Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy kobiety lubią piłkę nożną?

Ryszarda Wojciechowska
Jak to jest z futbolem i kobietami? Oglądają czy nie? Lubią czy nienawidzą?

Kij w mrowisko włożyła Kazimiera Szczuka - krytyk literacki i feministka. W Polskim Radiu o zbliżającym się Euro 2012 powiedziała: "Będzie dużo potłuczonych butelek, zdemolowanych przystanków, ludzi zagrożonych chorobami wenerycznymi i kobiet przywiezionych do seksusług". Potem jeszcze tym kijem zakręciła, dodając, że "to jest samczy, idiotyczny, infantylny kult igrzysk, które nie mają żadnego celu poza tym, żeby mężczyźni mieli frajdę". Jej głos wsparły inne feministki na ostatniej Manifie. No i zawrzało. Odpór dali wywołani do tablicy "samcy". A kobiety? W tym sporze trzymają się raczej z daleka. Są jednak i takie, które mówią feministkom wprost: "Wyluzujcie, siostry, bo my też piłkę nożną czasami lubimy".

Strzelać jak z armaty...

Krystyny, które 13 marca obchodzą hucznie swoje imieniny, tym razem na doroczny zjazd wybrały hasło: EuroKrystyny 2012. A jak jest hasło, to musi być mecz. No i panie zagrały w piłkę nożną w Hyżnem koło Rzeszowa. Przeciwnikami byli księża. Krystyny strzelały do bramki jak z armaty, celnie aż siedem razy. I mecz wygrały. Co prawda, można tu mówić o forach, bo kobiet na boisku było 12, a księży 6, ale za to kobieca drużyna miała w swoim składzie prawdziwą seniorkę, 92--letnią pisarkę Krystynę Nepomucką.

Ani w tym, ani w innych meczach nie grała pisarka Krystyna Kofta. Ale o piłce nożnej może mówić długo i bez wstrętu. Chociaż, jak przyznaje, woli oglądać boks. Nie tylko dlatego, że ma słabość do braci Kliczków. Ale jej zdaniem, kibice bokserscy lepiej się zachowują od piłkarskich. Jednak z mężem wspólnie oglądają futbol.
- Mamy rodzinną umowę, ja oglądam z nim mecze, a on ze mną pokazy mody. Sprawiedliwie to sobie podzieliliśmy. Czasami oglądanie meczu to czysta przyjemność. Zwłaszcza kiedy się widzi takich wirtuozów piłki, jak Messi - tłumaczy. Na mecz patrzy trochę tak po kobiecemu. Zwraca na przykład uwagę, jak są zawodnicy ubrani. Podczas ostatniego spotkania towarzyskiego Polska - Portugalia patrzyła, jak kolory na koszulkach Portugalczyków świetnie "grały" z ich ciemnymi karnacjami. Była też wśród oburzonych, kiedy orzełek sfrunął na moment z polskich strojów. Przyznaje, że najbardziej lubi oglądać mecze patriotyczne, kiedy gra nasza reprezentacja. Tylko chamstwa nie chce oglądać. Chce stadionów bez burd. Bo to ludzi odstręcza od piłki. Nie raz słyszała od znajomych: "Poszedłbym z dziećmi na mecz, ale się boję. W najgorszym razie uszy im będą więdły od przekleństw". Ma jednak nadzieję, że Stadion Narodowy jest tak elegancki, że wymusi na kibicach eleganckie zachowania. Nie uważa, żeby Stadion Narodowy to były wyrzucone pieniądze. Oczywiście, najpierw powinny być zaspokajane te pierwsze potrzeby, czyli na przykład przedszkola i żłobki.

- Ale tak się złożyło, że dostaliśmy to Euro i nie było wyjścia. Trzeba było budować - kończy.

Trochę luzu, siostry

Scenarzystka Ilona Łepkowska przyznaje, że lubi piłkę nożną i od czasu do czasu ogląda jakiś mecz, chociaż sama nigdy nie miała ciągot do uprawiania sportu. Mecz to wydarzenie obserwowane na żywo, budzące często wielkie emocje. Wolałaby tylko, żeby nasi grali lepiej. Ale jak to w życiu bywa, raz mamy spektakl lepszy, raz gorszy. Nie kupiłaby biletu na Euro za 1300 złotych, ale gdyby ją ktoś zaprosił na mecz Polska - Grecja, to pewnie poszłaby i zdzierała gardło, kibicując naszym zawodnikom, być może bez powodzenia. Drażnią ją te argumenty z Manify o samczych igrzyskach.
- To żałosne. Jakaś bzdura. Co znaczy "samcze igrzyska", skoro na mecze chodzą czasem całe rodziny. Oczywiście najczęściej mężczyźni, ale co z tego? Nie wiem, o co chodzi. Jakby kobiety nie rozumiały, że każdy ma prawo do swoich pasji. To tak, jakby mężczyznę zapytać, czy lubi łazić godzinami po galeriach handlowych? I pewnie prawie każdy by odpowiedział: nienawidzę. I tak, jak piłka nożna na chwilę w pewien sposób "zabiera" mężczyznę kobiecie, tak polowanie na ciuszki "odbiera" mężczyźnie kobietę. Trochę luzu, siostry... - apeluje scenarzystka.

Ewa Kasprzyk, aktorka, mówi wprost: - Jestem fanką futbolu.
Tę fascynację piłką wyniosła z domu. Ojciec był zapalonym kibicem, jako pierwsi w okolicy mieli telewizor. Na mecz przychodziła do nich niemal cała ulica, zdejmując buty, które ciągnęły się szeregiem przez dom.
- Tylko moja babcia nigdy nie orientowała się, kto komu strzelił gola. I cieszyła się za każdym razem, kiedy piłka była w siatce. Wtedy w domu dochodziło do kłótni - wspomina ze śmiechem aktorka.
A potem jej małżonek kontynuował tradycje. W czasach Orłów Górskiego oglądało się mecze w dużym gronie przyjaciół. To było 
jak święta rodzinne. Mieli komu kibicować. Po meczu ta zwycięstka atmosfera przenosiła się z domów na ulice. Dzisiaj kibicowanie się zmieniło. Pijani, awanturujący się, to nie jest fajne.

Na pytanie, czy patrząc na piłkarzy, szuka tych przystojnych, Ewa Kasprzyk reaguje śmiechem.
- O tak. Ostatnio mecz Polski z Portugalią oglądałam z kolegą, który jest gejem i zupełnie się nie zna na piłce. Nie ekscytuje go wcale. Nie zna żadnych nazwisk. Ale oglądając, dyskutowaliśmy o męskiej urodzie. O tym, czy Ronaldo jest przystojny, czy może inni są ładniejsi. Teraz już świat nie dzieli się tak ostro na męskie i damskie sprawy czy rozrywki. Kobiety też boksują, grają w hokeja, no i oglądają mecze piłki nożnej. Są oczywiście żony, które akurat w momencie, kiedy mężczyzna ogląda mecz, przechodzą ostentacyjnie przed telewizorem, prezentując nową kreację. I to może być powód do cichych dni w domu - żartuje aktorka.

Królowa Maryla i ambasadorka Kasia

Najbardziej rozpoznawalną fanką futbolu jest jednak Maryla Rodowicz, której ręce pocą się ze zdenerwowania nawet przed meczem towarzyskim Polska - Portugalia, do czego się ostatnio w telewizji przyznała. Królowa polskiej estrady od lat pasjonuje się piłką. A na pytanie o króla naszego boiska bez mrugnięcia odpowiada: Wojciech Szczęsny. Ale rośnie jej konkurencyjna fanka. Bo oto aktorka Katarzyna Bujakiewicz została ambasadorką Euro 2012 w Poznaniu. Z wywiadów, których udzieliła już jako ambasadorka, wyłania się zagorzała kibicka, która wychowała się niemal na poznańskim stadionie i od dziecka kibicowała Lechowi. Jak sama opowiada, jest typem fana bardzo emocjonalnym, który mniej więcej wie, o co w meczu chodzi, ale zagrań specjalnie nie analizuje. Za to potrafi ostrym słowem potraktować sędziego albo piłkarza.

Teresa Kamińska, szefowa Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, też się przyznaje do sympatyzowania z futbolem. Ale największą fanką piłki nożnej, jaką osobiście zna, jest Henryka Bochniarz.

- Mnie sport pasjonuje. Mam tylko pretensje, że zachwiane są pewne proporcje. Bo jeśli się mówi o sporcie, to głównie w kontekście piłki nożnej. I to jest czasami nie do zniesienia - tłumaczy. I dodaje, że jej miłością jest lekkoatletyka. Dlatego czeka na lekkoatletyczne mistrzostwa świata, jakie się mają odbyć u nas w 2014 roku. Zdarza jej się oglądać kanały sportowe w telewizji, a tam mecz Barcelony z Realem Madryt, na przykład. I nie myśli wtedy o tym, który jest większym zawodnikiem, Messi czy Ronaldo, ale patrzy na tę precyzyjną, inteligentną grę. Czasami wygląda to jak balet. Kiedy oglądała mecz Polska - Portugalia, myślała, może to niepatriotyczne, ale to nie była przyjemność. Zwłaszcza że Portugalczycy grali na pół gwizdka.

- Odeszliśmy, niestety, od takiego poziomu, jaki oglądaliśmy przed laty podczas meczu Górnik Zabrze i AS Roma. Cała Polska wtedy kibicowała. Ale to już historia, a dla młodych prehistoria - kończy ze śmiechem.
Nie kocham, nie lubię, nie rozumiem
Oczywiście, wśród moich rozmówczyń były też takie, które mówiły: Niech mnie pani nawet nie pyta. Ja piłkę nożną darzę nienawiścią. I lepiej się już z tym nie ujawniać, bo mnie potem jacyś kibole, fanatycy żyć nie dadzą, kubły pomyj na mnie wyleją. Były też głosy w stylu: Są kobiety, które oglądają przez mężów i dla mężów, ale dla mnie to kretyński sport.

Psycholog Elżbietę Zubrzycką dziwi, jak może ekscytować pogoń 22 facetów za piłką. Ale nie dziwi, że jest nawet spora grupa kobiet, która ogląda futbol. Bo wszystko może być interesujące, jeśli się człowiek w to wgryzie.

- Tak sobie wyobrażam, że jeżeli ktoś oglądał mecze ze swoim ojcem czy braćmi i świetnie przy tym bawił, dzielił emocje, przeżycia, to nic dziwnego, że potem kontynuuje to. Nawet przy mężu można się nauczyć oglądania. Są kobiety, które mówią: "lubię z nim siedzieć, więc nauczyłam się lubić oglądać z nim piłkę nożną". I one wiedzą, kiedy jest wolny, co to znaczy spalony.

Jednak sport tych, które się nie wgryzą, może nudzić albo wręcz odstręczać. Zwłaszcza kiedy się wiąże z awanturą, popijawą w domu, jeśli bywało groźnie, niebezpiecznie. To wtedy nabiera się awersji. Poza tym, kiedy widzimy, ile wokół tego sportu jest oszustw, mafij-ności, brudnych interesów, to również odstręcza. I to nie tylko kobiety - mówi Elżbieta Zubrzycka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto