Na sklepy z używaną odzieżą natrafimy w niewielkiej odległości od wrocławskiego Rynku. Wystarczy przejść się ul. Ruską, Świdnicką, Sądową czy Oławską. Na skrzyżowaniu ul. Ruskiej i Kazimierza Wielkiego na swoich klientów czeka "Tani Armanii”. Kawałek dalej zaprasza "Londynowo", z którego możemy wyjść ubrani niczym angielscy dżentelmeni.
Second hand Wrocław. Potrzebujemy ich?
Pod lumpeksami od bladego świtu potrafią ustawiać się spore kolejki. Wszystko przez świeżą dostawę towaru.
- Bardzo dużo ludzi korzysta z second handów – mówi Michalina Hruby, stylistka. – Zdarza się, że ubrania są nie najlepszej jakości, jednak wtedy można je nosić po domu albo wykorzystywać do pracy fizycznej. Czasami trafiają się jednak lepsze sztuki, które trudno dostać w sieciowych sklepach – opowiada.
Michalinie Hruby udało się kilka razy zakupić rzeczy w stylu vintage, na które moda wciąż co jakiś czas powraca. Ostatnio zakupiła na przykład oryginalną spódnicę, której nie widziała w żadnym innym sklepie.
W lumpach lepsza jakość
Trochę inne podejście do tematu ma Agata Bączyńska, która od czasu do czasu lubi zapolować w lumpeksie: - W sklepach z używaną odzieżą często kupuje t-shirty, które w odróżnieniu od tych z galerii nie spierają się po kilku praniach. - Nie raz udało mi się kupić jakiś oryginalny, ciekawy ciuch. Natomiast z pewnością nie kupiłabym w second handzie butów czy bielizny – wyjaśnia Bączyńska.
Czy ciucholandy powinny być w centrum?
Nie ulega wątpliwości, że ciucholandy mają sporą i chyba wciąż rosnącą rzeszę wyznawców. Pozostaje jednak pytanie, czy tego typu sklepy powinny być umiejscowione w ścisłym centrum miasta, przy reprezentacyjnych ulicach „stolicy europejskiej kultury”. Jakie jest wasze zdanie? Czekamy na komentarze!
Instahistorie z VIKI GABOR
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?