Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Być van Gogiem. Robert Gulaczyk o roli geniusza, Anna Kluza o malowaniu ręką geniusza

Agnieszka Świderska
Fot. Agnieszka Świderska
Historia jak z filmu. Robert Gulaczyk i Anna Kluza, chłopak z Trzcianki i dziewczyna z Czarnkowa, których talent i los, zwany szczęśliwym, zaprowadziły na plan filmowy „Twojego Vincenta”, najgłośniejszej premiery 2017 roku.

W kinie „Koral” w RCK odbył się specjalny pokaz filmu z udziałem Anny Kluzy i Roberta Gulaczyka, a po filmie w ogień pytań wzięli ich Staszek Dąbek i Ewelina Wyrzykowska. Robert na pilskich deskach czuł się jak u siebie, bo i był u siebie. To tutaj debiutował w Teatrze Wirtualnym prowadzonym i wtedy i teraz przez Ewelinę Wyrzykowską. I stąd wyruszył w teatralny świat. Obecnie jest aktorem Teatru Modrzejewskiej w Legnicy.

Jak zadebiutował w filmie? Na castingu pomogło mu podobieństwo do van Gogha, z którego wcześniej nie zdawał sobie sprawy, bo kto staje przed lustrem z autoportretem holenderskiego geniusza w ręku? Zresztą nawet gdyby sam to odkrył, to i tak by to nie wystarczyło, bo tego van Gogha musieli zobaczyć w nim inni. Najpierw para reżyserów, Dorota Kobiela i Hugh Welchman, a potem cały świat.

Anna, absolwentka gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych na wydziale rzeźby, trafiła do „Twojego Vincenta” przez serwis internetowy YouTube. To tam zupełnym przypadkiem natrafiła na trailer wtedy jeszcze nie filmu, a pomysłu na niego.

- Zachwyciłam się tym pomysłem - wyznaje Anna Kluza. - To było tak niesamowite, że musiałam wziąć w tym udział. Było to spore wyzwanie, bo malarstwem nie zajmowałam się wtedy od sześciu lat, a animacją w ogóle.

Pierwszym testem dla każdego ze 125 artystów, którzy pracowali przy tym filmie (chętnych było ponad 5 tysięcy), było skopiować obraz van Gogha. Potem na szkoleniu malowali jeszcze dwa. Autoportret van Gogha, który wyszedł spod jej ręki, to ten, który jest na plakacie i promuje film na całym świecie. Żartuje, że to jedyny kolorowy van Gogh w całym filmie, bo w całym filmie jest czarno-biały.

Żeby malować jak van Gogh trzeba było widzieć świat tak jak on. A zagrać go?

- Na początku mnie paraliżował. Jak zagrać geniusza? To była ślepa uliczka. Zagrałem człowieka, którego znalazłem w jego listach do brata i, z którym się zaprzyjaźniłem - mówi Robert Gulaczyk. - Najtrudniejsza w tej postaci była samotność tak wielka, że kończy się samobójstwem. Budziłem się rano, parzyłem kawę i szedłem do teatru z tą jego samotnością. Tak było w czasie kręcenia. Teraz podążam za van Goghiem prywatnie, ale nie noszę go już w sobie.

Sam okres malowania filmu, przy którym Anna Kluza pracowała również jako supervisor (nadzorowała pracę innych malarzy) trwał dwa lata.

- Na cholerę im aktor, jeżeli to jest film animowany? To była pierwsza myśl. Dopiero jak obejrzałem pierwsze materiały nie miałem już żadnych wątpliwości - mówi Robert Gulaczyk. - Pamiętam emocje, które mieliśmy wspólnie jako aktorzy na planie. Mam to poczucie, że to wszystko przeszło na te obrazy, jakaś drobna mimika, jakaś łza w oku, półuśmiech, rodzaj zawstydzenia, że to wszystko widać.

Rola Vincenta dała mu potężny zastrzyk wiary w siebie.

- To rzecz dla aktora piekielnie istotna. Tej wiary nikt mi już nie zabierze - mówi Robert Gulaczyk.

Prawdziwy van Gogh miałby powody, żeby zazdrościć temu filmowemu. Tego drugiego zdążył pokochać już cały świat. Prawdziwego świat miał za szaleńca, którego nie rozumiał i nie doceniał. Za życia holenderski geniusz sprzedał tylko 1 (!) z ponad 800 obrazów. „Twój Vincent” zostawia widzów z zagadką jego śmierci. Czy to na pewno było samobójstwo? A może morderstwo?

- Zdania w ekipie są podzielone - zdradza Anna Kluza.

Dla każdego z nich zaczyna się teraz historia po van Goghu. Roberta za kilka miesięcy będzie można zobaczyć w filmie „Outsider” Adama Sikory, a Anna myśli o kolejnym projekcie w technice animacji malarskiej.

Brytyjsko-polska produkcja „Twój Vincent” zdobyła już Europejską Nagrodę Filmową, ma szansę na Złoty Glob i będzie walczyć o Oscara. Już ma pewne miejsce w historii kina jako pierwszy pełnometrażowy film wykonany techniką malarskiej animacji. Najpierw nakręcono normalny film. Potem 125 artystów malarzy zamieniło każdą z 65 tysięcy klatek filmowych na obrazy, i to tak namalowanych jakby zrobił to sam van Gogh. Autorem muzyki do filmu był Clint Mansell znany m.in. z “Requiem dla snu”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pila.naszemiasto.pl Nasze Miasto