Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tomasz Surowiec - to on w sierpniu zatrzymał Wrocław (ZDJĘCIA)

Katarzyna Kaczorowska
Tomasz Surowiec - to on  w sierpniu rzucił hasło "strajk"
Tomasz Surowiec - to on w sierpniu rzucił hasło "strajk" fot. za L. Ziątkowski: Na drodze do solidarności. Profil
Tomasz Surowiec - przez Władysława Frasyniuka nazywany był dolnośląskim Wałęsą. Brał udział w ukryciu 80 milionów "Solidarności", uratowanych z banku przez Józefa Piniora i Piotra Bednarza. To on rozpoczął 26 sierpnia 1980 roku strajk w zajezdni - poniżej fragment książki "80 milionów" Katarzyny Kaczorowskiej.

Zobacz też: Film "80 milionów" o wydarzeniach we Wrocławiu został polskim kandydatem do Oscara

Tomasz Surowiec jechał 26 sierpnia 1980 roku do pracy na pierwszą zmianę. Zakładowe autobusy od godz. 4.00 do 5.30 zbierały kierowców do poszczególnych zajezdni z całego miasta. Surowiec jeszcze w drodze przez Wieczorka, Pułaskiego, plac PKWN do Grabiszyńskiej opowiedział kolegom, że ma 21 postulatów z Gdańska, gdzie od 12 dni stoi stocznia. Nie powiedział im, że ma je od kogoś związanego z Komitetem Obrony Robotników. Gdy dojechali na Grabiszyńską, przeczytali te postulaty jeszcze raz, już wszystkim, razem z Czesławem Stawickim. Nie było ich jak rozdać ludziom. Nie było przecież ksero. Kto by miał je przepisać? Ale można było o nich mówić ludziom.
- Co robimy?
- Strajkujemy.
- Ale jak strajkujemy?
- No stajemy, jak Wybrzeże. Robimy strajk solidarnościowy ze stocznią.
Mało kto miał wątpliwości.

Zdecydowali, że autobusy nie wyjadą na miasto. Po Wrocławiu jeździło kilkanaście wozów, które w trasie były od godz. 3.40, ale z zajezdni nie wyjechało ponad sto. Kiedy Surowiec ze Stawickim próbowali zawiadomić kolegów z pozostałych zajezdni, okazało się, że wewnętrzna łączność jest już odcięta. Dyspozytor nie pozwolił dzwonić na miasto, zawiadomił dyrektora i wszystkie służby, a więc i milicję. Mundurowi błyskawicznie pojawili się w zajezdni tramwajowej na Krzykach: zaczęły się zatrzymania, motorniczych zabrano do komendy na ulicę Jaworową, ale dość szybko ich wypuszczono. Z Grabiszyńskiej w miasto ruszyli łącznicy, którzy mieli poinformować pozostałych kierowców i motorniczych - komunikacja miejska staje. Bo jak stanie, to ludzie zaczną pytać, co się dzieje, a jak zaczną pytać, to się dowiedzą.

Zobacz też: Jak zadzwoniła szefowa PiSF, spodziewałem się problemów - mówi Waldemar Krzystek (z reżyserem filmu "80 milionów", który został polskim kandydatem do Oskara, rozmawia Justyna Kościelna)

Przed południem do pracy w zajezdni autobusowej przy Krakowskiej dotarł kierowca Władysław Frasyniuk. Ludzie zdezorientowani, nie bardzo wiedzieli, co się dzieje. Rzucił hasło: "Trzeba powołać komitet strajkowy". I już jako przedstawiciel tego komitetu dotarł na Grabiszyńską, gdzie właśnie powstawał Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Na jego czele stanął Jerzy Piórkowski, przewodniczący egzekutywy w MPK, ale i niekwestionowany autorytet, szanowany przez ludzi.

Zdobądź autograf autorki. W sobotę na pergoli obok Hali Ludowej zaplanowano promocję książki "80 milionów. Historia prawdziwa" oraz projekcję filmu pod tym samym tytułem - zobacz całą INFORMACJĘ O WYDARZENIU

Do zajezdni przychodzili kolejni przedstawiciele wielkich wrocławskich zakładów pracy z deklaracjami poparcia. W oficjalnych mediach nie było ani słowa o tym, co dzieje się w mieście. Informacje rozchodziły się za to z ust do ust. Wzdłuż Grabiszyńskiej fabryk nie brakowało, a ludzie tego dnia do pracy musieli przyjść na piechotę.

Nie mieli żadnych swoich żądań. Ogłosili strajk solidarnościowy z Gdańskiem i czekali na to, co wydarzy się na Wybrzeżu. Poprosili o łączność z Gdańskiem - władza twierdziła, że tego załatwić się nie da bez zgody góry. O telewizor, żeby móc - jakby co - obejrzeć dziennik. To załatwić się dało, ale i tak szlag go trafił po jednym dniu. I o zakaz sprzedaży alkoholu - bali się prowokacji.

Próbowano ich straszyć, przekupywać podwyżkami, lepszym zaopatrzeniem zakładowych bufetów. Nie pękli. Kiedy zobaczyli 30 sierpnia relację z podpisania porozumień ze strajkującymi w Szczecinie, wciąż stali. Czekali, aż z Gdańska przyjedzie oficjalna delegacja i przywiezie informacje od Lecha Wałęsy. Wtedy, 30 sierpnia, w zajezdni o godz. 16.00 odbyła się msza, jakiej Wrocław nie widział - wzięło w niej udział 10 tysięcy wrocławian. A wcześniej dla strajkujących zagrała orkiestra opery.

Marzec 2011 roku. Tomasz Surowiec, wieloletni szef Komisji Zakładowej "S" we wrocławskim MPK, w którym przepracował prawie 40 lat, jest już na emeryturze. Od grudnia 2010 roku walczy z poważną chorobą. 11 lat temu musiał się zaprzyjaźnić z cukrzycą, a teraz jeszcze to cholerstwo wykryli. Ale bierze chemię i walczy.

- Dolnośląski Wałęsa? E tam, Władek jak zwykle przesadza. Żadnym Wałęsą nie byłem. Po prostu zrobiłem to, co wtedy trzeba było zrobić - Tomasz Surowiec proponuje kawę. O godz. 9.00 rano to dobry pomysł.

W listopadzie 1980 roku w sądzie została zarejestrowana "Solidarność". Surowiec był już oddelegowany do pracy w związku, jako skarbnik. Ale nie czuł się w tej roli najlepiej.

- Byłem zwykłym kierowcą, a nie ekonomistą czy prawnikiem. Ta funkcja mnie zwyczajnie przerastała - wspomina Surowiec, który przyznaje, że bez żalu oddał sprawy finansowe związku w ręce Piniora, kiedy po pierwszych wyborach władz dolnośląskiej "S" w czerwcu 1981 roku został jej rzecznikiem finansowym. On wolał etat kierowcy w Zarządzie Regionu.

Zdobądź autograf autorki. W sobotę na pergoli obok Hali Ludowej zaplanowano promocję książki "80 milionów. Historia prawdziwa" oraz projekcję filmu pod tym samym tytułem - zobacz całą INFORMACJĘ O WYDARZENIU

- Marzyłem o ciężarówkach. Do dzisiaj serial "Droga" z Wiesławem Gołasem to dla mnie kultowy film - uśmiecha się i zdradza, że jako nastolatek zamiast się uczyć, wolał jeździć z ojczymem na targi końskie. Do nauki pogoniła go matka.

W 1981 roku miał już za sobą szkołę zawodową, siedem lat służby w wojsku - marzyła mu się kariera mundurowa, dobre pieniądze, mieszkanie. Ale musiał się nieźle nagimnastykować, żeby się z tego wojska wywinąć, kiedy przestały mu się podobać porządki w armii. Pisał nawet prośby do ministra Mariana Spychalskiego. I w końcu się udało. Wyszedł do cywila, wrócił do Wrocławia, do rodziny. Rozwiedziony z pierwszą żoną. Wtedy, w 1981 roku, był piekielnie zakochany w młodszej o 12 lat córce przyjaciół. Planowali ślub. Nieźle zarabiał, kierowcy MPK mieli wtedy świetne pensje. Udało mu się uskładać na dużego fiata. Nie narzekał.

- Rodzina była dla mnie bardzo ważna. Mieliśmy małe dziecko. Oczywiście, że wszyscy w Regionie dostawaliśmy książeczki szkolące, jak się zachować w czasie przesłuchania. Wiedzieliśmy, że każdy z nas ma prawo odmówić składania wyjaśnień. Ale co innego wiedzieć, a co innego umieć to zrobić na przesłuchaniu - mówi Surowiec.

Nie pamięta podporucznik Manowskiej, choć kobieta w SB to nie była codzienność. Nie pamięta swoich zeznań. Jak przez mgłę pamięta to sfilmowane, które potem zostało pokazane w telewizji.

- No, złamali mnie. Pewnie jakimś szantażem, ale nie będę zmyślał, że mnie bili, torturowali. Nie, nic takiego nie miało miejsca. Ale byłem sam. Władek, Józek, Piotrek ukrywali się. Może gdyby ktoś przy mnie wtedy był, podpowiedział, co zrobić, byłbym twardszy? A może i nie. Dzisiaj przechodzę trudne leczenie. Walczę, muszę walczyć, ale też mam momenty załamania. Jak wtedy - mówi wolno, starannie dobierając słowa.

Zdobądź autograf autorki. W sobotę na pergoli obok Hali Ludowej zaplanowano promocję książki "80 milionów. Historia prawdziwa" oraz projekcję filmu pod tym samym tytułem - zobacz całą INFORMACJĘ O WYDARZENIU

Pięć lat temu dowiedział się, że jest zarejestrowany w ewidencji tajnych współpracowników SB. Miał kandydować do Rady Miejskiej Wrocławia z listy prezydenta miasta Rafała Dutkiewicza. Krótko przed rejestracją listy Dutkiewicz poprosił go na rozmowę i powiedział, że są problemy - czeka go lustracja. Surowiec zrozumiał. Powiedział, że rezygnuje ze startu w wyborach.

- To był dla mnie szok. Nie pamiętam, żebym cokolwiek podpisywał. Jako TW nie mogę nawet zobaczyć, co jest w moich papierach. Poprosiłem dyrektora wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, Włodka Suleję, żeby sprawdził, co na mnie mają. Znamy się jeszcze z "Solidarności". Powiedział, że są jakieś strzępy. Że gdyby było coś poważnego, to by dobrze o mnie nie pisał - opowiada Surowiec.

W archiwum wrocławskiego IPN można się dowiedzieć, że jest zarejestrowany do dyspozycji Wydziału V-1, do rozpracowania RKS i "Solidarności". Nie ma daty zarejestrowania go jako tajnego współpracownika. Ze względu na znikomą wartość został zdjęty z ewidencji, a materiały zniszczono 4 grudnia 1989 roku. Daty wyrejestrowania z listy TW nie ma.

Oprócz podpisanych przez Surowca protokołów przesłuchań zachowało się tylko zobowiązanie do zachowania tajemnicy, podpisane 27 lutego 1982 roku, po przeszukaniu w jego mieszkaniu, gdzie w regale znaleziono pokwitowanie podpisane przez niego, Cześka Stawickiego i arcybiskupa Gulbinowicza w kwietniu 1981 roku. Dlaczego je zabrał z kasy pancernej w Zarządzie Regionu? Może myślał, że w domu będzie bezpieczniejsze? Nie było.

"Zobowiązuję się do pełnego zachowania w tajemnicy okoliczności, które ujawniłem jako świadek w dniu 26 i 27.02.82, składając zeznanie w toczącym się śledztwie 2 Ds1/82. W szczególności zobowiązuję się do zachowania w tajemnicy pod odpowiedzialnością karną fakt wydania w dniu dzisiejszym pokwitowania sporządzonego na piśmie oznaczonego datą 9.04.1981 r. dotyczącego przekazania 10.000.000 zł ks. Henrykowi Gulbinowiczowi".

- Gdybym zrobił komuś krzywdę, chyba bym to czuł. Jak mnie zarejestrowali, to znaczy, że coś podpisałem, ale wiem też, że nikomu niczego złego nie zrobiłem - mówi cicho Tomasz Surowiec.

Po chwili się uśmiecha i dodaje: - Ale książkę kupię. Dam wnukom, niech wiedzą, że miały dziadka agenta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto