Fryzjer w Żorach: "Mam 80 lat i chodzę do salonu" [ZDJĘCIA, FILM]
Mam 80 lat i kocham swoją pracę
- W Nowy Rok skończę 80 lat, ale bez pracy w salonie fryzjerskim nie wyobrażam sobie życia. Mam swoje klientki, dzielę się wiedzą z uczniami. Póki mam sprawne ręce i chęć do pracy, to bardzo lubię swoją codzienność – mówi nam Hildegarda Świerczek, która z synem Emanuelem prowadzi salon fryzjerski Image przy ul. Moniuszki w Żorach, który powstał 15 października 1970 roku.
Pani Hildegarda polubiła zawód fryzjera, gdy zaczęła uczyć się fachu u pana Kijonki w Rybniku. Zdarzało się, że wracała do domu późno w nocy. - Przyjeżdżałam o 21.30 do Rudziczki i przez las musiałam iść do domu do Kleszczowa. Później, gdy pan Kijonka zmienił lokalizację zakładu, zaczęłam naukę u pana Glossa w Żorach przy ul. Szeptyckiego i potem pracowałam u pana Zieleźnika na Dolnym Przedmieściu – wspomina pani Hildegarda, której specjalnością stało się robienie trwałych. Zdarzało się, że dziennie 40 klientek sobie ich życzyło. Pamiętam, że dawniej były modne m.in.: fale dookoła głowy, koki, trwałe parowe, nylonowe, a z USA dostawaliśmy nawet płyn do trwałej. Później, gdy my startowaliśmy z naszym zakładem, to już robiliśmy trwałe na zimno – dodaje pani Hildegarda.
Po urodzeniu drugiego dziecka, przestała pracować. Jednak i tak dorabiała w rodzinie i wśród znajomych.
CZYTAJ TAKŻE: Inni najlepsi rzemieślnicy Żor [INFO i ZDJĘCIA]
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami!
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
To był nowy rozdział w życiu
Pracę na własny rachunek pani Hildegarda rozpoczęła 15 października 1970 roku, kiedy przy ul. Moniuszki otworzyła swój salon fryzjerski. Rok wcześniej ukończono tu budowę domu, a potem powstał zakład.
- Oczywiście wzięłam kredyt i na początku było trudno. Zaczynało się od trzech stanowisk, ale stopniowo rozwijaliśmy się. Później syn wyuczył się w zawodzie. Gdy ja pracowałam, zakład miał tylko dział damski. Gdy syn przyszedł do zakładu, powstał i dział męski – mówi pani Hildegarda, mama trzech synów: Stanisława, Emanuela i Bogusława, babcia ośmiorga wnucząt i ośmiorga prawnucząt.
Tylko średni syn poszedł w ślady mamy. Pan Emanuel zaczął uczyć się zawodu w 1971 r. w Katowicach. - Kiedyś byliśmy z mamą w Katowicach i zauważyłem w oknie wystawowym przy ul. Warszawskiej, że potrzebny jest tam uczeń do pracy. Pojechałem i zgłosiłem się, aby uczyć się zawodu. Tak zacząłem uczyć się fachu w firmie pana Korpoka, zakładzie z wielkimi tradycjami. Potem pracowałem w spółdzielni rzemieślniczej fryzjerskiej w Rybniku i tam przez pół roku, a potem przeniosłem się do zakładu mamy w 1974 roku. Wieczorowo kończyłem też liceum ogólnokształcące – opowiada pan Emanuel. W salonie fryzjerskim swojej mamy pan Emanuel zajmował się i paniami, i panami.
Był kryzys i choroba mamy
Przyszły też trudne momenty. - Ciężko było, gdy mama zaniemogła na pół roku, miała chory kręgosłup i nie mogła pracować. Poza tym w latach 80. trudno było zdobywać nam kosmetyki do salonu. Jeździliśmy do Gdańska do prywatnej firmy po farby do włosów i szampony. Farby kupowało się w słoikach, a szampon w beczkach. Ręczniki były wówczas na przydział, a inne kosmetyki zdobywało się w sklepach drogeryjnych - jak każdy inny klient po jednej lub kilka sztuk. Z kolei po grzebienie jechaliśmy do NRD. Pierwsze profesjonalne suszarki ręczne - 10 sztuk dostaliśmy od dalszej rodziny z Anglii. W Polsce nie można było ich zdobyć – wspomina Emanuel Świerczek, który pamięta też dobrze koniec lat 80. XX w. i zaproszenie do zachodnich Niemiec do Brygidy Gerts.
- Pani Brygida prowadziła w Niemczech swój salon w Mulcheim, a wcześniej gościła w naszym żorskim salonie. Pamiętam jej pierwszą reakcję, gdy weszła do naszego zakładu. Złapała się za głowę i powiedziała, że gdyby ona miała w Niemczech tyle pracy co my, to byłaby multimilionerką – wspomina pan Emanuel, który pamięta też starania o paszport w biurze paszportów na wyjazd, gdzie później kupił 10 nowych suszarek i klimzon - aparat do trwałej komputerowej.
- Oszczędzaliśmy na to dwa lata i uzbieraliśmy dwa tysiące marek - to było sporo pieniędzy. Potem zwracało się paszport w biurze paszportowym i trzeba było się postarać, by go w razie potrzeby znowu dostać. Potem miałem jeszcze wizytę na bezpiece i zeznawałem, gdzie byłem, u kogo, z kim spotkaliśmy się – dodaje pan Emanuel, który najbardziej lubi obcinać włosy. - Dobry fryzjer wyczuwa intuicyjnie, w jakiej fryzurze konkretna klientka będzie czuła się najlepiej i stara się taką fryzurę wyczarować nożyczkami – dodaje.
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami!
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Moda zmienia się
Co dzisiaj jest modne? - pytamy fryzjerów. - W tej chwili modne są brody, krótkie strzyżenia klasyczne z lat 50., a dla kobiet modne są fryzury bardziej geometryczne, bez zwariowanych kolorów, bardziej naturalne i to też dotyczy koloryzacji, jeśli chodzi o farby i szampony koloryzujące – mówi Emanuel Świerczek, który pamięta też pewną klientkę z początku lat 80. To było dosyć zabawne zdarzenie.
- Do salonu przyszła kobieta z długimi włosami i powiedziała, że wyszła za mąż i chce obciąć włosy. Ja ją wypędziłem z zakładu mówiąc, że takich pięknych włosów nie obcinam. Wtedy miałem co pół godziny klientkę do obcięcia, a pani ciągle nalegała. Powiedziałem jej na odchodne, że ma wybrać pięć fryzur z katalogu, ja potem wskażę trzy, a ona wybierze jedną i taką właśnie zrobimy. Pani z godzinę przeglądała katalog. Wskazała jedną fryzurę – była to trwała i mokra włoszka. Powiedziałem, żeby zastanowiła się i przyszła za tydzień. Przyszła po tygodniu i zrobiliśmy nową fryzurę. Gdy wykańczałem fryzurę, pani zaczęła płakać. Nie wiedziałem, co robić: osiem kobiet czekało w kolejce, 10 kobiet znajdowało się na stanowiskach. Wtedy powiedziałem, że wiedziałem, że będzie w szoku, gdy zobaczy się w nowej fryzurze. Aby ratować sytuację pani powędrowała pod kran, umyliśmy jej włosy i wymodelowałem fryzurę – wystarczyło jej wyprostować włosy. W sumie zajęło to jakieś 15 minut. Klientka w końcu popatrzyła na siebie do lustra i momentalnie wrócił jej uśmiech. Rzuciła się mi na szyję, pocałowała i podziękowała za to, że pięknie wygląda – opowiada pan Emanuel.
Mamy świetne relacje z pracownikami
Jakie są największe sukcesy salonu fryzjerskiego państwa Świerczków? - Ważne dla nas jest to, że mamy świetne relacje z naszymi byłymi pracownikami i uczniami. Cieszymy się, że kilku naszych uczniów prowadzi swoje salony fryzjerskie, w tym dwoje w Niemczech, a trzech w Żorach i okolicach – dodaje pan Emanuel.
Zakład stale rozbudowuje się i zmienia się na przestrzeni lat. W miejscu, gdzie obecnie dzisiaj obok salonu mieści się jubiler, dawniej znajdowało się wejście do salonu fryzjerskiego. Dzisiaj zakład jest rozbudowany od strony podwórza. - My przede wszystkim staramy się rzetelnie świadczyć usługi, nie interesowała nas nigdy praca konkursowa. Jesteśmy na bieżąco z nowinkami modowymi we fryzjernictwie. Wyjeżdżamy na światowe imprezy fryzjerskie. Niedawno byliśmy na mistrzostwach świata w Berlinie, Mediolanie, czy we Frankfurcie. Uczestniczymy też w imprezach i szkoleniach krajowych. Staramy się uczyć i podpatrywać najlepszych. Pomocny w tym też jest internet – mówi pan Emanuel.
Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco z informacjami!
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Wnuczka Gabriela zostanie fryzjerką? A nagrody?
Czy pana Emanuela i prawnuki pani Hildegardy pójdą w uch ślady? - Córka Magda skończyła fryzjerstwo, ale została przedszkolanką. Może wnuczka Gabrysia pójdzie w ślady dziadka i prababci? Na razie podaje wałeczki i mówi, że może będzie fryzjerką. Jak któraś z pracownic robi pasemka, to Gabrysia podaje srebrną folię – mówi pan Emanuel, szczęśliwy dziadek pięciorga wnucząt.
Państwo Świerczkowie mają wiele nagród na koncie. Szczególnie sobie cenią m.in. Złote Ręce – nagrodę przyznawaną przez Cech Rzemiosł Różnych w Żorach, odznaczenia za wyszkolenie uczniów, Srebrny i Złoty Medal imienia Jana Kilińskiego „Za Zasługi dla Rzemiosła Polskiego”, czy medal za długoletnią służbę.
Do tej pory pani Hildegarda i pan Emanuel wyszkolili ok. 70 uczniów.
Jakie są inne pasje naszych fryzjerów? Okazuje się, że u pana Emanuela to... żeglarstwo. - Żeglarstwo uprawiamy mniej lub bardziej intensywnie z naszymi dziećmi od 30 lat. Dawid i Magda byli załogantami chrześcijańskiej szkoły pod żaglami i opłynęli połowę świata na Fryderyku Chopinie. Trasa biegła ze Szczecina wokół Ameryki Południowej i z powrotem do Szczecina. Trzy lata temu udało nam się kupić 27-letnią żaglówkę ”Naira”. Jest to Haber 555, na której pływamy również w wnukami i synem Adamem i troszczymy się o nią, aby była sprawna i bezpieczna – dodaje pan Emanuel.
Pensja minimalna 2024
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?