Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hobbit to komercja i dłużyzny, a może wizualny majstersztyk?

Katarzyna Głowacka
Powiedzieć fanom przygód Bilbo Bagginsa, że warto zobaczyć drugą część "Hobbita" to tak jak nie powiedzieć nic. Oni czekają na film już rok. My widzieliśmy go przed premierą. Na czym polega fenomen dzieła Petera Jacksona?

Czy na "Hobbicie" można się w ogóle nudzić? O ile pierwsza część niespiesznie wprowadza w świat sielskiego Shire, w którym mieszka Bilbo Baggins i sporo miejsca poświęca na tworzenie drużyny, która będzie podążać w kierunku Samotnej Góry, o tyle "Hobbit: Pustkowie Smauga" od pierwszych minut powoduje szybsze bicie serca. Orkowie depczą po piętach Bilba i jego towarzyszy, jest potężny Beorn, a wreszcie Mroczna Puszcza zamieszkiwana przez groźne pająki. Równe, przygodowe tempo utrzymuje się przez niespełna trzy godziny, w trakcie których stacza się niezliczoną ilość bitew, trup ściele się gęsto, dźwięczą miecze, fruwają głowy, a Smaug zieje ogniem.

Krótkimi przystankami, będącymi formą wytchnienia dla napiętych mięśni i skurczonych żołądków, są sceny romansu krasnoluda z elfką. Tauriel to postać stworzona przez Petera Jacksona, która debiutuje w drugiej części "Hobbita", a w ostatniej odegra znaczącą rolę. Wprowadzono ją po to, by urozmaicić zdominowany przez mężczyzn świat i wzbogacić historię o wątek miłosny. Ten, jednak powierzchowny i banalny, a do tego pełen patosu, sprawia, że widz z niecierpliwością oczekuje już kolejnej walki i turlającej się głowy orka.

Na tę drobną słabość reżysera można jednak przymknąć oko, bo przecież już po pierwszej części trylogii widz wie, że film należy traktować jako luźną interpretację tolkienowskiego "Hobbita". Rozciąganie kilkusetstronicowej powieści na prawie dziewięć godzin taśmy filmowej, dla jednych może być komercją i nieznośną dłużyzną, dla innych detalami, dzięki którym jeszcze dogłębniej wchodzimy w opowiadaną historię. To jednak przede wszystkim efekty specjalne, które budują ten fantastyczny klimat. Miasto nad Jeziorem leżące w cieniu Samotnej Góry, Mroczna Puszcza czy Erebor z komnatą pełną złota zachwycają i bez wątpienia są wizualnym majstersztykiem.

- Znając Jacksona i jego zaangażowanie w to co robi, chodziło właśnie o szczegółowe nakreślenie tej historii. Poza tym, film z każdą częścią staje się coraz bardziej mroczny i poważny, i opowiada już nie tylko o przygodach hobbita, ale o żądzy władzy, chciwości, chęci posiadania - mówi Ryszard "Galadhorn" Derdziński, lingwista tolkienowski i miłośnik twórczości Tolkiena (fanom fantastyki polecamy stronę tolkienowskiego serwisu informacyjnego - elendilion.pl, przyp. red.).

Twórcy filmu zrobili też ukłon w stronę widza i samego Tolkiena, wkładając w usta elfów język, stworzony przez Davida Salo, na podstawie wskazówek pisarza. - Tolkien stworzył języki, ale nie są one zbyt kompletne i nie wiemy o nich wszystkiego. Istniała potrzeba stworzenia dialogów, a zajął się nimi człowiek, który się na tym zna. Rozwinął języki, uzupełnił i stworzył ich rekonstrukcje. W przypadku języka elfów nie miał zbyt wiele do zrobienia. Ale już język orków czy krasnoludów, został stworzony na nowo - mówi Derdziński. Dzieło jest więc dopracowane w najdrobniejszych detalach, a praca jaką w włożyli w film twórcy, szybko przełożyła się na sukces kasowy "Hobbita".

Już pierwszego dnia wyświetlania w Stanach Zjednoczonych (premiera światowa odbyła się 2 grudnia, przyp. red.) film zarobił prawie 31 mln dolarów, a w ciągu weekendu otwarcia około 70 mln. "Hobbit: Niezwykła podróż", którą tylko w Polsce obejrzały ponad dwa miliony widzów, z wynikiem 85 mln dolarów po pierwszym weekendzie, znacznie wyprzedza sequel. W pozostałych częściach globu, drugi "Hobbit" jest wyżej notowany pod względem zarobionych milionów. Pozostając w temacie finansów, warto wspomnieć, że budżet pierwszej części filmu sięgnął 180 mln dolarów, a dwie kolejne kosztowały po 200 mln. Bardziej zaskakujący może być jednak fakt, że wydatki zwróciły się już po pierwszym "Hobbicie", który zarobił na całym świecie ponad miliard dolarów.

Sukces kasowy nie przełożył się na ten artystyczny. Pierwszą część trylogii Jacksona nominowano do Oscara zaledwie w trzech, mniej ważnych kategoriach (charakteryzacja, scenografia, efekty specjalne, przyp. red.). Film ostatecznie nie otrzymał ani jednej statuetki, podczas gdy trylogii "Władcy Pierścieni" przyznano ich aż 17. Przypomnijmy, że tylko trzecia część "Władcy Pierścieni" - "Powrót Króla" - zdobyła 11 Oscarów, co daje jej pierwsze miejsce w historii kina pod względem ilości przyznanych Nagród Akademii.

Co fani najbardziej kochają w historii Hobbita? Dlaczego w napięciu czekają na kolejne części? - "Hobbit" to genialna książka i film to oddaje. Bilbo jest podobny do nas, nie jest heroicznym bohaterem jak Thorin Dębowa Tarcza. Jest zwykłym europejczykiem, poczciwym człowiekiem, który dopiero odkrywa w sobie heroizm. Każdy fan ma też swoje ulubione elementy. Dla mnie to elfy leśne, dokładnie takie jak z moich wyobrażeń, zakochałem się też w wizji Miasta nad Jeziorem - opowiada Derdziński.

Ciekawostką mogą być inspiracje ekipy filmowej tworzącej drugiego "Hobbita". Dom Beorna, wielkiego niedźwiedzia, przypomina tradycyjne siedziby Wikingów. Elfka Tauriel posługuje się chińskimi sztukami walki, a na dawnych ubiorach mieszkańców Chin, Rosji i Tybetu wzorowano kostiumy ludzi z Miasta nad Jeziorem. - Ciekawe jest to, że Mroczna Puszcza, o czym wiemy z podań germańskich, ma odpowiednik w rzeczywistości. Kronika Thietmara opisująca zmagania Bolesława Chrobrego z cesarzem niemieckim mówi, że od Szwarcwaldu po Karpaty, istniała właśnie Mroczna Puszcza. A więc wychodzi na to, że w Polsce żyjemy na jej terenie - tłumaczy Derdziński.

Film kręcono w plenerach Nowej Zelandii, choć niejednokrotnie spekulowano, jakoby zdjęcia do "Hobbita" miały powstawać w… Biebrzańskim Parku Narodowym. W grę przez moment wchodził któryś z krajów Wschodniej Europy, ale o Polsce nawet przez chwilę nie było mowy. Film miał się początkowo składać z dwóch części, jednak ostatecznie ekipa powróciła na plan i nakręciła dodatkowe zdjęcia. Na ostatnią część przygód Bilba Bagginsa przyjdzie nam poczekać nie do lipca, jak pierwotnie zakładano, a cały przyszły rok. Premiera filmu "Hobbit: Tam i z powrotem" odbędzie się 17 grudnia 2014 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto