Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

E-book to nie książka. Sympatyczna akcja we wrocławskiej komunikacji miejskiej segreguje czytelników

Michał Potocki
Michał Potocki
Przez cały dzień 8 września we Wrocławiu można jeździć środkami komunikacji miejskiej za darmo, czytając książkę, zamiast ściskając bilet. To akcja miasta w ramach Międzynarodowego Dnia Walki z Analfabetyzmem. Liczą się tylko książki w wersji papierowej, bo chyba urzędnicy nie nadążają za trendami i lubią papier.

8 września przy okazji Międzynarodowego Dnia Walki z Analfabetyzmem rozpoczęła się miejska akcja #czytamwroclaw, która promuje czytelnictwo. Chodzi o fotografowanie się z książkami i wrzucanie zdjęć na Facebooka lub Instagram.

Czytaj: Z książką zamiast biletu pojedziemy 8 września komunikacją miejską

Rozpoczęcie akcji ucieszyło z pewnością wielu wrocławian, wystarczy dziś mieć ze sobą książkę, by nie płacić za bilet w komunikacji miejskiej. Ale uwaga, e-booki się nie liczą i czytelnik książki w formie elektronicznej bez biletu dostanie kwitek do zapłacenia 150 zł kary.

- Warunkiem dzisiejszej jazdy bez biletu jest, żeby mieć tradycyjną książkę, do której będzie można włożyć zakładkę, którą specjalnie na potrzeby akcji stworzyliśmy - tłumaczy Ula Jagielnicka z wroclaw.pl, portalu urzędu miasta, który pilotuje akcję. - Ci, którzy na co dzień korzystają z e-booków, dzisiaj powinni wrzucić do torby również tradycyjną wersję swojej ulubionej książki.

Gdy 7 września pojawiła się informacja o książce w ramach biletu MPK, na forach i w mediach społecznościowych wrocławianie pozytywnie ją komentowali. Wielu z nich pisało, jaką książkę zabrać do autobusu czy tramwaju, żeby za dużo nie ważyła. W tych przypadkach raczej walka z analfabetyzmem się nie uda.

Co z osobami, które spędzają czas w komunikacji miejskiej, dzierżąc czytniki e-booków? Dlaczego o nich zapomniano. Czyżby przez zakładkę od kontrolera, której w czytnik wetknąć się nie da? Chodzi raczej o urzędniczy tradycjonalizm i przyzwyczajenie do papieru oraz brak przemyślenia.

Przecież osoba, która wozi czytnik musiała go zwykle kupić za nieco więcej niż kosztuje przeciętna książka czy darmowe wypożyczenie z biblioteki i wozi go nie po to, by pokazać kontrolerowi 8 września, ale by rzeczywiście czytać. Trochę śmieszne, że bilety na plastikowej karcie we Wrocławiu się liczą i nie muszą być papierowe, a książki, które nie wymagały ścięcia drzew już nie są uznane. Szkoda, że świetna idea wrocławskiej akcji promująca czytelnictwo segreguje czytelników na tych, którzy czytają lub czytają na niby, bo przynajmniej mają w torbie tradycyjną książkę i tych, którzy nie są czytelnikami, bo ich książki zakładek nie mają, ergo książkami być nie mogą.

Autor niniejszego artykułu chętnie korzysta z bibliotek i jest użytkownikiem czytnika e-booków, z którego korzysta codziennie, dojeżdżając do pracy komunikacją miejską. Nie narzeka na miejskie korki, ponieważ dzięki temu może w spokoju czytać przynajmniej przez dwie godziny dziennie. Ma bilet semestralny i nie jest beneficjentem akcji #czytajwrocław.

Wrocław może się pochwalić takimi nowoczesnymi bibliotekami:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto