Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Finał Brave Festival 2010

Kinga Czernichowska
Kinga Czernichowska
Zakończyła się szósta, oby nie ostatnia, edycja Brave Festivalu. Wczorajszy wieczór upłynął pod znakiem rytmu bębnów i solidarności pomiędzy narodami.

Tegoroczna odsłona Brave Festivalu wydawała się zdecydowanie najlepsza w porównywaniu do edycji z zeszłych lat. Najlepsza, bo wszystkie wydarzenia, jakie miały miejsce przez ostatnie kilka dni we Wrocławiu, wywoływały emocje. Trudno przy tym o wrażenia negatywne. Każdy koncert był na swój sposób wyjątkowy, choć również każdy nawiązywał do tradycji innego narodu. A wczoraj zrobiło się gorąco i bynajmniej nie chodzi mi tu o pogodę, ale niepowtarzalne widowisko, jakie zaserwowały nam dzieci z projektu Brave Kids oraz zespół The Royal Drummers.

Trudno byłoby stwierdzić, którą część finału należy uznać za lepszą. Niewątpliwie, to właśnie Brave Kids stanowi esencję całego festiwalu i na tym wydarzeniu warto się w tym miejscu zatrzymać.

Łzy w oczach

Na scenie pojawiło się 45 dzieci z różnych krajów: Zimbabwe, Rwandy, Nepalu, Szwecji, Czeczenii, Inguszetii oraz Polski. Dla każdego kraju był przypisany odpowiedni strój, ale choreografię dobrano tak, by w jednym tańcu mogły wystąpić dzieci z różnych państw. I to chyba stanowiło największą zaletę wydarzenia.

Dla publiczności nie liczyły się dwa drobne potknięcia małych artystów. Okazuje się, że nie wszystko, co nieskazitelne i idealne, jest w istocie piękne, a te niewielkie pomyłki stanowiły jedynie pocieszny element wchodzący w skład idealnej całości.

Moje wrażenia? Nie będzie w tym ani odrobiny przesady, jeżeli napiszę w tym miejscu, że było to największe doznanie kulturalne w moim życiu. Prawie przez cały czas widowiska miałam łzy w oczach. Łzy zmieszane ze szczęściem i radością z tego, że na jednej scenie mogliśmy zobaczyć przedstawicieli tak różnych narodów, a tak bardzo zintegrowanych ze sobą. Zwolennicy ideologii "peace & love" mogliby wreszcie znaleźć ujście dla swoich poglądów. A to dlatego, że mimo że na deskach Impartu oglądaliśmy reprezentantów tak wielu narodów i ras, to jednak wszystkie inne kwestie poza solidarnością ogólnoświatową zostały na chwilę porzucone. Nikt nie pamiętał o konfliktach, wojnach, głodzie, epidemiach.

Brave KidsBi kidude Brave Festival 2010 Wrocław

Teraz rozumiem, dlaczego Grzegorz Bral na konferencji prasowej z takim przekonaniem odpowiadał na dociekliwe pytania dziennikarzy o perełki festiwalu, mówiąc że najpiękniejszą stanowią dzieciaki z Brave Kids. Rzeczywiście, to właśnie projekt Brave Kids pokazuje, na czym opiera się ten festiwal. Na solidarności, i integracji z innymi kulturami. Najlepiej było to widać wczoraj.

Brave Festival po raz ostatni?

Podczas występu "odważnych dzieciaków' siedzący na widowni uświadamiali sobie, że to właśnie w dzieciach, nie zaś politykach tkwi ogromny potencjał budujący naszą przyszłość.

- Mam nadzieję, że dzieci z "Brave Kids" nie występują tutaj po raz ostatni, ponieważ uważam, że jest to najpiękniejszy projekt świata i zasługuje na uznanie - mówiła wczoraj Anastazja Gołaj, pomysłodawczyni i producentka projektu.

Żal byłoby, gdyby rzeczywiście tegoroczna edycja Brave Festivalu miała okazać się ostatnią. Organizatorzy zapowiadają zaciętą walkę, by nie zostać "wypędzonym z kultury".

Królewscy bębniarze

Podczas finału zachwycili również bębniarze z Burundi. Trudno pozostać obojętnym na ich muzykę. Grupa The Royal Drummers uformowała się na początku lat 60. Wczoraj po raz pierwszy mogliśmy usłyszeć ich w Polsce.

Uznawani są za jeden z najciekawszych zespołów perkusyjnej muzyki folkowej. Dla przeciętnego słuchacza rytm bębnów mógł wydać się podobny, ale w rzeczywistości wyróżnia się ponad czterdzieści jego rodzajów. Co więcej, każdy z nich reprezentuje inny, społeczny koncept. Może tutaj chodzić na przykład o uznanie, pokój, szacunek czy choćby jedność.

Wczorajszy występ "królewskich bębniarzy" stanowił więc mieszankę energetycznej muzyki, symbolicznego rytmu i rytualnych śpiewów.

Żałować będą ci, którzy na finale się nie pojawili, a jeszcze bardziej ci, którzy nie wybrali się na żadne z wydarzeń tegorocznej edycji. Brave Festival to bowiem nie impreza o tradycyjnej formule czy jedno z tych konwencjonalnych wydarzeń, które odbywają się cyklicznie każdego roku we Wrocławiu. To festiwal, którego nie można zapomnieć, ponieważ opiera się przede wszystkim na rozumieniu innych kultur. Stąd też wynikała nieoczekiwana na tego typu galach spontaniczność organizatorów.

Przypomnijmy, że dochód ze sprzedaży biletów zostanie przeznaczony na fundację Rokpa International, która pieniądze przekaże na rzecz osieroconych dzieci w Tybecie. Łącznie podczas tegorocznej edycji zebrano ponad 100 tys. zł.

Brave Festival 2010 [serwis specjalny]

Czytaj też:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto