Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Antoni Gucwiński, twórca programu "Z kamerą wśród zwierząt", kończy 86 lat

Robert Migdał

Felieton Roberta Migdała

Pan Antoni Gucwiński, znajomy z zoo

Jego opowieści z życia i świata zwierząt mogę słuchać godzinami. Nikt, tak jak on (no, może poza jego żoną – pozdrawiam Pani Hanno), nie zna zwyczajów naszych braci mniejszych, ich zachowań, kaprysów, wybryków, przyzwyczajeń...
Nie ma się co dziwić. W końcu zwierzętom poświęcił całe swoje życie, i choć od wielu lat jest na emeryturze, i nie szefuje wrocławskiemu ogrodowi zoologicznemu (którego dyrektorem był 40 lat), to zwierzętami nie przestał się interesować, a tym bardziej zwierząt kochać i otaczać się nimi.

Przeczytaj też:

Z wizytą u Państwa Gucwińskich

W swoim domu na wrocławskim Biskupinie Antoni Gucwiński żyje w cudownej symbiozie ze zwierzętami oddając im większość swojego domu (i sił, i czasu – bo ogarnąć taaaaaką gromadę, to trzeba mieć końskie zdrowie i kondycję).
Są i psy (jeden, większy, niezbyt lubi gości, więc za każdym razem, gdy jestem u państwa Gucwińskich w odwiedzinach, słyszę jak szczeka, warczy, próbując mnie przegonić). Na szczęście mniejszy jest bardziej przyjazny), cudowne są koty, które najpierw nieufnie chowają się za fotelami, a przy bliższym poznaniu łaszą się, ocierają o nogi i przymilają. Są i żółwie (w salonie mają swoje miejsce, tuż przy wejściu), i jeże są, i ptaki różne (papugi królują, a ostatnio w domu Pani Hanny i Pana Antoniego zagościły egzotyczne koguty z Japonii, których ogony mają dwa metry długości), a na zewnątrz szaleje stado gołębi (wiedzą, że to gościnny dla zwierzaków dom, więc chętnie przylatują).

Podziwiam Pana Antoniego za tą niesłabnącą od lat miłość do zwierząt. Za to, że nie oddzielał nigdy pracy od życia prywatnego – że gdy zwierzęta go potrzebowały, był dla nich 24 godziny na dobę. I że gdy już przeszedł na emeryturę, jego miłość do zwierząt nie przeminęła. To świadczy o tym, że to miłość szczera, a pasja prawdziwa.

Nie ma dziś w jego otoczeniu lwów, tygrysów, żyraf i innych wielkich, egzotycznych stworzeń, z którymi przez dziesięciolecia spędzał każdy dzień, które niejednokrotnie ratował od śmierci głodowej karmiąc butelką ze smoczkiem i przygarniając do swojego prywatnego mieszkania (nie raz goście odwiedzający państwa Gucwińskich zamierali ze strachu, gdy jakiś dziki okaz paradował po mieszkaniu).
Zwierzęta odwdzięczały mu się za tę troskę. Kochały go. Z uśmiechem wspominam spacery z Panem Antonim Gucwińskim po wrocławskim ogrodzie zoologicznym. Uwielbiałem je, bo gdy tylko Pan Dyrektor znalazł się przy jakimś wybiegu, to „jego” zwierzaki, które znał od dziecka, przybiegały do niego, przymilały się: żyrafy wyciągały szyje, żeby je pogłaskał, dzikie koty dawały się pomiziać po futerku... Niezapomniany widok.

W piątek (24 sierpnia) Pan Antoni świętuje urodziny. Zdmuchnie 86 świeczek na torcie. Piękny wiek.
Przesyłając mu najlepsze życzenia (przede wszystkim zdrowia i wielkiej radości w życiu), nie zapominajmy ile dobrego ten człowiek zrobił dla zwierząt (i jako dyrektor zoo, i jako człowiek nauki, przyrodnik, weterynarz), i dla Wrocławia, rozsławiając nasz ogród zoologiczny i przy okazji stolicę Dolnego Śląska w całej Polsce. No bo któż z nas nie pamięta cudownego programu TV „Z kamerą wśród zwierząt”?

200 lat!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto