18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocławianie z pasją: Świat makatek Elżbiety Berendt (ZDJĘCIA)

Hanna Wieczorek
fot. Janusz Wójtowicz
Elżbieta Berendt, kierowniczka wrocławskiego Muzeum Etnograficznego, ma wiele pasji. Jedną z nich są makatki. Prostokąty białego płótna. Haftowane niebieską lub czerwoną nicią, zamykają i oswajają otaczający nas świat w schematycznych obrazkach i równie schematycznych aforyzmach - pisze Hanna Wieczorek.

WROCŁAWIANIE Z PASJĄ - serwis specjalny o wyjątkowych mieszkańcach stolicy województwa dolnośląskiego

Dlaczego etnografia? Elżbieta Berendt, kierowniczka wrocławskiego Muzeum Etnograficznego uśmiecha się i mówi: - To fundamentalne pytanie. Podobne zadawali nam wykładowcy na pierwszym roku studiów. I właśnie wtedy pomyślałam sobie, że moje motywacje są inne niż reszty grupy. Bo większość zafascynowana była egzotycznymi, dalekimi kulturami. A mnie najbardziej interesowało to, co jest dookoła, blisko mnie. I tak zostało do dzisiaj.
W dwupoziomowym gabinecie, zapełnionym od podłogi do sufitu książkami, w oczy rzucają się trzy makatki - malowane ostrymi kolorami na szarym płótnie. Para łabędzi, dwie baletnice i obowiązkowy jeleń na rykowisku wiszą nad biurkiem Elżbiety Berendt.

Zobacz też: Dla Bartka Skrzyńskiego nie ma rzeczy niemożliwych

- Tak naprawdę to nie są makatki, chociaż powszechnie się je tak nazywa - uśmiecha się kierowniczka Muzeum. - To tak zwane malowanki lub malowane dywany. Są moje, nie wiem, czy wypada się przyznawać, ale kupiłam je na Allegro - dodaje. - Na razie wiszą tutaj, później przekażę je naszemu Muzeum.

Elżbieta Berendt przyznaje, że kolekcjonuje makatki. Zaczęła, kiedy jeszcze w muzeach nie myślano poważnie o wzbogacaniu nimi zbiorów. Bo jak mówi, muzealnicy mają z nimi pewien kłopot. - Traktują świat z pewnego dystansu - tłumaczy. - Zresztą słusznie, ponieważ potrzeba namysłu, by zdecydować, czy coś jest wartościowe, co powinno wejść w skład zbiorów.

A makatki nie tylko ocierają się o kicz. Dodatkowo, były zwykle wykonywane z półproduktów. Na przykład w Niemczech działały warsztaty, z których wypuszczano materiał gotowy do haftowania, z nadrukowanym wzorem. Zwykle niebieskim lub czerwonym haftem na białym tle. Ta "fabryczność" spowodowała, że nie wszyscy uznają je za sztukę ludową, taką choćby, jak obrazy malowane na szkle.

Co ciekawe, fakt, że były kopiowane powodował, że wzory produkowano z błędami. Na przykład na polskich makatkach nie zawsze haftowano "Smacznego", czasem zamiast tego widniało "Dobrego apetytu". Co oczywiście jest dokładnym tłumaczeniem niemieckiego "Guten apetit".

WROCŁAWIANIE Z PASJĄ - serwis specjalny o wyjątkowych mieszkańcach stolicy województwa dolnośląskiego

Makatki znane były w wielu krajach: w Polsce, Austrii, na Białorusi, w Anglii, Macedonii, Bułgarii, na Słowacji, Ukrainie, Węgrzech, w Szwecji, Lotaryngii i Alzacji. Jednak nikt nie ma wątpliwości, że ich ojczyzną są Niemcy i Holandia.

Wbrew pozorom makatki nie są oryginalnym pomysłem wiejskich gospodyń. Na wieś przywędrowały one z miast. Początkowo ozdabiano nimi przede wszystkim mieszczańskie domy.

W Niemczech używano ich powszechnie już w XIX wieku. Ich popularność wzrosła po I wojnie światowej, jednak szczyt makatkowej mody przypada na lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku. Choć na Węgrzech były one jeszcze bardzo popularne w latach osiemdziesiątych XX wieku.

Zobacz też: Tadeusz Nestorowicz - grać hejnał jest dla niego zaszczytem

- Makatki to nie tylko haftowane płócienne prostokąty zawieszane w kuchni - mówi kierownik Muzeum Etnograficznego. - Makatkami nazywamy także dwustronnie haftowane ręczniki, makatki kranowe, kieszonki do przechowywania drobnych przedmiotów, ząbki przypinane do półek oraz portiery wieszane w drzwiach.
Haftowane płótno, samodział czy nawet bawełna miały upiększać domy. Ale była to również taka schematyczna, obrazkowa encyklopedia, która mówiła o wartościach uważanych za najważniejsze w życiu kobiet i ich rodzin.
We wszystkich krajach, także w Polsce, spotykamy się z makatkami ozdobionymi odpowiednią językową wersją "Kinder, Kuchen, Kirche". Te "trzy K" w Niemczech na długie lata wyznaczały rolę kobiet - strażniczek domowego ogniska. Na polskich makatkach można było przeczytać: "Kuchnia, kościół, kołyska", na angielskich zaś: "Barefoot and pregnant", czyli "boso i w ciąży".

WROCŁAWIANIE Z PASJĄ - serwis specjalny o wyjątkowych mieszkańcach stolicy województwa dolnośląskiego

W polskich domach można było wyczytać na nich: "Dobra gospodyni, dom przyjemnym czyni", "Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje", w czeskich: "Mikado mała, za mąż wyjść chciała, ale zupy ugotować nie umiała" czy "Jedz co ci dają, odpowiadaj, kiedy pytają", w słowackich: "Sąsiadko, moja miła, tu się nie plotkuje". "Gdzie Słowaczka warzy, tam się dobrze darzy", w rosyjskich: "Pierwszy blin kumowi", na węgierskich: "Mój mąż tylko wodę pije, nie żałuję, że z nim żyję".

Przeczytaj: Bliźniacy z MPK mandaty dostają rzadko

- Oczywiście makatki najczęściej wisiały na centralnym miejscu w kuchni - opowiada Elżbieta Berendt. - Ale nie tylko. Te z wyhaftowanym przywitaniem wieszano niedaleko drzwi, by gość od wejścia wiedział, że trafił do przyjaznego domu. Ważną rolę spełniały w kącikach czystości. Tam napisy podkreślały potrzebę zachowania ładu, porządku i higieny. Na przykład: "Myj się zimną wodą, będziesz piękną i młodą", "Świeża woda, zdrowia doda"...

Wiele makatek poruszało znany od wieków temat miłości. O dziwo, często wykorzystywano przy tym wizerunki dzieci. I tak napis pod pucołowatą dziewczynką głosił: "Ja nie kocham ani brzydkich, ani ładnych". Można było też znaleźć na nich receptę na sklejenie złamanego serca: "Nie trap się dziewczyno przez niego, znajdź sobie chłopca innego".

Kierowniczka Muzeum przyznaje, że jej ulubione makatki należą do jeszcze innej kategorii - baśniowej. Bo krasnoludki idące tryumfalnym pochodem przez Europę, zawędrowały także na haftowane obrazki. Częstym baśniowym motywem, spotykanym na makatkach, był także Czerwony Kapturek z wilkiem.

- Muszę powiedzieć, że z rozbawieniem przeczytałam na takiej makatce wyhaftowane słowo "Smacznego" - śmieje się Elżbieta Berendt. - To ciekawe, komu autorka życzyła smacznego? Czyżby wilkowi.

Ale właśnie takie rzeczy, błędy w napisach sprawiają, że patrzymy z większym sentymentem i pewnym rozbawieniem na przemijający świat makatek. Bo jak tu nie uśmiechnąć się, kiedy niebieskiemu, wyhaftowanemu jeleniowi towarzyszy hasło "Ale pięknie".

O tym, że makatki wzbudzają dzisiaj żywe zainteresowanie, można się było w ubiegłym roku przekonać podczas wystawy prezentowanej w Muzeum Etnograficznym: "Słowackie kucharki i inne makatki", na której zostały pokazane zbiory Luby Vladykowej, Elżbiety Berendt i Elżbiety Piskorz-Branekowej.

Hanna Wieczorek

Zobacz też: Robert Chmielewski - socjolog, który teatr zamienił na muzykę

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto