Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Drugiego dna nie będzie - rozmowa z członkiem rady nadzorczej KGHM

Ryszard Żabiński
Tomasz Hołod
Z prof. Janem Rymarczykiem z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, członkiem Rady Nadzorczej KGHM Polska Miedź S.A. w Lubinie, rozmawia Ryszard Żabiński

W naszych rankingach TOP 100 największych dolnośląskich przedsiębiorstw co roku niekwestionowanym liderem jest KGHM Polska Miedź S.A. Jak Pan widzi przyszłość tego miedziowego giganta? Czy ma on szansę na to, aby stać się nowoczesną, nawet globalną firmą, czy też będziemy go postrzegać tylko jako przedstawiciela przemysłu surowcowego?

W ostatnich kilku latach w KGHM-ie było bodaj dziewięciu prezesów. Każdy z nich opracował doskonałą strategię rozwoju, dywersyfikacji działalności. Problem polegał jednak na tym, że żaden z nich nawet nie miał szansy na realizację tych planów, bo już przychodził następny prezes. Oprócz tego każdy z nich trafiał na silny i często skuteczny opór związków zawodowych. A te raczej nie były zainteresowane zmianami, które oznaczałyby większą efektywność działania. Nie było to im na rękę, bo mogło oznaczać redukcję zatrudnienia, mniejsze przywileje itd. Z tej strony postulaty szły raczej w kierunku gwarancji zatrudnienia nawet na wieloletnie okresy. Przy tak dużej sprzeczności interesów trudno było o osiągnięcie rozsądnego kompromisu i wypracowanie długofalowej strategii działania.

Ostatnio jednak KGHM Polska Miedź S.A. coraz śmielej wchodzi na zagraniczne rynki. Może więc jest to sygnał, że firma ta zacznie się rozwijać również w skali globalnej.
Rzeczywiście, teraz jest szansa na to, aby ta firma mogła się bardzo rozwinąć. Jeżeli powodzeniem zakończą się jej przedsięwzięcia w Kanadzie, Kazachstanie czy w Chinach, to KGHM Polska Miedź S.A. ma szansę stać się transnarodową korporacją. Polska niestety nie ma takiego przedsiębiorstwa, a szkoda. Nawet tak niewielki kraj jak Finlandia ma swoją globalną firmę - Nokię.

Czy jednak tylko eksploatacja zagranicznych złóż uczyniłaby z KGHM-u globalną firmę? Może potrzeba czegoś więcej?
Nie tylko. Wielkie korporacje muszą też działać w obszarze wysokich technologii. Otaczają się one małymi spółkami, w których mają udziały. Te spółki właśnie pracują nad najnowocześniejszymi technologiami, produktami. Powstaje cała sieć instytucji, przedsiębiorstw powiązanych ze sobą w ten sposób. Na tej zasadzie przecież działa słynna na cały świat Dolina Krzemowa w Stanach Zjednoczonych, w Kalifornii. Myślę, że właśnie w tym kierunku powinny podążać firmy, które dysponują tak ogromnym potencjałem, jak KGHM Polska Miedź S.A.

Możliwości tworzenia tego rodzaju powiązań na Dolnym Śląsku z pewnością jest znacznie więcej. Zresztą można wymienić nawet kilka takich ciekawych inicjatyw. Jak Pan ocenia nasz region pod tym kątem?
Powiązane w taki sposób przedsiębiorstwa, instytucje, uczelnie określa się mianem klasterów technologicznych. To właśnie one są motorem postępu, wdrażania innowacyjnych rozwiązań. Na Dolnym Śląsku, niestety, podobnie zresztą jak w całym kraju tego typu, proinnowacyjne struktury są jeszcze bardzo słabo rozwinięte. Wiele do życzenia pozostawia współpraca pomiędzy uczelniami i przedsiębiorstwami. Ze strony mniejszych firm nie ma zapotrzebowania na taką współpracę, a i uczelnie, zajęte dydaktyką, sprawami bardziej ogólnymi, też takiej współpracy nie rozwijają. To, rzecz jasna, powinno się zmienić. Przedsiębiorstwa bez dopływu najnowszych rozwiązań technologicznych, organizacyjnych nie będą się mogły szybko rozwijać .

Na liście TOP 100 czołowe miejsca zajmują firmy motoryzacyjne. Wiadomo też, że kryzys w pierwszej kolejności dotknął właśnie tę branżę. Wiadomo bowiem, że w czasie spowolnienia gospodarczego w pierwszej kolejności ograniczamy zakupy droższych wyrobów, w tym przede wszystkim samochodów.
Firmy motoryzacyjne na szczęście już wychodzą z kryzysu. Z pewnością też pozostaną na Dolnym Śląsku. Można by powiedzieć, że w sytuacji, gdy trzeba zaciskać pasa, należałoby je przenieść do tych krajów, gdzie koszty wynagrodzeń są np. niższe niż w Polsce. Moim zdaniem jednak, takiego zagrożenia nie ma. Koncerny motoryzacyjne działają w strukturach sieciowych. W Polsce produkuje się np. silniki, w innym kraju nadwozia, gdzie indziej jeszcze następuje montaż całego auta. Przy takim rozwiązaniu istotne są koszty transportu, a więc lokalizacja współpracujących ze sobą fabryk. A Dolny Śląsk pod tym względem to bardzo dobre miejsce. Nie ma więc sensu przenosić produkcji w odległe rejony świata. Poza tym koszty płac w Polsce, w porównaniu na przykład do Niemiec czy Portugalii są niższe. A przecież możemy zaoferować wykształconą i kompetentną kadrę. To są nasze najpoważniejsze atuty.

Wrocław znany jest też z dużej liczby znaczących w Polsce firm z branży finansowej. Czy Pana zdaniem nie powinny one raczej być ulokowane w Warszawie i czy w przyszłości tam się nie przeniosą? Wiadomo przecież, że w stolicy skupione są najważniejsze firmy z kraju, stąd też miejsce finansistów również tam powinno być.

W naszym regionie przedsiębiorstwa z branży finansowej również mają bardzo dobre warunki do rozwoju. Przecież zainwestowało u nas bardzo dużo zagranicznych firm, trzeba je więc obsługiwać np. pod względem finansowym. Jest tu też silne zaplecze naukowe. Większość szefów i wysokich rangą menedżerów finansowych spółek działających w regionie to przecież absolwenci Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Na tej uczelni doktorat obronił też Leszek Czarnecki, jeden z najbogatszych Polaków i twórca wielu finansowych przedsiębiorstw, w tym Europejskiego Funduszu Leasingowego.

W zestawieniach przygotowywanych przez naszą redakcję dużo największych przedsiębiorstw działa w specjalnych strefach ekonomicznych. Można nawet powiedzieć, że specjalne strefy są specyficzne dla naszego regionu. To dzięki nim stworzono w naszym regionie, w ostatnich latach, kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy. Z drugiej strony, mówi się, że zbliża się ich nieuchronny koniec. Czy powinniśmy walczyć o ich utrzymanie?
Zdecydowanie tak, choć Unia Europejska nie popiera rozwoju specjalnych stref ekonomicznych. Wychodzi się tu z założenia, że strefy nie tworzą równych szans dla przedsiębiorców na rynku. Jedni są uprzywilejowani, inni nie. Z drugiej jednak strony unijni urzędnicy pozwalają na interwencję państw, gdy trzeba ratować jakąś wielką firmę. Powinniśmy zatem walczyć o utrzymanie specjalnych stref, gdyż to jest w naszym interesie. Ciągle jest to doskonały sposób na przyciąganie zagranicznych inwestorów i tworzenie nowych miejsc pracy.

Sytuacja finansowa dolnośląskich przedsiębiorstw w tym roku poprawiła się. Czy nie należy jednak obawiać się drugiej fali światowego kryzysu?
Kryzys w roku 2008 był spowodowany niefrasobliwą polityką wielkich amerykańskich instytucji finansowych. Teraz z kolei mamy do czynienia z rozrzutną polityką finansową niektórych europejskich państw. Jednak Unia dysponuje potężnymi mechanizmami opanowania tych perturbacji i dlatego drugiego dna kryzysu nie będzie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto