Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Wielkie porządki na porodówce w szpitalu przy Kamieńskiego

Eliza Głowicka
Poród to dla kobiety wielki stres. Kiedy jeden szpital odsyła ją do drugiego, nerwów jest jeszcze więcej
Poród to dla kobiety wielki stres. Kiedy jeden szpital odsyła ją do drugiego, nerwów jest jeszcze więcej Robert Kwiatek
Porodówka nagle wstrzymała przyjęcia kobiet. NFZ: chcemy wiedzieć, co jest tego przyczyną.

Groźna bakteria? Zbyt duża liczba pacjentek? A może problemy kadrowe? Narodowy Fundusz Zdrowia będzie żądał od dyrekcji szpitala przy Kamieńskiego wyjaśnień, dlaczego od środy nie przyjmuje pacjentek na swoją porodówkę.

- Powinni od razu powiadomić nas o wstrzymaniu przyjęć i wskazać placówki, które ich zastąpią. Chcemy też wiedzieć, co jest przyczyną zarządzonej tam dezynfekcji - mówi Joanna Mierzwińska, rzeczniczka NFZ we Wrocławiu.

Porodówka przy Kamieńskie-go będzie nieczynna do poniedziałku. Odkąd wstrzymała przyjęcia, trzy pozostałe oddziały ginekologiczno-położnicze w mieście (przy ul. Chałubińskiego, Dyrekcyjnej i na Brochowie) przeżywają oblężenie.

Pani Luiza przyjechała do szpitala przy Kamieńskiego w środę o godz. 20. - Mimo że już odeszły mi wody płodowe, nie zostałam zbadana przez lekarza - opowiada nam. Odesłano ją do szpitala na Brochowie. O godz. 23 urodziła tam dziecko.

- W nocy ze środy na czwartek mieliśmy nagle 19 porodów. Tymczasem nic nie wiedzieliśmy o zamknięciu oddziału przy Kamieńskiego, bo nikt nas nie raczył o tym powiadomić - oburza się Artur Kucharski, ginekolog-położnik ze szpitala im. Falkiewicza na Brochowie.

Wśród lekarzy zaczęły pojawiać się domysły, że przyczyną nagłego wstrzymania przyjęć może być tajemnicza bakteria.

- Dwoje noworodków miało jakieś zmiany na skórze. Wykryto u nich zakażenie bakteryjne. To by zresztą tłumaczyło przeprowadzanie dezynfekcji - opowiada jeden z lekarzy.

Są i inne możliwe powody kłopotów. Z oddziału położniczego przy Kamieńskiego zwolniło się ostatnio dwóch lekarzy. Ich koledzy po fachu z innych placówek podejrzewają, że może brakować obsady dyżurów.

Dr Janusz Malinowski, ordynator oddziału, odrzuca wszystkie te spekulacje, choć potwierdza, że faktycznie dwóch lekarzy odeszło. - Ale to nie ma wpływu na pracę oddziału. Jedynym powodem ograniczenia przyjęć do minimum jest przeładowanie. Pacjentek było tak dużo, że nie mieliśmy już gdzie ich kłaść. I tak jak w domu, gdy jest za dużo gości, potem potrzebne jest porządne sprzątanie - tłumaczy.

Dlatego konieczna też jest dezynfekcja sali porodowej. Druga sala, tam gdzie wykonuje się cesarskie cięcia, działa. W piątek wypisano do domu 11, czyli połowę pacjentek. - Musimy mieć czas na dezynfekcję. Wolimy dmuchać na zimne - mówi dr Malinowski.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto