Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia wrocławskich tramwajów

Bartosz Wawryszuk
Najpierw nazywano je „konikami”, bo siłą wprawiającą je w ruch były konie. Pierwsze tramwaje na ulicach Wrocławia pojawiły się za sprawą inżyniera Bussinga, który stwierdził, że na wożeniu ludzi można zarobić.

Początkowo tramwaje były prywatnym środkiem transportu. We Wrocławiu w 1876 roku magistrat wydał koncesję przedsiębiorstwu o nazwie Breslauer Strassen Eisenbahn Gesellschaft. Regularna linia tramwajowa zaczęła jednak kursować dopiero rok później, choć wcześniej po mieście jeździły konne omnibusy – opowiada Jerzy Maciejewski, pracownik wrocławskiego MPK i zarazem pasjonat historii.

10 lipca 1877 roku, a więc dokładnie 130 lat temu, wagon ciągnięty przez konia powiózł wrocławian do zoo. Ta trasa wiodła między innymi dzisiejszymi ulicami: Oławską, mostem Zwierzynieckim, Parkową aż do mostu Szczytnickiego. Ówczesne wagony zabierały około 30 osób. W środku było 14 miejsc siedzących, a pozostali podróżni stali na pomostach. Inaczej niż dziś wyglądały także torowiska. Tor był pojedynczy i tylko na przystankach szyny podwajały się tworząc tzw. mijankę.

Wynalazek Outrama
Wrocław nie był w tych czasach daleko w tyle za innymi europejskimi miastami. Tramwaj był środkiem komunikacji stosunkowo nowym. – Pierwsze próby udoskonalenia omnibusów, polegające na użyciu stalowych szyn jako toru, datują się na lata 30. XIX wieku – mówi Maciejewski.

Pewien londyńczyk – niejaki Outram, wpadł wtedy na pomysł ułożenia szyn kolejowych na brukowanej ulicy. Ten zamysł miał zmniejszyć niedogodności, na które narażeni byli ludzie podróżujący konnymi omnibusami. Bruk, często bardzo wyboisty, wprawiał pojazdy w podskoki, przez co jazda nie należała do komfortowych.

Koncept Outrama wprowadzono w życie w 1832 r. w Nowym Jorku, gdzie pojawiły się pierwsze pojazdy komunikacji miejskiej ciągnięte przez konie. Współcześni szybko oddali honor angielskiemu inżynierowi, nazywając tory na ulicy „drogą Outrama” (co szybko przeistoczyło się w angielskie „tramway” i w zbliżonej formie weszło do języka polskiego).
– W Europie pierwsze konne tramwaje zaczęły jeździć w Kopenhadze w 1862 r. Na ziemiach polskich w Warszawie, trzy lata później – dodaje Maciejewski.

Konkurencja techniki
Wróćmy jednak do Wrocławia. W roku uruchomienia pierwszej linii tramwajowej przedsiębiorstwo BSEG inżyniera Bussinga dysponowało 18 tramwajami. Oprócz trasy do zoo, wagony jeździły z czasem także od pl. Teatralnego, przez ul. Powstańców Śląskich do parku Południowego.

– Po siedmiu latach długość linii tramwajowych miała już prawie 26 km – wylicza pan Jerzy. W czasach największego rozkwitu tramwajów konnych działały aż cztery zajezdnie – przy Curie-Skłodowskiej, pl. Strzegomskim, Ziemowita i Powstańców Śląskich, w których stacjonowały 124 wagony. Do ich ciągnięcia przewoźnik utrzymywał trzysta koni.

Tramwaje konne nie zagościły jednak na długo na ulicach. Przyczyniły się do tego próby wykorzystania napędów mechanicznych w wagonach. W końcu w 1885 r. w Stanach Zjednoczonych wprowadzono rozwiązanie, które z niewielkimi zmianami stosuje się do dziś. Krótko potem we Wrocławiu powstała druga prywatna firma komunikacyjna, która postawiła na elektryczny tabor. Elektrische Strassenbahn Breslau uruchomiła w 1893 r. pierwsze linie między Grabiszynem i Szczytnikami oraz z Rynku na Rakowiec. Na owe czasy było to osiągnięcie, bo Wrocław był trzecim miastem w Niemczech z trakcją elektryczną (po Berlinie i Halle).

Tylko koni żal
Tramwaje zasilane prądem stały się szybko poważną konkurencją dla taboru konnego. Na początku XX w. BSEG zelektryfikowało część swoich linii. Firma wprawdzie budowała też nowe torowiska, ale koniec konnych zaprzęgów był już bliski. Ostatnia linia tramwaju konnego działała do 1906 r. i woziła pasażerów ul. Parkową – między mostami Zwierzynieckim a Szczytnickim. Wtedy działało już trzecie przedsiębiorstwo – Stadtische Strassenbahn Breslau, powołane przez władze miejskie. Zaczyna się nowa era w dziejach wrocławskich tramwajów. Następne dekady przyniosą połączenie się przedsiębiorstw, co doprowadzi w 1924 r. do pozostania w mieście jednej firmy – SSB.

Nie tylko Wrocław
Pod koniec XIX w. tramwaje zaczęły kursować także w innych dolnośląskich miastach. Wagony konne pojawiły się w Zgorzelcu w 1882 r. i w Legnicy 6 lat później. W następnej dekadzie wprowadzono tam tramwaje elektryczne. W ostatnich latach XIX w. wybudowano torowiska w Jeleniej Górze, gdzie przez pierwsze 4 lata jeździły tramwaje z napędem gazowym. Dopiero w 1900 r. zelektryfikowano trasy. Wtedy też wagony zaczęły dojeżdżać do Cieplic. W Wałbrzychu pierwsza linia woziła pasażerów ze Szczawienka do Sobięcina, a w pierwszych latach XX w. wałbrzyszanie mieli już trzy trasy do wyboru.

Po II wojnie światowej tramwaje przestały jeździć w Zgorzelcu. W latach 60. zrezygnował z nich Wałbrzych. W Jeleniej Górze i Legnicy po raz ostatni wagony wyjechały na tory w 1969 r.

Zobacz także:

Wrocławskie latarnie gazowe
Historia zamku w Leśnicy
Patrz pod nogi! We Wrocławiu mieszkają krasnale!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto