Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Andrzej Nabzdyk: Psychicznie mnie ten wypadek nie zmienił

Monika Dubec
Monika Dubec
Rok po tragedii Andrzej Nabzdyk pracuje jako lekarz w szpitalu wojskowym we Wrocławiu. Robi też specjalizację z medycyny ratunkowej.

- Nigdy nie było na to czasu. Teraz w końcu mogę zrobić specjalizację. To plus tego wypadku, jeżeli w ogóle można tak powiedzieć - opowiada Nabzdyk. - Teraz sporo pracuję. Zdarza się, że od 7 do 21. Dodatkowo prowadzę szkolenia medyczne. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie, żebym do pracy nie wrócił. Nawet takiej opcji nie brałem pod uwagę, trzeba w końcu zarabiać - dodaje.

O lekarzu pozytywnie wypowiadają się jego współpracownicy i szefowie, którzy doceniają jego silną psychikę.

- Mamy powód do dumy. Pracuje z nami lekarz, który stał się już członkiem naszej drużyny. Jako znakomity specjalista niesie pomoc innym - podkreśla, Wiesław Różkowski, zastępca komendanta szpitala. - Jego dalsze kształcenie przyniesie naszej placówce z pewnością dużo dobrego.

Rok po wypadku

Przypomnijmy, rok temu 17 lutego, doszło do katastrofy lotniczej, w której zginęły dwie osoby. Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z trzema osobami na pokładzie leciał do wypadku na autostradzie A4, niedaleko Wrocławia. Na miejsce jednak nie dotarł, rozbił się we mgle. Pielęgniarz Czesław Buśko i pilot Janusz Cygański zginęli na miejscu. Cudem ocalał tylko Nabzdyk, któremu trzeba było amputować prawą nogę.

Sam lekarz z katastrofy mało co pamięta. Dlatego też niewiele o niej mówi. Dopiero z mediów bądź od znajomych dowiadywał się o szczegółach tragedii. Lekarz nie pamiętał np. z iloma osobami rozmawiał przez telefon, gdy w rozbitym śmigłowcu czekał na pomoc.

- Pamiętam z wypadku tylko trzask. Nie staram się też sobie czegoś na siłę przypominać. Może dlatego psychicznie ten wypadek w ogóle mnie nie zmienił. I jeżeli była by dzisiaj taka sama sytuacja, jak rok temu, to też bym w takich trudnych warunkach poleciał. - zapewnia Andrzej Nabzdyk. - Choć teraz śmigłowcem nie latam, rodzina mi zabroniła, bo boi się o mnie.

Nowoczesna proteza

Lekarz nie ukrywa, że tak dobrze daje sobie radę dzięki nowoczesnej protezie sfinansowanej przez Ministerstwo Zdrowia. Pozwala ona mu bez problemów chodzić kilkanaście godzin na dobę. Nabzdyk śmiejąc się przyznaje nawet, że nieraz bardziej dokucza mu zdrowa noga. Dzięki nowoczesnej, sztucznej protezie może robić prawie wszystko. Myśli nawet o wyjeździe na narty.

- Jedyną uciążliwością jest to, że trochę czasu trzeba poświęcić rano, by się rozruszać. Niektóre czynności robię też wolniej i jestem uzależniony od prądu, bo proteza jest na baterię. Ale poza tym to naprawdę nie mogę narzekać  - opowiada z uśmiechem na twarzy lekarz.

Wrocławskiego lekarza z mediów kojarzą też pacjenci, którzy pytają, czy to faktycznie on. Sam lekarz śmiejąc się mówił nam, że nawet myślał o zapuszczeniu brody i wąsów, by nie być tak łatwo rozpoznawalnym. Choć nie ukrywa, że jego kalectwo w jakiś sposób uwiarygodnia go w oczach chorych.

W ubiegłym roku Andrzej Nabzdyk został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski, który przyznawany jest przez prezydenta RP.


Czytaj też:

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto