nas nawet taksówkarz może mieć taki zakład.

Wciąż Pani strzyże?
Oczywiście. Mam stałe klientki, robię ślubne, wieczorowe fryzury na długich włosach. Bardzo je lubię i zawsze mam nowe, inne pomysły.

od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto