Impel Wrocław – Omiczka Omsk 0:3 (20:25, 24:26, 18:25)
Impel: Ptak 7, Kąkolewska 3, Cutura 5, Hanke 4, Topić 7, Kaczor 12, Sawicka (libero) oraz Gryka, Mroczkowska 2 i Kwiatkowska.
Omiczka: Orłowa 15, Kutiukowa 20, Shlayakhovaya 6, Irisowa 6, Babaeszina 2, Kurilo 9, Kuzjakina (libero) oraz Kornienko, Talyszewa.
Sędziowie: Sonja Simonovska (Czarnogóra), Goran Gradinski (Serbia)
Nie tylko my mieliśmy nadzieję, że może uda się urwać chociaż punkt – a może nawet wygrać - z Omiczką Omsk, rywalem teoretycznie najłatwiejszym. Nic z tego. Po wczorajszej przegranej 0:3 szanse na awans do play-off, a nawet zajęcie trzeciego miejsca w grupie D, są iluzoryczne.
Wydawało się, że na skutek problemów finansowych, największą gwiazdą w rosyjskiej ekipie jest trener. Zoran Terzić to wszak mistrz Europy z 2011 roku z Serbią.
- Oczywiście to szkoleniowiec ze wspaniałą osobowością i wielkimi sukcesami z narodową reprezentacją Serbii, ale także z ogromnym doświadczeniem w różnych klubach Europy. Na samym końcu grają jednak zawodniczki. Nie wydaje mi się, żeby nazwisko szkoleniowca było aż tak ważne. Na mnie nie robią wrażenie nazwiska – mówił przed spotkaniem trener Impela Tore Aleksandersen i ostrzegał przed Omiczką. - Gra w jednej z najlepszych lig świata, co tydzień gra naprawdę trudne mecze – dodawał.
Spotkanie w Orbicie nie było jednak zbyt trudne dla Tygrysa z Syberii (to zwierze Omsk ma w herbie). W pierwszej partii Impel wyszedł na prowadzenie 12:11 i to wszystko, na co było stać wrocławianki. W drugiej walczyły na przewagi, ale skończyło się na zagrywce Orłowej i błędzie Moniki Ptak, która zamiast usunąć się przed piłką została nią trafiona... Trzecia partia – bez historii. Wicemistrzynie Polski były wyraźnie rozbite po porażce w wyrównanej drugiej odsłonie i zaczęły od wyniku 2:7, co oczywiście nie mogło być dobrą wróżbą. Zresztą wszystkie sety zaczynały od kilkupunktowej straty – 0:3 było w pierwszym, 1:3 w drugim.
Słabo zagrała Chorwatka Hana Cutura, która przecież jeszcze w piątek zgarnęła tytuł dla najlepszej zawodniczki meczu z Naftą Piła. Tym razem po dwóch setach miała 42 proc. skutecznego przyjęcia, tylko osiem dokładnego i zaledwie 27 proc. skuteczności w ataku. To bardzo mało jak na zawodniczkę, która miała być jedną z głównych armat zespołu. Problem był także z rozegraniem. W pierwszej szóstce zaczęła Danise Hanke, ale nie dotrwała do końca. Spotkanie kończyła Magdalena Gryka. Wirtuozem nie jest, ale przynajmniej w tym momencie wygląda lepiej niż jej doświadczona koleżanka.
- Oczywiście, że jestem rozczarowany. Przede wszystkim dlatego, że doskonale wiedzieliśmy o trzech-czterech rzeczach, które rywalki robią na boisku, byliśmy na to przygotowani taktycznie, ale mimo tego przegrywaliśmy każdą piłkę. Co można zrobić, kiedy zawodniczka daje się trafić zagrywkę? - mówił wyraźnie zdenerwowany Aleksandersen. - Czy jesteśmy w stanie wygrać seta w Lidze Mistrzyń? Oczywiście, że tak. Nawet dzisiaj mogliśmy wygrać 3:0. Nie możemy jednak trenować jak mistrzynie, a grać meczów jak juniorki – stwierdził Norweg.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?