Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dziki żyją w mieście

Barbara Kubica
Do dzików można strzelać tylko w odległości co najmniej 100 metrów od zabudowań - mówi Paweł Hajduk, zastępca nadleśniczego.
Do dzików można strzelać tylko w odległości co najmniej 100 metrów od zabudowań - mówi Paweł Hajduk, zastępca nadleśniczego. Fot. Agnieszka Materna
Mieszkańcy rybnickich dzielnic alarmują, że dziki coraz częściej podchodzą pod ich domy i niszczą uprawy na polach. Zdaniem mieszkańców, to już prawdziwa plaga! - Dziki jeszcze nigdy nie były tak zuchwałe. To już nie jest problem podmiejskich dzielnic, bo dziki wchodzą do miasta - mówią mieszkańcy osiedla przy Elektrowni Rybnik.

To właśnie tam ostatnio pojawiły się zwierzęta, wprowadzając mieszkańców okolicznych bloków w ogromne osłupienie. - Wyprowadzałem około 6 rano psa na spacer i nagle zauważyłem dzika w pobliskich zaroślach. Byłem w szoku, bo zwierzę przechadzało się zaledwie 20 metrów od bloków. Taki widok to dla mnie nowość - mówi Mariusz Frydrychowicz, mieszkaniec jednego z bloków przy ulicy Mglistej.

Do podobnych spotkań coraz częściej dochodzi też w Kamieniu. - Kręcą się po okolicy bez przerwy. Wchodzą nawet na posesje. Niedawno przeryły cały plac zabaw, który niedawno zbudowano obok mojego domu. Trzeba było go zagrodzić, bo jeszcze kilka takich wizyt i dzieci nie miałyby się gdzie bawić - mówi Paweł Szymiczek, mieszkaniec Kamienia.

Myśliwi przyznają, że problem jest, bo do kół łowieckich wpływa coraz więcej wniosków od mieszkańców, którzy domagają się wypłaty odszkodowania za szkody wyrządzone przez dziki. - W myśl przepisów to myśliwi muszą ze swoich składek wypłacać takie odszkodowania. Tylko w tym roku nasze koło wypłaciło już ponad 50 tysięcy złotych z tego tytułu. Wniosków było ponad 120 - mówi Zygmunt Zacher, szef Koła Łowieckiego "Pod Bukiem".

Zdaniem myśliwych, część winy za to, że dziki podchodzą tak blisko domów, ponoszą ich mieszkańcy.

- To częściowo wina ludzi, bo wyrzucają śmieci i odpadki przy drogach, do rowów i nie koszą ugorów, a dziki tam właśnie szukają jedzenia. Prosiliśmy władze miasta, żeby zmusiły mieszkańców do uporządkowania obejść i wykoszenia przydomowych łak i działek, ale nic to nie dało - mówi Zacher. Takie argumenty nie przekonują jednak mieszkańców, którzy zamiast tłumaczeń, chcą usłyszeć huk wystrzałów. - Mówiłem myśliwemu, że może nawet z mojego okna do dzików strzelać - mówi jeden z mieszkańców Kamienia. Takie rozwiązanie nie wchodzi jednak w grę.

- Mamy pozwolenie na odstrzelenie 130 sztuk w tym roku. Odstrzeliliśmy dopiero 50, bo podchodzą za blisko zabudowań, a my możemy strzelać do nich tylko wtedy, kiedy są co najmniej 100 metrów od najbliższych zabudowań. A dziki trzymają się bliżej zabudowań, bo ludzie sami je zapraszają.Takie jest prawo - mówi Zacher.

Tymczasem według danych Nadleśnictwa Rybnik, w rejonie miasta żyje około 1200 sztuk dzików. - Ta populacja ciągle rośnie. Dla porównania w 2005 roku dzików było o połowę mniej niż dzisiaj. To wynika między innymi z faktu, że mają one pod dostatkiem pożywienia. Często koczują na przykład na polach kukurydzy, których w okolicy nie brakuje, a stamtąd podchodzą pod domostwa - tłumaczy Janusz Fidyk, nadleśniczy z Rybnika.

Problem dzików, które pojawiają się na ulicach miasta, nie dotyczy tylko Rybnika.

Wiosną odstrzału zwierząt domagali się mieszkańcy podraciborskich Markowic. Dziki pojawiają się też w innych miastach woj. śląskiego m.in. w Częstochowie, Zabrzu. W ubiegłym roku z plagą dzików walczyły także władze Katowic.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dziki żyją w mieście - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto