Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Centralna Liga Juniorów. Łukasz Sztylka - jaki ojciec, taki syn. Kapitan CLJ Śląska idzie w ślady taty

Zuzanna Kuczyńska
Polska Press / archiwum
Jak to jest wchodzić w piłkarskie korki po ojcu? Przejmować pasję, styl życia i presję po zawodniku, który kiedyś był ikoną Śląska Wrocław. Wybiegać na murawę z ciężarem nazwiska na klubowej koszulce. A może właśnie bez tego ciężaru? Za to z wsparciem, pomocą i ogromną akceptacją drogi, którą się obrało, już jako mały chłopiec. O to wszystko zapytaliśmy Łukasza Sztylkę, kapitana drużyny juniorów starszych Śląska Wrocław.

Łukasz trafił na pierwszy trening w wieku sześciu lat - oczywiście za sprawą ojca. Jego tata - Dariusz Sztylka - jest byłym piłkarzem Śląska Wrocław, z którym latem 2012 roku zdobył mistrzostwo Polski. W latach 2015-2017 był asystentem w sztabie szkoleniowym I drużyny, a później trenerem drużyny U19. W Śląsku uchodzi za prawdziwą legendę. W zespole był zdecydowanym liderem, który w trudnych momentach prowadził resztę drużyny. Obecnie jest dyrektorem sportowym WKS-u i cały czas jest blisko klubu, z którym tyle przeżył.

- Tata zabrał mnie na pierwszy trening już w wieku sześciu lat. Odkąd pamiętam grał i piłka zawsze była gdzieś blisko mnie. Choć byłem naprawdę małym chłopcem, to ja decydowałem o tym, że chcę grać. Tata nigdy mnie do tego nie zmuszał, ale zaszczepił pasję, która trwa do dziś - mówi osiemnastoletni Łukasz Sztylka, kapitan Śląska Wrocław U19.

Czasem bywa, że rodzice, którzy kiedyś uprawiali sport, za wszelką cenę chcą poprowadzić swoje dziecko tą samą drogą. Wożą na treningi, a na meczach dopingują najgłośniej ze wszystkich. Przypadek Łukasza był zupełnie inny. Podziwiając swojego tatę, sam zapragnął robić to, co on. Choć Sztylka senior nie naciskał, dał cenną lekcję, bez której piłka dla Łukasza nie byłaby taka sama. Mając kogoś tak doświadczonego przy sobie już na początku swojej piłkarskiej kariery, Łukasz mógł nauczyć się odporności na stres czy chociażby rozwiązywania wszelkich konfliktów wewnątrz zespołu. Połączenie roli ojca i trenera rzadko się udaje. Im wręcz pomogło w budowaniu dalszych relacji. Dzięki piłce znaleźli wspólny język.

- Na początku poprzedniego sezonu tata było moim trenerem w U19. Wtedy ustaliliśmy, że to, co na boisku, zostaje na boisku. Staraliśmy się oddzielić piłkę od reszty codziennych spraw. Zazwyczaj to się udawało, choć nie brakowało sytuacji, w których tata dokuczał mi w domu za złe zagranie na przegranym meczu. Zdanie taty zawsze było dla mnie ważne, tak samo jak zdanie późniejszego trenera - Piotra Jawnego. Nie chciałem, żeby któreś przeważało. Wszystkie uwagi zawsze biorę sobie do serca i pracuję nad nimi - dodaje Łukasz.

Co w takim razie z presją, która na pewno nie ominie Łukasza w dalszej karierze? Czasem motywuje, żeby stawać się coraz lepszym, ale bywa, że odbiera indywidualność i chęć bycia sobą na boisku, a nie kopią rodzica. Na tym polu młody obrońca wrocławskiego klubu, także nie miał problemów. Jak sam przyznaje, stara się nie zwracać uwagi na presję, koncentrując się na swojej grze. Choć presja jest obecna i wraz z rozwojem jego sportowej kariery, będzie rosła, daje sobie z nią radę.

- Skupiam się na sobie i swojej grze, nad tym, nad czym mogę pracować i co mogę poprawić. Czasem słyszę głosy, że muszę godnie reprezentować swoje nazwisko i klub, ale wiem to i bez tych uwag. Tata zawsze mnie wspiera i mocno uspokaja to, co się dzieje wokół mnie. Ponadto chce, żebym rozwijał się też na innych polach. Szkoła jest dla niego bardzo ważna i ja też się z tym zgadzam. Nigdy nie wiemy, kiedy kariera sportowa się zakończy. Trzeba dbać o inne aspekty życia, ale piłka od zawsze była u nas w domu na pierwszym planie i to już się chyba nie zmieni - komentuje Łukasz.

Obecność kogoś, kto wspiera, daję poczucie bezpieczeństwa i akceptuje to, kim chce się być, jest niesamowicie ważne na drodze każdego młodego człowieka. Świadomość, że nie zostaje się ze swoimi wyborami samemu, dodaje pewności siebie i kształtuje charakter. Ten, obaj mają podobny. Duch walki, wola zwycięstwa i podtrzymywanie zespołu w trudnych chwilach. O ile, styl gry nie musi być zapisany w genach, o tyle charakter chyba w nich zostaje.

- Od dziecka wszyscy mówili, że jak zacznę grać, będę taki, jak on dla drużyny. Być może odziedziczyłem po nim rolę lidera w zespole. Każda ekipa potrzebuję takich ludzi, my mieliśmy kilka takich osób. Sebastian Bergier czy Michał Kuriata zawsze pomagali trzymać resztę chłopaków w ryzach. Budujemy atmosferę, ale też bierzemy odpowiedzialność za całą grę. To bardzo ważne - mówi Łukasz.

Przed Łukaszem piłkarska przyszłość. Na tym polu tata także daje mu rady i wskazówki, które zdobył podczas swojej przygody z piłką. Czy zostanie w Śląsku, gdzie - jak sam przyznaje - czuje się jak w domu? A może ruszy w świat? Gdziekolwiek by się nie znalazł, jedno jest pewne. Tata zawsze będzie go wspierał, doradzał. Zawsze będzie przy nim, będzie akceptował jego wybory, krytykował błędy i podawał rękę kiedy ten się potknie. Prawdziwy mentor, trener, a przede wszystkim ojciec.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Centralna Liga Juniorów. Łukasz Sztylka - jaki ojciec, taki syn. Kapitan CLJ Śląska idzie w ślady taty - Dolnośląskie Nasze Miasto

Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto