Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jajeczko na wielkanoc!

Daniel Pecyński
Daniel Pecyński
Piłkarze Śląska Wrocław po bardzo słabej grze ulegli Zniczowi Pruszków 0:3, sprawiając tym samym bardzo smutny prezent swoim kibicom z okazji Wielkanocy.

Początek meczu zapowiadał bardzo dobre widowisko. Kibice mimo specyficznego okresu tłumnie zjawili się na stadionie i gorącym dopingiem wspierali swój zespół, a Śląsk rozpoczął spotkanie z wielkim animuszem. Sytuacje bramkowe wręcz mnożyły się pod bramką Znicza, a Adrian Bieniek musiał raz po raz interweniować.

Wszystko się skończyło w 24 minucie spotkania, kiedy to po rzucie rożnym piłkę do siatki wpakował z 2 metrów Robert Lewandowski. Śląsk rzuca się do odrabiania strat, ale mając za plecami Andrzeja Olszewskiego ciężko o utrzymanie korzystnego wyniku. Bramkarz Wrocławian popełnia koszmarny błąd zaledwie 2 minuty po stracie pierwszej bramki i daje się przelobować z 35 metrów Łukaszowi Grzeszczykowi, który zresztą otrzymał żółtą kartkę za obraźliwe gesty w kierunku kibiców Śląska. Fani Wrocławian, jednak bardziej niż zachowania zawodnika gości nie mogli ścierpieć naszego bramkarza, który popełnił identyczny błąd jak w meczu z Kmitą Zabierzów. Mimo wielu prób do końca pierwszej połowy wynik nie ulega już zmianie.

W drugiej połowie na placu gry w szeregach Wrocławian pojawili się Marek Gancarczyk i Krzysztof Ulatowski. W ciągu pierwszych 3 minut drugiej połowy wynik na tablicy powinien brzmieć 2:2. Najpierw Patryk Klofik z odległości 2 metrów trafił w poprzeczkę, a potem Marek Gancarczyk po wkręceniu w ziemie 3 obrońców nie trafił do siatki wydawałoby się, że ze 100% pozycji. Jak to się często w piłce nożnej zdarza, niewykorzystane sytuacje się mszczą, a mścicielem okazał się ponownie Robert Lewandowski, który zdobył swoją 12 bramkę w sezonie. Wynik 3:0 nie zmienił się już do końca spotkania.

To najgorszy początek rundy wiosennej od lat. Porażka w trzech spotkaniach z rzędu i to w kompromitującym stylu. Najbardziej zaskakujący jest fakt, że kredyt zaufania trenera Tarasiewicza u kibiców odnotował drastyczny spadek. W tym meczu ani razu z trybun nie słychać było wyrazów poparcia dla najbardziej medialnej postaci w drużynie, przeciwnie kibice domagali się tylko jednego, jak najszybszego pojawienia się na boisku Wojtka Kaczmarka. Jednak trener nie ugiął się pod presją i chwała mu za to, ale nad koncepcją gry zespołu musi się poważnie zastanowić!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto