Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Anna Golędzinowska: Moje życie było dramatem

Kinga Czernichowska
Kinga Czernichowska
Anna Golędzinowska
Anna Golędzinowska Okładka książki
Kiedyś była uznaną modelką we Włoszech, dziś mieszka w zakonie.

Anna Golędzinowska pochodzi z warszawskiego Żoliborza. Ma 29 lat. Jej życie, jak sama twierdzi, to pasmo porażek. Była molestowana przez byłego partnera jej matki, została też zgwałcona, w końcu trafiła do domu publicznego. Stamtąd uratował ją nieznajomy mężczyzna. Wkrótce stała się znaną modelką i trafiła na pierwsze strony gazet. Wbrew pozorom, jej życie nawet i wtedy nie było rajem. Wciąż brała narkotyki.**Pewnego dnia coś się zmieniło. Anna postanowiła zostawić za sobą wszystko, co do tamtej pory udało jej się osiągnąć. Nie chciała więcej brać udziału w sesjach fotograficznych i castingach. Zdecydowała, że zamieszka z siostrami zakonnymi w Medjugorie.
We Wrocławiu Anna Golędzinowska promowała swoją książkę pt. "Ocalona z piekła". Książka opowiada o jej życiu. Tłumaczy w niej podjęte, zaskakujące decyzje.
Ta książka to swego rodzaju terapia? **

Coś w tym rodzaju. Po tych wszystkich przejściach, nawet kiedy znajomi pytali mnie o książkę, o głównej bohaterce, czyli o sobie samej, mówiłam w trzeciej osobie. Byłam ofiarą, a ofiary cierpienia często nie chcą uświadomić sobie, że to wszystko wydarzyło się właśnie im. Po opisaniu sceny gwałtu musiałam zrobić sobie dwutygodniową przerwę w tworzeniu, to było dla mnie trudne.

Czegoś pani w życiu żałuje?

Nie żałuję, bo to wszystko doprowadziło mnie do miejsca, w którym jestem teraz, a teraz jestem szczęśliwa.

A rozbieranych sesji? Teraz jest pani postrzegana jako osoba będąca blisko Boga i tak się pani również przedstawia. Tymczasem pani zdjęcia nago wciąż można zobaczyć w Internecie. Nie przejmuje się tym pani?

Ja ich nie oglądam. To sprawa tych, którzy je oglądają. Kiedy Bóg Ci wybacza, to wybacza Ci wszystko. Kiedy myślę o Ani, która była wcześniej, to myślę o sobie jak o zupełnie innej osobie.

Była pani celebrytką we Włoszech. Miała pani wszystko. Nie brakuje pani blasku fleszy?

Owszem, miałam wszystko, ale w środku byłam nieszczęśliwa. Widziałam wszystko w czarnych barwach. Upijałam się i ćpałam po to, żeby zapełnić w sobie tę pustkę.

Teraz mieszka pani w zakonie, co dzień obiera pani ziemniaki, karmi kury... To wystarcza?

Niczego mi nie brakuje. Od dwóch miesięcy nie wiem, jak mam na imię, bo dopiero teraz czuję, że mogę zrobić coś dobrego. Kiedyś byłam modelką, dzisiaj też jestem modelką, ale już tylko dla Boga.

Od czego zaczął się pani dramat?

Umarł mój tata, potem kiedy miałam dziesięć lat, dobrał się do mnie facet, z którym była moja mama. Na tym się nie skończyło. Kiedy miałam 17 lat, zostałam zgwałcona, a później zamiast do Mediolanu trafiłam do domu publicznego. Całe moje życie było jednym wielkim dramatem.

Z domu publicznego pomógł pani uciec zupełnie obcy chłopak.

Tak, nigdy więcej go nie widziałam.

Pamięta go pani? Próbowała go pani odszukać?

Pamiętam jego twarz, ale nie pamiętam, jak się nazywał. Kilka razy próbowałam go odszukać jakoś przez Internet, ale nie znając imienia i nazwiska, graniczyło to z cudem.

Kiedy pani rzuciła narkotyki?

Osiem lat temu, nie mam już nic z tym nic wspólnego.

Co się stało, że zmieniła pani swoje życie?

Krótko po śmierci Jana Pawła II znalazłam swojego narzeczonego i jego przyjaciół, wciągających kokainę na książce, opisującej życie papieża. Jego wizerunek był na okładce. Wtedy uświadomiłam sobie, że popełniam błąd, żyjąc w ten sposób jak oni. Odsunęłam się od niektórych luidzi, nie jest łatwo wyjść z nałogu. To długotrwały proces. Przez rok byłam poza Mediolanem.

Oczarowała pani premiera Silvo Berlusconiego. Jak pani wspomina tę sytuację?

Było zabawnie. Miałam być jak Marylin Monroe, która przecież śpiewała dla Kennedy'ego "Happy birthday Mr. President".

Jakie wrażenie na pani zrobił Berlusconi?

Był komikiem. Potem zaręczyłam się z jego siostrzeńcem i poznałam go bliżej, ale wtedy było komicznie.

Sugerowano, że pani też brała udział w imprezach "bunga bunga".

Tak pisały gazety. Niestety, dziennikarze nie wykonują dobrze swojej pracy. Kiedyś byłam na Kubie na wakacjach z siostrzeńcem Berlusconiego, a po powrocie dowiedziałam się, że moje rozmowy telefoniczne z Ruby, która faktycznie w tych imprezach uczestniczyła, były podsłuchiwane. Tak zrodziła się ta plotka.

Wraca pani na święta do Polski?

Tak, przyjeżdżam do mamy i siostry. Będę z całą rodziną.

A co z pani związkiem z siostrzeńcem Berlusconiego?

W dalszym ciągu jestem z Paulo Rico Beretta, ale nie mieszkamy razem. Żyjemy w czystości. Początkowo zostawiłam go, ale prosił mnie, bym dała mu szansę, więc zgodziłam się. On też nosi obrączkę czystości. Nie zamknęłam drzwi, ale nie chcę wrócić do swojej dramatycznej przeszłości. Nie zamknęłam ich dlatego, że chcę, by inni żyli tak jak ja.

Planujecie ślub?

Nie, na razie o tym nie myślę. Nie wiem, czy będę z nim, czy zostanę zakonnicą, czy może będę jeszcze z kimś innym. Żyję chwilą.

Dziękuję za rozmowę.


Czytaj też:





Koncerty w klubachWoodstock 2013
Premiery kinoweKoncert Matisyahu
od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Anna Golędzinowska: Moje życie było dramatem - Wrocław Nasze Miasto

Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto