Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gienek Loska: X-Factor spieprzył mi życie [wywiad, wideo]

Paulina Iwińska
Paulina Iwińska
Gienek Loska
Gienek Loska Grzegorz Kwolek
Większość naszego społeczeństwa jest zbyt zacofana na Szpaka. Na ulicy dostałby w mordę za swój wygląd i zachowanie - mówi w rozmowie z MM Wrocław Gienek Loska.

Gienek Loska z Wrocławia wygrał X-Factor


Gienek Loska, Białorusin mieszkający we Wrocławiu, wygrał pierwszą edycję programu "X-Factor" w Polsce i stał się gwiazdą. Wcześniej wrocławianom znany był głównie z mocnego głosu i występów w Rynku. Teraz wielka kariera stoi przed nim otworem.

Wczerwcu Gienek Loska zaśpiewa we Wrocławiu trzykrotnie. Pierwszy występ w ramach imprezy One Year To Go na Pergoli ma już za sobą. Podczas prób przed koncertem udało nam się z nim porozmawiać. Opowiedział, jak czuje się artysta ulicy, który nagle stanął w blasku reflektorów.

Zacznijmy tradycyjnie od "X-Factor"...

No, a od czegóż by innego!

To zły temat? Nie będę przynajmniej pytać, jak czuje się Pan jako wielki zwycięzca**...**

Szczerze? Czuje się chu...owo. Niech pani tak napisze. Ten program spieprzył mi życie.

Jak to? Przecież "X-Factor" dał Panu pieniądze i sławę.

No i "rozłożył" całe moje dotychczasowe życie. Jadę w trasę, później studio, później znowu trasa i tak bez końca.

A Pan pewnie wolałby ulicę?

Oczywiście. Na ulicy grałem nie tylko z potrzeby finansowej, ale głównie z potrzeby serca. To jest moja natura i do tego na pewno wrócę.

A jak żona zareagowała na ten szum medialny wokół Pana? Odpowiada jej to, że nie będzie Pana teraz często w domu?

Nie myślę o tym. W trasę i tak pojadę. Szkoda mi tylko dziecka...

Nie liczył się Pan z tym, że "X-Factor" może dużo zmienić w Pana życiu?

Liczyłem się. Czułem, że to jest szansa, żeby coś odmienić i żeby ludzie usłyszeli o Gienek Loska Band. ** Więc, jaki jest bilans? Gdyby miał Pan jeszcze raz wystąpić w programie, to zdecydowałby się Pan na to?**
Tak.

Porozmawiajmy o kulisach programu. Jak wyglądały relacje między uczestnikami? Byliście kumplami czy przeważała rywalizacja?
Skumplowałem się z Williamem Malcolmem, to naprawdę spoko gość. Jeśli chodzi o śpiew, to bił na głowę np. Matsa Meguenniego, który został w programie dłużej.

No właśnie, czy decyzja Kuby Wojewódzkiego w sprawie Williama i Dziewczyn była szczera, czy raczej wykalkulowana?

Musiał tak zrobić, żeby szybciej dokończyć program. Później rywalizacja byłaby trudniejsza. A Dziewczynom i tak nie zaszkodził. One dobrze wiedziały, co robią, idąc do programu, bo w efekcie świetnie wypromowały swoją płytę.

A Pan bał się Kuby?

Nie, myślę, że moje występy oceniał trafnie. Nawet jeśli je krytykował, to miał rację. Był uszczypliwy, ale taka jest jego rola w tym programie i ja to rozumiem.

Zdanie którego jurora cenił Pan sobie najbardziej?

Zdecydowanie Czesława. No i Mai, bo to kobieta, więc z natury jest sentymentalna i rozumie muzykę płynącą z serca.

Czuł Pan, że wygra "X-Factor"? Duże szanse dawano też Michałowi Szpakowi.

Szczerze? Mamy niż demograficzny, więc wiedziałem, że wygram (śmiech).

Co to znaczy? Że młodzi głosują na młodych a starsi na starszych?

Nie. Chodzi o to, że większość naszego społeczeństwa jest zbyt zacofana na Szpaka. Na ulicy normalnie dostałby w mordę za swój wygląd i zachowanie.

Ale w "X-Factorze" powinno się oceniać śpiew, a nie wygląd.

Zgadza się. Szpak ma głos, ale nie potrafi zachować proporcji pomiędzy swoim śpiewem i wyglądem. To razi.

Pana występ finałowy w "X-Factor" z Maćkiem Maleńczukiem był z duetów najlepszy. Myśleliście o wspólnej płycie?
Nie, choć nie wykluczam, że kiedyś gościnnie jeszcze razem zaśpiewamy. Maćka znam od dawna i to nie tylko jako muzyka. Nie będę wspominał o innych aspektach naszej współpracy... (śmiech).

Co zrobi Pan z wygraną 100 tysięcy złotych?

Po odliczeniu podatku zostało tylko 80 tysięcy. To za mało, żeby coś zrobić, a za dużo, żeby roztrwonić. Przeznaczę je na dom.

Pewnie często jest Pan proszony o autograf albo wspólne zdjęcie. Nie męczy Pana sława?

Trochę męczy. Ale staram się zawsze odpowiadać, udzielać wywiadów. To jest tak jak z pisaniem - jeśli mam coś do przekazania, to muszę to zrobić. Czasem jednak, kiedy jestem na ulicy bardzo zmęczony, zamykam futerał i dziękuję swoim słuchaczom. Człowiek nie może być cały czas szczęśliwy.

Czy One Year To Go we Wrocławiu to Pana pierwszy występ przed tak dużą publicznością?

Nie, w 1999 roku grałem w Warszawie na Stadionie Gwardii dla 50 tysięcy ludzi. To był mój największy koncert .

Kiedy możemy spodziewać się Pana płyty?

We wrześniu powinna być gotowa. Znajdą się na niej autorskie utwory. Nagram ją wspólnie ze swoim zespołem Gienek Loska Band. Tak naprawdę, to mój zespół robi świetną robotę. Ja tylko nimi kieruję i śpiewam, ale to oni aranżują pode mnie muzykę i wymyślają teksty.

A co planuje Pan po nagraniu krążka?
Jak tylko odczepię się od umowy z Sony Music, to zmienimy wytwórnię, nagramy coś nowego, może pojedziemy w trasę do Irlandii. Jeszcze jest czas, na razie musimy grać te koncerty, które zorganizował nam menadżer.

W tym miesiącu we Wrocławiu jeszcze czekają Pana dwa...

Tak? Nawet nie wiem, teraz to menadżer zajmuje się organizacją występów, po to go mamy.

Czy jest szansa, że zobaczymy jeszcze Gienka Loskę z futerałem na wrocławskim Rynku?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto